Rozdział 16

201 10 1
                                    

  Podróż z członkami Akatsuki nie należała do najprzyjemniejszych. Nie chodziło wcale o zimną postawę Uchihy czy niepasującą wesołość Kisame, a o ciągłą drogę. Mężczyźni jako shinobi rangi S nie uznawali zbędnych postoi ani przesadnych luksusów takich jak motele w małych osadach. Mirai zastanawiała się również czy kiedykolwiek podróżowali gościńcem, bo cały czas trzymali się z daleka od głównych szlaków. Miało to swoje uzasadnienie, ale kilkugodzinne skakanie po drzewach wcale nie było takie miłe. Zwłaszcza że nie miała szans na dorównanie ich kondycji.
Już dobre kilka godzin temu przekroczyli granice Kraju Deszczu, obecnie znajdowali się na zachodzie Kraju Ognia. Pein mówił, że spodziewał się walki z siłami Wioski Ukrytej w Liściach, ale żadne z nich o tym nie myślało. Myśli kolorowookiej wciąż krążyły wokół jej współlokatora. Nie mogła zrozumieć sytuacji, jaka miała miejsce nim, wyruszyli z siedziby, takie zachowanie nie pasowało do Uchihy. W głowie wciąż miała jego słowa, które odbijały się echem. Nie zamierzała sprawić, by żałował wstawiennictwa za nią u Lidera, wręcz przeciwnie, chciała udowodnić, że mimo iż nie jest pełnoprawnym członkiem organizacji, może im się przydać. Nie tylko ze względu na jej wrodzoną umiejętność. Chciała, by spojrzeli na nią inaczej.
Mirai tak pochłonęły te myśli, że nawet nie zorientowała się jak jej noga, ześlizgnęła się z grubego konara. Działo się to tak szybko, że nie zdążyła krzyknąć, by zaalarmować towarzyszy przed nią. Bezwładnie leciała w dół ku ziemi, desperacko próbując złapać się jakiejś gałęzi, by wyhamować, ale żadna nie była na tyle gruba i stabilna. Zamknęła oczy, przestając walczyć. Czekała na bolesne zderzenie, które nie nadchodziło.
- Mogłabyś bardziej uważać, jeszcze coś sobie zrobisz – Zdziwiona spojrzała na swojego wybawcę. Zarumieniła się lekko ze wstydu. Jak mogła być aż tak nieuważna. W ostatniej chwili wpadła prosto w czyjeś silne ramiona. Koolorowooka już nie raz przekonała się na własne oczy o umiejętnościach towarzyszy, ale taka szybkość reakcji była wręcz niesamowita.
- Zamyśliłam się. Dziękuję Kisame – Uśmiechnęła się delikatnie w stronę rekinowatego, który szczerzył do niej swoje kły. W duchu dziękowała, że to on ją złapał nie Itachi, bo już całkowicie musiałaby się spalić ze wstydu.
- Proponuje więcej skupienia na misji, a mniej o fajerwerkach – Oboje spojrzeli w górę gdzie na gałęzi stał Uchiha, którego wyraz pozostawał nieodgadniony. Żadne z nich nie wychwyciło aluzji chłopaka do wybuchających figurek Deidary. Sam nie wiedział właściwie, dlaczego założył, że blondynka zamyśliła się na temat artysty, ale w sumie trzeba było być głupcem, żeby tego nie zauważyć. Czarnooki cieszył się, że dziewczyna jest z nimi, a nie została w organizacji. Zastanawiał się, czy ona wiedziała, do czego zmierzały zamiary blondyna, a jeśli nawet nie czy odwzajemniała te uczucia, albo czy mogłaby je odwzajemniać?
- Ruszcie się, nie mamy czasu – Warknął w końcu na towarzyszy. Nie mógł zaprzątać sobie głowy takimi głupotami jak Mirai i Deidara, a ten temat dość często gościł w jego głowie. Wystarczyło, że dziewczyna była rozkojarzona, on nie mógł sobie na to pozwolić.
- Ktoś wstał lewą nogą – Kisame szepnął jej do ucha, a ona uśmiechnęła się szerzej. Mężczyzna postawił ja na ziemi, po czym sam wskoczył ponownie na drzewo, chcąc dogonić towarzysza, który ruszył, nie czekając na nich. Mirai patrzyła, jak się oddalają, po czym westchnęła ciężko. Nie znała Itachiego długo, ale takie zachowanie zupełnie do niego nie pasowało, a to ją zaniepokoiło. Choć może Kisame miał racje, może wstał z łóżka lewą nogą? Nie mogła się nad tym dłużej zastanawiać i tak została daleko w tyle. Jeszcze tego jej brakowało, by zgubiła się w tym lesie.
Cały dzień byli w drodze. Postój był jeden. Półgodzinny na krótki posiłek. Gdy zaczęło zmierzchać nogi dziewczyny powoli, odmawiały posłuszeństwa. Jej kondycja nie była tak dobra, jak towarzyszy, którzy wydawali się być po zwykłym spacerze. Musiała odpocząć albo zemdleje. Kisame i Itachi zauważyli dawno, że siły Mirai spadały, ale chcieli zobaczyć jak będzie sobie radzić. Ku ich zdziwieniu nie pisnęła ani słowa, choć widzieli, jak ledwo stawia kolejne kroki.
Postanowili zatrzymać się tej nocy w jakiejś gospodzie w małej wiosce. Nie było żadnego shinobi, ale dla bezpieczeństwa zdjęli swoje płaszcze, nim opuścili las. Pokój, jaki wynajęli, nie był luksusowy. Były trzy łóżka, dwie szafy i dwa fotele oraz prywatna łazienka. Czyli wszystko, czego potrzebowali. Mirai bez zastanowienia zajęła łazienkę, by wziąć gorącą kąpiel, a potem bez zbędnych rozmów poszła spać. W tamtej chwili nie interesowało jej nic poza miękkim materacem i czystą pościelą, która pachniała lawendą.  

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz