Mógłbym spać jeszcze długo. Mówiło mi o tym wszystko. Mój sen się jeszcze nie skończył, a jednak spać dalej nie było mi dane. Powrót do rzeczywistości zapewniło mi ciepło, a konkretnie jego ucieczka przez nieszczelność w okrywającej mnie kołdrze. Mruknąłem. Irytowało mnie to na tyle, że poruszyłem zdrętwiałem w bezruchu mięśnie, by naprawić to niedopatrzenie.
Ale coś było nie tak. Wyrzucając nogi nie uderzyłem w materiał pościeli. Uderzyłem w coś twardego, a jakby tego było mało, to coś poruszyło się w odpowiedzi. Poderwałem się, słysząc tuż obok swojego ucha cichy syk bólu.
- Ałć! Z tego co widzę już nie śpisz. Dzień dobry. - kiedy odwróciłem głowę w stronę mówiącego, mój nos musnął praktycznie brodę Theosia.
Waitu, że co się właśnie... A. Tak. Racja.
Rumieniec wstąpił mi na uszy. Łojej... wczoraj...
Łojej...
Ale... całkiem miło się budzi leżąc na czyimś ramieniu.
Uśmiechnąłem się, i zadarłem głowę do góry.
- Dzień dobry. - odpowiedziałem promiennie. Chłopak jeszcze chwilę się krzywił. Teraz dopiero się zorientowałem się, że musiał doświadczyć wszystkich uroków spania ze mną w jednym łóżku. Pewnie będzie miał siniaki. Trochę zrobiło mi się go żal. Potem bardziej. W końcu było mi już bardzo głupio. Nie wiedziałem co zrobić, więc tylko zarzuciłem kołdrę na głowę, i wtuliłem się w pierś Theo. Był ubrany, dzięki bogom, więc nie doznałem szoku, a satysfakcja była ta sama, zwłaszcza, że ten przyciągnął mnie do siebie, parskając śmiechem. - Bardzo skopałem ci tyłek w nocy? - zapytałem. Mój głos tłumiła kołdra, ale wiedziałem że dosłyszał. Zaśmiał się.
- Nie, co ty. Ani trochę. Nie wiem o czym mówi... nie, no dobra, dzisiaj mnie nosisz, mała koalo.
- Koalo? Mam się czuć obrażony? - koala. Koale śmierdzą. Nie lubię koali. Napompowałem policzki jak chomik. Chomiki są zdecydowanie fajniejsze od koali. Theo powinien nazywać mnie chomikiem. Wbiłem palec pomiędzy żebra chłopaka, na co ten pisnął cicho. Od razu zrobiło mi się lepiej, ale nie na długo. Już po chwili nadciągnął kontratak.
Nagle pod kołdrzany dach mojego azylu wtargnęły ręce Theosia. Zaczął mnie łaskotać. Nie miał litości. Szybko znalazł mój słaby punkt. Śmiałem się, wierzgałem, wiłem się jak upośledzona dżdżownica. Błagałem o przerwę, bo oddech zaczął mi się już poważnie wymykać.
- Za... za co to!? Prze-przestań! - wykrzyczałem przez śmiech.
- Za bycie niedobrym dla swojego chłopaka. - przestał na chwilę, dzięki czemu mogłem wreszcie wychynąć spod kołdry. Oddychałem głośno, a głupi uśmiech nie chciał zejść mi z mordy.
- Dobra, sorka, ale nie nazywaj mnie już koalą.
- Jesteś jak koala. W nocy przytulałeś się do mnie jak taki miś. Wiesz co, to bardzo miłe, ale nie wiedziałem że masz taki silny uścisk. O mało mnie nie udusiłeś. Nie wyglądasz, ale te łapki mogłyby zabijać. - roześmiałem się znowu.
- Mhm... bój się. - mój chłopak zaśmiał się jeszcze raz, a potem zapanowała cisza. Nie była jakoś bardzo niezręczna. Mógłbym tak długo leżeć, gapić się w sufit, i znowu zasypiać - w końcu sobota, ale Theoś miał niestety inne plany.
- Ej, wstajemy? Chyba tylko powieki mi nie ścierpły. - mruknąłem coś a'la marudne "okej", po czym uwolniłem chłopaka od swojego zacnego ciężaru. Blondyn był w pełni ubrany, toteż od razu gdy wstał, bez skrępowania zaczął się rozciągać. Patrzyłem na to z lekkim zdziwieniem, ale pojmuję, że forma fizyczna nie bierze się z powietrza i wpierdzielania ciastków. Zgarnąłem parę ubrań z szafy. Zaskakująco długo zastanawiałem się nad ich wyborem.
CZYTASZ
Jak Siostra Mnie Wyswatała (bxb)
Roman d'amourMieć siostrę cierpiącą na yaoizm to ciężka sprawa, zwłaszcza jeśli za cel obrała sobie znalezienie ci chłopaka. Wszystkie chwyty dozwolone. Jak to się skończy? Czy biedny Luca wytrzyma to psychicznie, i nie da się zgejizować? Wątpię. *milczenie...