Rozdział 23

170 12 3
                                    


Mirai dzięki swojemu jutsu przeniosła ich na granie Kraju Trawy zużywając przy tym całą swoja chakrę. Na szczęście półgodziny drogi od miejsca, w którym wylądowali, znajdowała się niewielka osada, w której znaleźli miejsce do spania. Mirai weszła drzwiami frontowymi i wynajęła pokój z dwuosobowym łóżkiem, by nie wzbudzać podejrzeń. Jedna osoba chcąca pokój z trzema łóżkami byłaby nazbyt rzucająca się w oczy. Gdy tylko dostała klucze od razu ruszyła na piędro, po czym otworzyła na szeroko okno, w którym od razu pojawił się Uchiha. Uzgodnili, że wejście z nieprzytomną dziewczyną frontowymi drzwiami oznaczałoby za dużo pytań.
Itachi ostrożnie położył rudowłosą na jedynym łóżku w pomieszczeniu, po czym opuścił pokój tak samo, jak wszedł, mówiąc, że idzie po jakieś jedzenie. W końcu zaczynało już świtać, a oni nic nie jedli od obiadu dnia wcześniejszego.
- Jak jest twoja historia? – Mirai przysiadła na skraju łóżka i odgarnęła kosmyk rudych włosów, jaki przysłonił twarz nieprzytomnej dziewczynie. Wyglądała na szesnaście lat, miała długie, czarne rzęsy i mleczną cerę. Nie była ani ładna, ani brzydka. Gdyby nie rude włosy nie wyróżniałaby się z tłumu na ulicy.
Mirai korzystając z okazji, że dziewczyna wciąż jest nieprzytomna, a Itachi wyszedł, postanowiła skorzystać z toalety w końcu ostatnie dni, spędziła w lesie, a tam nie było szans na łazienkę z ciepłą wodą.
W czasie, kiedy ona zdążyła się wykąpać Itachi zrobił zakupy i zdążył wrócić do pokoju. Rudowłosa wciąż się nie budziła, a oni zdążyli zjeść śniadanie.
- Co teraz? – Mirai zagadała, sprzątając po ich skromnym posiłku, jakim były kulki ryżowe.
- Wszystko zależy od tego, co ona powie. Już wysłałem wiadomość do Kisame właśnie do nas zamierza, mamy się spotkać na przecięciu trzech krajów – Mirai chciała o coś zapytać, ale przerwał jej cichy jęk i skrzypienie materaca. Od razu znalazła się przy łóżku dziewczyny, która zdążyła otworzyć już oczy i złapać się za głowę, która musiała ją najwidoczniej boleć po upadku.
- Jak się czujesz? – Mirai swoim pytaniem przyciągnęła uwagę rozbieganych, czerwonych oczu dziewczyny.
- Gdzie jestem? Kim ty jesteś? – Dziewczyna uważnie rozglądała się po pomieszczeniu, nie mogąc się na niczym skupić. Widać nie przypominała sobie wydarzeń z minionej nocy. Jej spojrzenie zatrzymało się na sylwetce Uchihy, zmrużyła oczy, jakby chcąc sobie przypomnieć, skąd go zna.
- Uchiha Itachi – Pisnęła przerażona, po czym odsunęła się na sam skraj łóżka. Mirai uśmiechnęła się przelotnie, Itachi jak zawsze wzbudzał panikę i strach gdzie by się nie pojawił. Karowłosy dostrzegł to i zgromił ją spojrzeniem, ale blondwłosa nic sobie z tego nie robiła.
- Skoro wiesz, kim ja jestem, wypada, żebyś i ty się przedstawiła – Burknął podchodząc do blondwłosej, którą dziewczyna dopiero teraz zauważyła.
- Uzumaki Karin – Odparła cicho, zwieszając spojrzenie na swoje ręce, którymi nerwowo zaczęła się bawić kołdrą.
- Powiesz mi, dlaczego mój brat chciał Cię zbić? – Rudowłosa patrzyła na niego, po czym zaczęła sobie przypominać wszystko, co działo się w Dolinie Końca. Zmrużyła oczy, po czym zaczęła uważnie przyglądać się parze. Z jej informacji straszy Uchiha był w Akatsuki, a do tego był draniem bez serca niewahającym się przed niczym za to blondynkę, widziała pierwszy raz w życiu, nawet o niej nie słyszała, ale skoro byli razem to zapewne też była z Akatsuki. Pytanie, czego od niej chcieli i czemu jej pomogli?
- Chciałam odejść z jego grupy – Odparła ostrożnie, uznając, że na razie może powiedzieć im prawdę.
- To z powodu dziecka, którego się spodziewasz? – Tym razem głos zabrała Mirai. Widziała jak na twarzy Karin, pojawił się szok i niedowierzanie, a później smutek. Itachi zapewne też dostrzegł reakcje dziewczyny, bo drgnął mimowolnie. Co się dziwić zaraz może okazać się, że będzie wujkiem.
- Skąd wiecie o dziecku? Sama dowiedziałam się kilka dni temu i nikomu nie mówiłam? – Nie mogła uwierzyć, jak to się mogło stać, że nawet Akatsuki o tym wiedziało.
- To dziecko mojego brata? – Itachi nie przerywał tego małego przesłuchania.
- Nawet jeśli to co? Akatsuki nie zabierze mi dziecka! – Rudowłosa cofnęła się, jeszcze szczelniej okrywając się kołdrą, a w kącikach jej oczu błysnęły łzy. Mirai spojrzała karcąco na towarzysza, który doprowadził do tego, że Karin poczuła się jak zaszczute zwierzę w klatce. Był mordercą i draniem, ale mógł, chociaż spróbować być bardziej taktowny w zaistniałej sytuacji.
- Spokojnie jesteśmy t,u powiedzmy, że prywatnie. Akatsuki nie chce twojego dziecka, za to my chcemy Ci pomóc, ale musimy wiedzieć, kto jest ojcem – Mirai postanowiła ratować sytuacje, by nie wymknęła się spod kontroli. Na szczęście jej słowa uspokoiły ich gościa, bo dziewczyna momentalnie się rozluźniła, oddychając z ulgą.
- On nie wie o tym.. Bałam się mu powiedzieć – Z trudem wykrztusiła to z siebie, patrząc głęboko w oczy blondynce, która z kolei spojrzała na Uchihe, który patrzył beznamiętnym wzrokiem w ziemie. No cóż, ich przypuszczenia się potwierdziły. W normalnych warunkach pogratulowałaby swojemu towarzyszowi, ale to nie były normalne warunki. Odkąd go spotkała, miała nieodparte wrażenie, że określenie "normalne" przestało funkcjonować w jej słowniku.
- Co teraz ze mną będzie? – Karin już nie ukrywała łez, które powoli spływały po jej policzkach. Niestety mimo współczucia, jakie w tamtej chwili czuła do niej blondynka nie umiała odpowiedzieć na jej pytania, nie ona była od podejmowania takich decyzji. Miała tylko nadzieje, że Uchiha nie zrobi nic głupiego.
- Na razie pójdziesz z nami, a później coś wymyśle –Itachi odwrócił się napięcie, nawet na nie nie patrząc, a później wyskoczył przez okno, kierując się tylko w sobie znaną stronę. Mirai patrzyła za nim chwile, chcąc wiedzieć, o czym myślał w tej chwili, po czym wyrwana z letargu przez szloch Karin przysiadła się do niej, obejmując ramieniem. Nie wiedziała czemu, pozwalała jej płakać w swoją sukienkę, ale pomyślała, że gdyby była na jej miejscu też chciałaby się komuś wypłakać.

Uchiha wrócił do pokoju grubo po północy. Spodziewał się, że zastanie obie dziewczyny śpiące w łóżku, ale zdziwił się, gdy zauważył siedzącą na jednym z krzeseł Mirai z czarką herbaty w ręku. Karin w tym czasie leżała zwinięta w kłębek na łóżku przykryta kołdrą z zaschniętymi śladami po łzach na policzkach. Bez słowa dosiadł się do blondynki, która również w milczeniu nalała herbaty do czarki i przysunęła bliżej niego. Z niemą wdzięcznością wziął naczynie i upił zimny już napój, zerkając na towarzyszkę, która uważnie patrzyła na swoje pomalowane na czarno paznokcie. Był jej wdzięczny za tę ciszę. Z uwagą obserwował, jak wolno podnosi naczynie i bierze łyk herbaty. Połowa jej bladej twarzy była oświetlona jedynie bladym blaskiem księżyca wpadającym przez okno. Wydawała się niezwykle tajemnicza, a przy tym niebezpiecznie piękna. Sam wziął łyk, czując, że powoli zasycha mu w gardle, a przecież nie powinnien myśleć w ten sposób o Mirai.
- Co zdecydowałeś? – Spytała cicho, prawie nie ruszając przy tym wargami, zerknął ponownie na śpiącą dziewczynę, po czym westchnął ciężko. Nie miał innego wyjścia.
- Muszę poprosić Peina, żeby pozwolił jej zostać w organizacji. Nie mogę jej tu zostawić samej, a w Ame jest zbyt niebezpiecznie – Odparł spokojnie, znów upijając zawartość naczynia. Mirai pokiwała głową na znak zgody, ona również uważała, że Karin powinna być jak najbliżej Uchihy, a w razie jego nieobecności w organizacji nie spotka ją żadna krzywda. Bardziej obawiała się negatywnego stosunku Peina do całej sprawy.
- Porozmawiam z Liderem, powiem, że widziałam, że to dziecko jest ważne – Szepnęła. Gdy została sama, myślała o tym, jak można podejść Lidera, by przystał na ich prośbę i jedyną sensową opcją wydawało jej się kłamstwo, choć przecież powie pół prawdy. Dziecko Sasuke musiało być ważne, bo inaczej nie zobaczyłaby Doliny Końca. Jedynie zastanawiała się dlaczego, ale była niemal pewna, że odpowiedź przyjdzie sama pewnego dnia. Wystarczyło jedynie je chronić i cierpliwie czekać.
- Naprawdę zrobisz to dla mnie? – Jego zszokowany głos sprawił, że spojrzała w jego onyksowe oczy, które przez krótką chwile zapłonęły dziwną iskrą, jakby znów wróciło do nich życie. Uśmiechnęła się delikatnie na ten oszałamiający widok. Przez jej głowe przeleciała szalona myśl, jakby to było każdego dnia oglądać ten błysk. Tajemniczy, przyciągający, a jednak niebezpieczny. Jego maska obojętności i chłodu na chwile opadła.
- Zrobię.

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz