Rozdział 11

219 13 2
                                    

  Pierwsze promienie słońca wpadły do pokoju przez duże okno. Gdy tylko musnęły twarz śpiącej dziewczyny, zaczęła nerwowo marszczyć nos, jakby chciała zatrzymać sen jeszcze na moment. Po chwili jej powieki drgnęły nerwowo, by za moment ukazać jej niezwykłe oczy spowite jeszcze mgłą snu. Chwile zastanawiała się, gdzie jest i co się stało, nim zasnęła, a po chwili drgnęła nerwowo, podnosząc się do siadu.
- Ja.. Przepraszam, zasnęłam – Wybełkotała nerwowo, gdy uświadomiła sobie, że nie jest sama. Na fotelu po przeciwnej stronie siedział Itachi, który nawet nie krył tego, że się jej przyglądał, przez co poczuła się jeszcze bardziej zmieszana.
- Nie dziwie się, przebyłaś długą drogę Himitsu – Odparł jak zawsze obojętnie. Dziewczyna przechyliła głowę, patrząc na niego pytająco.
- Twoje nazwisko to Himitsu. Nie wiedziałaś? – Spytał, ale domyślał się odpowiedzi.
- Nigdy nie słyszałam takiego nazwiska, nie mam rodziny. Nie wiem, co się z nimi stało. Wychowywałam się w Świątyni Księżyca odkąd, pamiętam – Wolała być z nim szczera. Przez te kilka dni podróży zdołała zauważyć, że Uchiha nie należał do zbyt rozmownych. Wiedział jednak więcej o niej niż ona sama, dlatego postanowiła wykorzystać jego wylewność, bo nie miała pewności ile może potrwać.
- Twój klan nie żyje. Wybito go dziesięć lat temu, ale okoliczności nie są znane. Mieszkali w kraju Ognia w wiosce Ukrytej w Liściach. Jesteś ostatnią żyjącą potomkinią, ale nie to jest najważniejsze. Jesteś również pierworodną córką głowy klanu w trzecim pokoleniu – Powinna czuć smutek, ale jak tęsknić za ludźmi, których nigdy się nie widziało, a którzy oddali Cię niczym zwierzę, z którego nie było pożytku? Itachi przerwał, dając jej czas na przyswojenie faktów, ale nie docenił jej. Blondwłosa od razu przypomniała sobie rozmowę ze swoim przyjacielem, gdy chciała mu powiedzieć o swojej dziwnej przypadłości, mówił jej wtedy o tym klanie, o którym mówił jej właśnie karooki.
- Mogę dostrzec przyszłość – Powiedziała pewnie, patrząc w jego oczy, które były dziwnie matowe. Zupełnie tak jakby w środku nie było człowieka, a zwykła kukła, która egzystuje w tym świecie. Przez moment zapragnęła wiedzieć, co wydarzyło się w jego życiu, że znalazł się w tym momencie i tym miejscu. Później uświadomiła sobie, że są sprawy, o których lepiej nie wiedzieć, a przynajmniej nie tak szybko.
- Dokładnie. Zgodnie z prawem powinnaś zginąć podczas narodzin, ale twoim rodzicom udało się jakoś Cię ukryć. Zapewne zginęli, broniąc swojego sekretu – I wtedy poczuła ukłucie żalu. Jej serce dotknęła lodowa dłoń. Całe życie myślała, że rodzice oddali ją, bo nie chcieli dziecka. Tymczasem oddali ją, by mogła żyć, tym samym poświęcając swoje życie.
- Co ja właściwie tu robię? – Spojrzała w jego oczy, które teraz zionęły pustka, tak jakby zabrano z nich wszelkie emocje. Tym razem to on nie mógł oderwać od niej wzroku. Ta dziewczyna fascynowała go w sposób, którego nie rozumiał. Raz była uległa i zawstydzona później w przypływie odwagi stawała się dumna, by następnie stać się skorupą człowieka. Myślał, że rozpłacze się na wzmiankę o rodzicach, ale musiała być silniejsza, niż myślał.
- Lider Akatsuki odnalazł Cię i kazał sprowadzić do kryjówki. Jesteśmy organizacją, której celem jest wprowadzenie pokoju na świecie, chodź nasze postępowanie w drodze do celu, mija się z przykładnym i moralnym. Jest dziesięcioro członów, przestępców klasy S. Działamy w parach wykonując misje zlecone przez Peina, Lidera – Choć nie odpowiedział właściwie na jej pytanie Mirai słuchała uważnie. Wolała wiedzieć, w co się właściwie wpakowała, choć nie przyszła tu do końca z własnej woli. Nie rozumiała tylko jednego.
- Jestem waszym więźniem? – Zapytała, by wyjaśnić nurtującą ją kwestię.
- Lider nazwał Cię gościem. Powiedz mi czy czujesz się jak więzień? – Itachi patrzył się na nią tak intensywnie, że znów zrobiło jej się głupio. Spojrzała na swoje dłonie. Czy czuła się jak więzień? Ani on, ani Kisame nie zrobili nic, by mogła się tak poczuć, choć na chwile, a Uchiha nawet kupił jej ubrania i pozwolił spać w swoim łóżku. Zdecydowanie nie czuła się jak więzień.
- Goście mogą odejść, jeśli mają na to ochotę – Szepnęła. Nie czuła się więźniem, ale nie czuła chęci siedzenia w organizacji złożonej z morderców, którym miała usługiwać. Zwłaszcza że dopiero dowiedziała się, kim jest i, że tak właściwie nie miała żadnego wpływu na swój dar. Nie umiała go używać, a nawet parę dni temu usilnie nie wierzyła, że mogłaby go posiadać.
- To prawda niestety jesteś specyficznym gościem, ale zapewniam, nie spotka Cię żadna krzywda, a jeśli tak osobiście wymierzę kare temu, kto tego spróbuje. Teraz chodźmy, powinnaś coś zjeść. Na pewno jesteś głodna – Czy mogła zaufać mordercy klasy S? Czy mogła poczuć się bezpiecznie w kryjówce tajemniczej organizacji? Odpowiedź była prosta. Nie mogła, ale nie miała wyjścia. Wstała z łóżka i podeszła do mężczyzny, który zadowolony z przebiegu ich rozmowy wstał i ruszył w stronę kuchni wraz z kolorowooką dziewczyną.  

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz