Runda dziewiąta, czyli atak z zaskoczenia

376 44 13
                                    

Pierwszy raz tak bardzo nie chciałem wrócić do domu.

Niestety, po ogarnięciu się, zabraniu rzeczy z szafki, pożegnaniu z paczką, i uniknięciu przy tym wszystkim spotkania z dziewczynami oraz resztą niepożądanych indywiduów, mogło by się zdawać że byłem już jedną nogą w ciepłym i bezpiecznym domku... otóż nie, albowiem przy pierwszym zaglądnięciu przez osłonę drzwi zacnego przybytku mojej powolnej edukacji, okazało się iż między mną a moim azylem stoi jeszcze jedna przeszkoda.

A konkretnie ściana. Bardzo porządna ściana wody spadającej z nieba w jebanych hektolitrach.

Super... oczywiście jak głupi musiałem zostać w szkole dłużej niż Mike, Zac i Evan, którzy może posiadaliby parasole, albo coś w ten deseń, a Will wraca dopiero za jakieś trzy godziny, mając do tego nie po drodze ze mną. Już nigdy więcej nie poprawiam żadnej kartkówki z fizyki...
Westchnąłem ciężko. A tak liczyłem na spacer z Nirvaną...

Wtem, kiedy wciąż byłem zaaferowany bardziej użalaniem się nad sobą, niźli zastanawianiem się jak problem rozwiązać, ktoś pacnął mnie delikatnie w ramię. Odwróciłem głowę w stronę przerywacza zadumy, ale kaptur pikowanego bezrękawnika zasłaniał mi większość widoku. Ktosik obrócił mnie więc, łapiąc za ręce. Tak... ten celowo lekki uścisk był mi aż za dobrze znany. Zareagowałem jeszcze zanim upewniłem się co do jego tożsamości.

Swoją drogą, ryzykowny proceder, można wyjść na jasnowidza, albo utknąć w niezręcznej sytuacji, co już nie jest równie fajne jak to poprzednie. No przepraszam, na tym pierwszym można przynajmniej zarobić.

Chwyciłem mocno za nadgarstki zaciśniętych dłoni, obracając się na jednej nodze w stronę "napastnika". Theo oczywiście jak zwykle czerwienił się neonowo, kiedy na niego patrzyłem.

Czasami wątpię czy on w ogóle potrafi mieć inny kolor...

Chyba nie wiedział co powiedzieć, bo jego usta otwierały się i zamykały na zmianę, jak u jakiego karpia w wannie. Co za nieporadne stworzenie...

W końcu chłopak wziął głęboki oddech, który dotarł aż do mnie, łaskocząc mnie w twarz, oraz rozsypując moje przydługie kosmyki po czole.

- Wracasz już? - pokiwałem grzecznie głową, jednak dźwięk jaki wydałem wypompowując zużyte powietrze z płuc, wyrażał więcej niż rafaello. - Może... wrócimy razem?

- Chyba w to nie wierzysz? - jego mimika mówiła dobitnie, że jednak wierzy. - nie ma szans.

- Mam parasol. - to stwierdzenie skłoniło mnie do przemyśleń.

Mokry deszcz na plecach, czy towarzystwo pedałka... oto jest pytanie.

W sumie nie może mi nic zrobić na chodniku, w drodze. Ryzyko było małe, a pokusa... no cóż, spora.

- No dobra, ale zachowaj co najmniej dwa metry dystansu. I nie próbuj niczego, bo ja nie biorę pod uwagę męskiej solidarności, i przyrzekam że bez skrupułów przywalę ci w krocze.

- Tak jest panie kapitanie! - blondyn zasalutował prostując się na baczność, na co ja parsknąłem śmiechem.

To było przeciwieństwo śmieszności, ale jego próby bycia zabawnym w swoich miernych skutkach miały coś z komedii. Troszkę to nawet urocze...

Stwierdzenie czysto obiektywne!

Opierałem się o ścianę, otulony już bluzą i bezrękawnikiem, w oczekiwaniu aż Theo dopchnie z łokcia swoją szafkę, by dało się ją zamknąć. Kiedy już dokonał czego miał dokonać, ruszyliśmy w stronę wyjścia. Ósma lekcja już się zaczęła, więc korytarze były opustoszałe. Tylko nasze kroki niosły się w odrobinę niezręcznej ciszy, ale wciąż nie na tyle niezręcznej bym zdecydował się ją przerwać. Kiedy zbliżaliśmy się do oszklonych głównych drzwi szkoły, Theo wyprzedził mnie, po to by otworzyć je przede mną. Zignorowałem jednak narastające zirytowanie. Suchy grzbiet liczy się bardziej niż wymagający upustu wkurw. Wyszliśmy pod wiatę, która okrywała schody przy wejściu. Od razu w moje nozdrza uderzyła wilgoć, przez co cholernie zachciało mi się kichać. Atak kichania chyba przestraszył mojego towarzysza, bo ten, jak wcześniej mocował się z nie-najnowszą parasolką w kratę, tak teraz odskoczył do tyłu niczym oparzony. Do tego uparty parasol wreszcie ustąpił, i otworzył się gwałtownie, przez co blondyn z głośnym krzykiem upadł do tyłu z dwóch schodków.

Jak Siostra Mnie Wyswatała (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz