Szedł szybko korytarzami siedziby. Chciał jak najszybciej odbyć rozmowę z Liderem, zdać raport i dowiedzieć się co zrobić z dziewczyną, która aktualnie siedziała w jego pokoju.
Zatrzymał się przed dużymi dębowymi drzwiami. Zapukał dwa razy, po czym wszedł do środka. Przywitała go absolutna ciemność, jedynym źródłem światła była dogasająca świeca na dużym biurku, które zawalone było masą dokumentów. Pein najwyraźniej nie wymienił przepalonej żarówki.
- Itachi już wróciliście? – Z ciemności wyłoniła się kobieta, która stanęła w blasku świecy. Teraz bez problemu mógł przyjrzeć się jej spokojnym oczom w kolorze bursztynu i dokładnie ułożonym, krótkim, niebieskim włosom, w których tym razem nie było papierowego kwiatu. Ubrana była w płaszcz Akastuki. Itachi zastanawiał się, czy kiedykolwiek widział ją bez niego, ale nie mógł sobie tego przypomnieć.
- Droga minęła bez przeszkód, Konan – Odparł beznamiętnie. Nie z nią chciał rozmawiać w tej chwili. Gdzieś z tyłu pomieszczenia dało się usłyszeć szmer, a potem dźwięk szurającego o podłogę krzesła. Itachi mimowolnie się spiął. Przecież nikt nie odczuwał przyjemności na rozmowę z szefem.
- Aktualnie jest w moim pokoju. Kim ona właściwie jest? – Spytał, chcąc znać odpowiedzi na nurtujące go pytania.
- Dobrze, bardzo dobrze. Dopóki nie wymyśle co z nią zrobić ma tam zostać, a ty jesteś odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo Uchiha – Brunet zmarszczył brwi, a usta zacisnął w wąską linię. On jako morderca własnego klanu miał być odpowiedzialny za życie jakiejś gówniary? To lekki absurd albo dobry żart. Niestety wiedział, że Pein nie słynie z poczucia humoru.
- Słyszałeś o klanie Himitsu? Musiałeś słyszeć bez wątpienia, mieszkali w Konoha...
- Podobno, w co trzecim pokoleniu rodził się chłopiec, który widział przyszłość. Wioska rozkazywała zabijać te dzieci, stanowiły zbyt duże zagrożenie – Odparł beznamiętnie, sięgając w odmęty pamięci, nie mogąc powiązać tego klanu z pojawieniem się nieznajomej w organizacji.
- Właśnie, chłopcy. Pomyśl, o ile łatwej byłoby ukryć dziewczynkę? W historii była tylko jedna. Łatwo by było podmienić dzieci i ogłosić, że chłopiec zmarł, a dziecko wywieźć z kraju i ukryć gdzieś daleko, gdzieś za oceanem, gdzieś gdzie nikt by jej nie znalazł – Pein mówił wolno, a Itachi łączył fakty, które składały się w całość, w sekret o imieniu Mirai.
- Dlatego zapytała wtedy, czy to na mnie czekała i powiedziała Kisame, że widziała mnie w snach.. – Na jego twarzy pojawiło się zrozumienie, a w jego głowie pojawił się obraz zawstydzonej dziewczyny w kajucie. Pein uśmiechnął się szyderczo w ciemności, czego nikt nie zauważył. Do tej pory tylko przypuszczał, że to tej dziewczyny szukał. Jej zdolności były tajemnicą i stały pod znakiem zapytania, ale Uchiha dał mu właśnie pewność.
- Nie widziała cię, a zapewne konsekwencje twojego przybycia. Nawet dla niej przyszłość jest tajemnicza i mglista. Nie będzie członkiem organizacji, a jedynie użytecznym gościem. To dobra perspektywa dla młodej, samotnej dziewczyny w świecie shinobi – Nie rozumiał i nie podzielał opinii Lidera, ale nie miał prawa jej podważać, miał misje i musiał jej podołać.
Wrócił od razu do pokoju nawet, nie wchodząc do kuchni. Musiał poważnie porozmawiać z Mirai, ustalić zasady i uporządkować fakty. Stanął jednak jak wryty, gdy dostrzegł, że blondynka wciąż była na łóżku, ale jej głowa leżała bezwładnie na poduszce, oczy miała zamknięte, oddech miarowy i spokojny. Spała. Po prostu spała.
Żadna dziewczyna jeszcze nie spała w jego łóżku, co nie znaczyło, że nie z nim.
Niepewnie i bez dźwięku podszedł do niej, ostrożnie by jej nie obudzić. Rozwiązał jej wstążkę od peleryny i zdjął buty. Nakrył ją kocem, który znalazł w szafie, a sam usiadł na fotelu. Wyciągnął nogi, a głowę podparł na dłoni. Patrzył na śpiącą blondwłosą. Nie mógł uwierzyć, że ktoś tak kruchy i bezbronny miał tak potężną moc. Jak miał ją chronić, skoro sam chciał ją w tej chwili wykorzystać do prywatnych celów?
CZYTASZ
Krwawa Pełnia
Fanfic"To przypadek tworzy najpiękniejsze historie o miłości. Uczucie rodzi się w miejscach, po których się tego nie spodziewamy, w czasie, w którym o tym nie marzymy, w ludziach, którzy jeszcze do niedawna się nawet nie znali. Wciąż zachwycam się tą che...