Rozdział 7

239 16 2
                                    

  Podróż statkiem minęła im, szybciej niż dziewczyna myślała. Mirai całą spędziła pod podkładem, starała się ograniczać kontakt z mężczyznami do minimum. Kładła się spać, zanim zdążyli wrócić do kajuty i wstawała długo po tym, jak ją opuszczali. Na pokładzie była dwa razy, na wschód i zachód słońca. Widok pełnego oceanu, różowych chmur na błękitnym niebie i smak morskiej bryzy miały zostać już z nią na zawsze jako jedno z najpiękniejszych wspomnień jej nowego życia.
Leżała na łóżku wpatrując się w sufit kajuty, gdy drzwi otworzyły się tak gwałtownie, że automatycznie usiadła. W progu stał jak zawsze uśmiechnięty Kisame. Mirai mogła unikać z nimi kontaktu, ale nie mogła zaprzeczyć, że mimo swojej przerażającej aparycji rekinowaty w pewien sposób zdobył jej sympatie. Był zawsze wesoły, uśmiechnięty i żywiołowy co było kompletnym przeciwieństwem Uchiha, co do którego nie miała odniesienia w swoich odczuciach. Itachi był cichy, tajemniczy i zamknięty, ale mimo wszystko, gdy był blisko ani razu, nie bała się o swoje bezpieczeństwo. Czy mu ufała? Zdecydowanie nie, ale niezaprzeczalnie ufała jego inteligencji i umiejętnością, choć nie widziała nawet namiastki tego, co zapewne potrafił.
- Zbieraj się mała, zaraz będziemy w porcie – Kisame wyrwał ją z zamyślenia. Przyjrzała mu się uważnie, gdy pakował rzeczy swoje i swojego partnera.
- Gdzie my właściwie jesteśmy?- Spytała niepewnie.
- W Kraju Lasów, musimy zamienić statek na barkę, którą popłyniemy w górę rzeki to jedyna i najszybsza droga – Rybowaty odparł spokojnie, wciąż pakując rzeczy, nawet nie patrząc w stronę blondynki.
- Droga dokąd? – Zaczęła się powoli irytować tym, że tak ciężko było coś z niego wyciągnąć. W dalszym ciągu nie miała pojęcia, dokąd zmierzają i do czego tak właściwie jest im potrzebna. Wątpiła w to, że znudziło im się męskie towarzystwo.
- Do Ame-gakure, wioski w Kraju Deszczu. Gotowa? – Spojrzał na nią, przerzucając przez plecy swój wielki miecz i zabierając zwój, w którym zapieczętował wszystkie rzeczy. Rozejrzała się niepewnie po kajucie, ale nie miała czego szukać, jej jedynym dobytkiem była broń, którą zabrała, gdy chciała walczyć z Itachim.
- A właśnie gdzie zgubiłeś Uchihe – Zapytała zgryźliwie, wstając z łóżka i podchodząc do towarzysza, który był już przy drzwiach.
- Zapewne czeka już na lądzie, nie przepada za wodą – Niebieskoskóry uśmiechnął się szeroko, przepuszczając ją w drzwiach.

Kisame miał rację, gdy opuścili pokład Itachi stał na lądzie i czekał na nich. Wspólnie ustalili, że Kisame ruszy na poszukiwanie człowieka, który zabierze ich barką bliżej miejsca docelowego ich podróży, Itachi zajmie się Mirai, a później spotkają się na obiedzie w niewielkiej knajpie w tylnej części portu. Mieli szczęście, ponieważ mieszkańcy nie zwracali uwagi na ich charakterystyczne płaszcze, które znane były na stałym lądzie niemal wszystkim. Kraj Lasów natomiast był idealnym miejscem dla wszelkich wyrzutków społecznych, a także do rozkwitu nielegalnych w innych krajach działalności. Tu ludzie nie zwracali na siebie uwagi.
- Może jednak byś się w coś przebrała – Kisame zniknął dobrych kilka minut temu, a ona stała, patrząc w ziemie. Głos Itachiego był jednak dla niej zaskoczeniem nie mniejszym niż słowa, które wypowiedział.
- Słucham? – Wydukała mało inteligentnie. Nie rozumiała co chłopak, miał do jej ubrań i to akurat teraz?
- Powinnaś się w coś przebrać. Strój mnicha przyciąga zbyt wiele uwagi ze względu, że nieliczni opuszczają mury Świątyń, choć na dzień, a co dopiero podróżują w nim po całym kraju – Patrzył na nią ukradkiem. Widział jak jej policzki, delikatnie się czerwienią. Czyżby zawstydził ją uwagą na temat stroju? Dla niego mogła być ubrana i w worek na ziemniaki o ile nie przyciągała spojrzeń.
- Nie mam innych ubrań, pieniędzy też nie – Jej głos był tak cichy, że w gwarze portu ledwo go usłyszał. Dziewczyna stała, patrząc w swoje stopy i nerwowo bawiąc się swoimi palcami. Itachi zmrużył oczy, uważniej jej się przyglądając i w duchu musiał przyznać, że zaskoczyła go. Myślał, że zawstydziła się, bo skrytykował jej strój, a ona wstydziła się tego, że jej życie jest całkowite od nich. Ta drobna osóbka była aż nazbyt intrygująca. Co było w niej tak niezwykłego, że samo Akatsuki zapragnęło ją mieć?
- Chodź ze mną – Westchnął ciężko, odrzucając swoje myśli. W oddali zauważył grupę przemytników, którzy rozładowywali statek. Widział, ile było tam cennych materiałów krawieckich, dlatego zapewne powinni mieć również jakieś ubrania. Mirai poczłapała za nim, nie chcąc rozmawiać z nim więcej na temat swojego stanu majątkowego.  

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz