Runda jedenasta, czyli Mieciu popycha fabułę!

350 40 29
                                    


Nagle, usłyszałem kroki na korytarzyku. Odrzuciłem telefon w miejsce skąd mniej więcej go wziąłem, i praktycznie teleportowałem się na krzesło biurkowe, na którym schły moje rzeczy. Spojrzałem jeszcze w swoje odbicie w szybie okna, by upewnić się, czy moja mina niewiniątka jest wystarczająco przekonująca.

Ku mojemu zadowoleniu, była idealna.

Theo wszedł do pokoju, dzierżąc w dłoni suszarkę do włosów. Kabel wił się za nim, z klekotem obijając się o drzwi i ściany. Posłał mi zdenerwowany uśmiech. Odwzajemniłem go nieśmiało. Jakoś tak nie mogłem się powstrzymać.

Podał mi urządzenie, które przyjąłem bez słowa.

- Tutaj? - zapytałem, kręcąc kablem w powietrzu - Nie będzie ci przeszkadzać? - chłopak pokręcił w odpowiedzi głową, i spuścił wzrok.

O co mu chodzi... Czy on na prawdę musi się tak czerwienić na każde moje słowo!? To reakcja łańcuchowa, i mnie też wtedy zawsze uszy pieką. Głupie, nieskończone kółeczko.

Wstałem, i udałem się w kierunku najbliższego gniazdka, znajdującego się przy łóżku. Podłączyłem maszynę do prądu, i już po chwili moją twarz owiał mocny strumień ciepłego powietrza. Zmrużyłem oczy, uśmiechając się.

Ciepło...

Zabrałem się za suszenie włosów. Z każdą sekundą kosmyki nabierały na puszystości. Zmacałem je jeszcze dla pewności. Tył i czubek był jeszcze wilgotny. 

Eh... zawsze jak ostatnia sierota nie potrafię tej czupryny ogarnąć... Pewnie olałbym to, ale w planie miałem rychłe opuszczenie bezpiecznego dachu, a to z mokrą głową jest dosyć ryzykowne.

Moje zdrowie należy do najkruchszych rzeczy w galaktyce, a nienawidzę być chory. Serio, mogę mieć nawet matematykę, ale i tak wole pójść do szkoły, niż smarczeć w łóżku. Już w sumie jest ryzyko że się przeziębiłem...

Szlag...

- Niedokładnie się wysuszyłeś. - łagodne upomnienie ściągnęło mnie z czarno-widzenia.

- Co? A, no wiem... - nadąłem policzki - To nie takie proste, na jakie wygląda.

- Mi to mówisz? - potrząsnął głową, a złoty kucyk obił się o jego głowę. - Może ci pomóc? - zapytał, odrobinę śmielej niż zwykle. Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem, ale już analizowałem za i przeciw.

Cóż, przeciw brzmi "bo to gej", ale mój fryzjer również gra do tej bramki, więc argument leci do kosza. 

Nikt nie widzi, więc nikt tego nie odczyta w jakiś dziwny sposób, nie licząc Theo, ale on nikomu, oprócz dziewczyn, nic nie mówi. No i to nic takiego.

- Okej... - chłopak ucieszył się, wstał, odebrał mi suszarkę i usiadł na brzegu łóżka.

- Siadaj. - rozszerzył kolana, wskazując mi dokładne miejsce gdzie mnie oczekuje. Z westchnieniem przesiadłem się, ale nie za blisko. Blondyn zachichotał jak pomiot piekieł.

- Weź się przysuń. Plecy mnie będą boleć od takiego pochylania się.

- Musisz to przeżyć, dziadku. Artretyzm w twoim wieku to smutna sprawa. - dogryzłem mu, zakładając ręce na piersi.

To ja mu robię taką łaskę, a ten ma jeszcze jakieś zastrzeżenia? Pff... hańba mu.

- Wredne... - mruknął pod nosem. Zaraz usłyszałem też szum urządzenia, oraz poczułem ręce w swoich włosach. Chłopak złapał jeden z kosmyków, po czym pociągnął mnie w swoją stronę. Z głośnym "AŁ AŁ AŁ AŁ" podążyłem w nadanym mi kierunku, aż pod moimi plecami pojawiła się twarda powierzchnia.

Jak Siostra Mnie Wyswatała (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz