Runda z nadużyciem słowa "ciastka"

284 42 14
                                    

- Ava! Co ty robisz! - krzyknąłem, zdecydowanie zbyt puszczając wodze paniki.

Nie mogę być podejrzany! Luz, Lucka, luzik arbuzik... Zaraz tylko wyda się, że masz chłopaka.

A może powiem, że Theoś załamał się po koszu, i teraz hoduje grzyby u nas w szafie?

Albo po prostu będę udawać że nie wiem o co chodzi, a cudowny facet w naszej szafie wcale nie jest mój.

No nie... Brzmi jak fatalny plan.

- Hmm? Co jest? - zapytała dziewczyna, z dłonią na polerowanym uchwycie.

- Znaczy... Em... Po-po co chcesz... Co chcesz z szafy? - udawałem niewiniątko najlepiej jak umiałem.

- Oczywiście zestaw awaryjny. Czuję się fatalnie...

- Ale... Czemu w szafie? - starałem się przedłużyć ten okropny moment pełen niepewności. 

Błagam, błagam, wielki, yaoistyczny wszechświecie, ocal mój dopiero co zaistniały związek. Choć raz bądź po mojej stronie, cholewka jasna.

- No... Mój zestaw awaryjny. Trzymam go w szafie. Inaczej wszystko byś zjadł. - zauważyła z przekąsem, a między drzwiami szafy już powstawała szczelina. Musiałem zareagować. I to zrobiłem. Natychmiast położyłem ręce na drobnych dłoniach mojej siostrzyczki. 

- N-na prawdę jest aż tak źle? Ojej, biedna Avuś... Potrzebujesz wsparcia? Zrobię ci melisy, co? I dam ciastka ze swoich zapasów. Od razu będzie ci lepiej. - czasami... czasami życie wymaga od nas poświęceń. Smutno mi się zrobiło na myśl o dokarmianiu własnej siostry MOIMI ciasteczkami. Ledwo powstrzymywałem szloch, ale trudno. 

Ava spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Nie dziwię się. Ja i dzielenie się jedzeniem. No nie ma mowy. Ale to sytuacja ekstremalna. 

Poprowadziłem moją zaskoczoną sis do krzesełka, po czym z łzami w oczach, wyciągnąłem z swojej tajnej wnęki w szafce pudełko ciastek potrójnie czekoladowych. Nastawiłem też wody na melisę. Bardzo, bardzo, bardzo mocną mam nadzieję. Żeby ją siekło porządnie, i żeby mi tu nie zdemaskowała mnie i Theosia.

Zalałem torebkę w ulubionym, jajoistycznym kubeczku mojej siostrzyczki. Prezent od naszej mamy. Zaskakująco trafiony. Gorące naczynie postawiłem przed dziewczyną, razem z otwartymi słodyczami. 

- Czyli co? Spodobał ci się Mike? - zapytałem o oczywistość. A co. Jakoś zagaić trzeba. 

Ava mruknęła coś, i ku mojemu zadowoleniu wzięła łyk ziółek, niestety przy kęsie ciastka, co już mnie tak nie ucieszyło, ale skrzętnie to ukryłem.

- I... Masz zamiar coś z tym zrobić? No nie wiem, randka, kino, kawa, cokolwiek? To dobra partia, musisz działać szybko, bo taki wolny rarytas to i tak cud. - stwierdziłem. Oj, Mike, wisisz mi ciasteczka za takie słówka. Dużo ciasteczek.

- Ni-nie wiem... Powinnam?

- Tak. Oczywiste jest to chyba. Tak i tak. Marsz do niego się umówić. Dam ci numer, dam ci namiar, dam ci wszystko, tylko idź ty już się z nim spiknąć! - moje zniecierpliwienie przejęło stery, i szalało za nimi, aż nie zostało ogłuszone przez wybudzony z drzemki po chloroformie rozsądek. Podrapałem się z zmieszaniem po karku. Powstrzymywałem się przed tym pełnym niewinności gwizdaniem, które mogłoby się okazać gwoździem do trumny.

- Mhmm... - mruknęła, pochłaniając moje cholerne trzecie ciastko.

Wytrzymaj Lu, wytrzymaj. Oddechy Lu, oddechy.

Ava ziewnęła donośnie, nie dbając o zakrycie ust dłonią. Nigdy nawet nie udawała damy, ale w takich momentach wygląda jak polujący wieloryb.

Lecz to dobry znak. Pierwszy objaw sennej zombifikacji. Meliska działa! Konia by powaliła, ale kogoś o takim wskaźniku tęczowej energii... no miałem wątpliwości. Uzasadnione, bo przecież ona na pełnej baterii to potrafi miasta rozsadzać, zostawiając za sobą gejowską smugę, niczym Rainbow Dash.

- Ty to już chyba jesteś zmęczona. Pójdź lepiej się położyć, co? - pogłaskałem ją po zmierzwionych włosach. Normalnie jakbym głaskał tygrysa bengalskiego. Adrenalina leci pod korek.

- Dzięki Lu... Nie jestem za dobrą siostrą, a ty mi tak... - czułem, że to zmęczenie przez nią przemawia, więc wręcz z nieludzkim wysiłkiem wepchałem jej w usta już CZWARTE ciastko, i, podniósłszy ją za ramiona, popchałem ją delikatnie na tor prowadzący do jej pokoju. Po lekkim naprowadzeniu ruszyła już jak naoliwiona maszynka. Kiedy zniknęła na piętrze, moje serduszko omal nie stanęło od nagłego uczucia ulgi. Odczekałem jeszcze chwilę dla pewności, lecz jej kroki szybko ucichły. Zastąpiło je ciche skrzypnięcie łóżka.

Podskoczyłem do góry z cichym piskiem.

Sukces! A nawet dwa sukcesy jednego dnia! A może i trzy! Kij wie! Sukcesów się nie liczy, nimi się cieszy!

A! Theoś! 

Z euforii bliski byłem by zapomnieć o jej powodzie. Ślizgając się w pędzie podbiegłem do szafy, którą otworzyłem, uważając na podejrzane piski zawiasów.

Theo przez chwilę chronił oczy od światła daszkiem z dłoni, ale zamrugał kilka razy, co chyba mu pomogło.

- I co? Po wszystkim? Nic nie wie, nie domyśla się? - zapytał, na co ja pokiwałem twierdząco głową, z takim entuzjazmem, że ta była bliska spaść mi z karku. Zaraz jednak do części prawie odpadającej dobił się mało istotny fakt.

- Nie słyszałeś o czym rozmawialiśmy?

- No... to chyba jasne. To wasza sprawa. - odpowiedział tonem stwierdzającym oczywistość.

Przytkało mnie na chwilę, po której wlazłem do szafy, która zamknęła się za mną. W ciemności przesiąkniętej zapachem kulek na mole na ślepo wymacałem mojego chłopaka idealnego.

No jak tu się nie przytulić. Chyba że to tylko dla mnie jest takie cudowne. Meh, możliwe, ale walić to.

Wtuliłem się nosem w jego koszulkę. Po chwili poczułem ręce również na swoich plecach. W piersi do której tak się tuliłem usłyszałem pomruk.

- Umm... Lu? Fajnie tak się przytulać, ale tu trochę wali lawendą. - zauważył.

- Wiem. - odpowiedziałem bez większej chęci do zrobienia czegoś z tym faktem.

- No i twój dom to teraz średnio bezpieczne miejsce. - zauważył znowu.

- Wiem. 

- Eh... No i wygląda to na miejsce idealne dla pająków.

- No może faktycznie chodźmy gdzie indziej. - wypchałem się z szafy. Zaraz za mną wypadł z niej Theo.

- Gdzieś indziej... Masz coś konkretnego na myśli? - zapytał, zwijając w kulkę pajęczynę, osiadłą na jego bluzce. Brr... obrzydlistwo. 

Zdałem sobie sprawę z jego pytania, przeanalizowałem je, i pokręciłem głową.

- Hmm... Okej... To może... Jakaś pierwsza randka?



Miszcz Polsatu powraca z rozdziałem. Z dedykacją dla pani co ruszyła moją leniwą pupcię swoimi komentarzami ;*

Jak Siostra Mnie Wyswatała (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz