Rozdział 12

201 14 1
                                    


  Budynek, w którym mieściła się organizacja, był imponujących rozmiarów. Mirai uważnie przyglądała się mijanym korytarzom oraz drzwiom, ale za nic nie mogła się odnaleźć. Itachi za to swobodnie szedł przed nią w ciszy. Zatrzymali się, a chłopak otworzył przed nią drzwi, zachęcając do wejścia gestem dłoni. Zawahała się, niepewnie spojrzała w ciemne oczy towarzysza. Obiecał jej, że nie stanie jej się krzywda i o ile obietnica z ust kogoś takiego jak on była niewiele warta, była to jedyna rzecz, jakiej mogła się teraz trzymać. Opanowała swoje myśli, po czym przekroczyła próg. Nie mogła dostrzec nikłego uśmiechu chłopaka, który wszedł do pomieszczenia zaraz za nią.
Kuchnia była połączona z jadalnią. Nie było tu zbyt ciekawie, wszystkie urządzenia potrzebne do wyżywienia organizacji oraz duży stół z krzesłami dla każdego członka. Całość utrzymana była w jasnych kolorach oraz drewnie. Kolorowooka spodziewała się czegoś innego, ale na razie nie miała na co narzekać.
- Mirai znów się widzimy – Kisame uśmiechnął się do niej znad parującego kubka kawy której woń wypełniała całe pomieszczenie. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i usiadła na krześle obok. Itachi w tym czasie zaczął robić im coś do jedzenia.
- To jest ta cenna rzecz, po którą grzaliście aż do Kraju Księżyca? – Dopiero teraz dziewczyna zauważyła, że przy stole siedzi ktoś jeszcze. Szorstki głos mężczyzny ociekał sarkazmem. Mężczyzna patrzył na nią znad gazety zielonymi oczami bez źrenic oraz z czarnymi białkami, wydawało jej się, że ocenia ja niczym zwierzę, które miał zamiar kupić. Mulat miał długie brązowe włosy opadające na ramiona, ale najdziwniejsze było to, że wyglądał jakby jego ciało, było pozszywane grubymi, czarnymi nićmi. Mirai wzdrygnęła się na samą myśl o tych niciach.
- Jak dla mnie wygląda jak osoba, a nie rzecz Kakuzu – Itachi odparł spokojnie, stawiając przed nią kanapki i kubek z herbatą, ale jego groźny wzrok był wyraźnym ostrzeżeniem dla mężczyzny, który wrócił do gazety, brzdąkając pod nosem coś o kolejnej gębie do wykarmienia. Mirai spojrzała na niego niechętnie, po czym zaczęła jeść słuchając rozmowy Itachiego i Kisame.
- Siemka zjeby! – Drzwi do kuchni otworzyły się tak szybko, że uderzyły o ścianę. Koloroowoka podskoczyła na krześle i mimowolnie przysunęła się bliżej rybowatego. W drzwiach stał mężczyzna o siwych włosach, zaczesanych do tyłu i fiołkowych oczach, ubrany był tylko w długie spodnie, przez co wyraźnie było widać jego wyrzeźbioną klakę i parę blizn zapewne pamiątek po walkach. Rzeczą, jaka od razu rzucała się w oczy, był sporych rozmiarów, metalowy wisior, jaki zwisał na jego szyi z dziwnym emblematem, jakiego nigdy w życiu nie widziała. Wyglądał normalnie, ale jego uśmiech i wzrok szaleńca budził niepokój.
- Hidan znów zgubiłeś koszulkę? – Kakuzu burknął na dzień dobry, nawet nie odrywając wzroku od gazety.
- Jakbyś miał taką klatę jak ja, też byś chodził bez wszystkie Panienki na to lecą – O ile to było możliwe, na jego ustach pojawił się jeszcze szerszy i lubieżny uśmieszek niż przed tym. Mirai z kolei znów przysunęła się w stronę Kisame tak, że stykała się z nim barkiem. Niebieskoskóry widząc reakcję dziewczyny na kolejnego członka Akatsuki nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.
- Ej, a tak właściwie kto to? Lider przecież zabronił dziwek w organizacji! – I w tym momencie stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Krzesło upadło z hukiem na ziemie, a siwowłosy znalazł się przy ścianie na jego krtani, boleśnie zaciskała się dłoń. Mirai z odruchu zasłoniła usta dłonią, Kisame przestał się uśmiechać, a Kakuzu odłożył gazetę. Wszyscy w skupieniu czekali na to, co się stanie.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. Mirai Himitsu jest gościem Lidera, ma być traktowana z należytym szacunkiem przez członków organizacji, a jeśli dowiem się, że włos spadł jej z głowy, osobiście pofatyguję się do osoby, która sprawiła jej przykrość. Zrozumiałeś Hidan co powiedziałem? – Głos Itachiego osiągnął zero absolutne, a gdyby wzrok mógłby zabijać to siwowłosy, byłby już martwy. Hidan posłusznie przytaknął, a Uchiha puścił go, cofając się krok w tył. Jego mimika była tak opanowana jakby całe zajście, nie miało miejsca. Spojrzał na blondynkę. W jej oczach dostrzegł przerażenie, ale nie miał wyjścia. Chcąc ją chronić, musiał być stanowczy i bezwzględny.
- Mirai skoro się najadłaś, możemy iść? – Spytał, a ona bez słowa i w pośpiechu ruszyła do drzwi. Posłała przerażone spojrzenie Kisame i szybko ominęła Hidana, który z mordem patrzył na Uchihe. Pośpiesznie wyszła razem z karookim.
- Co ja zrobiłem?! Pieprzony obrońca uciśnionych!! – Usłyszała krzyki siwowłosego, którego chyba zabolała duma po tym, co zrobił Itachi.
- Zamknij się Hidan – Spojrzała na chłopaka, który szedł tuż koło niej. Może i widziała przyszłość, ale oddałaby wszystko, żeby w tej chwili ,,móc dowiedzieć się co on miał w głowie, bo jego twarz zostawała w dalszym ciągu nieodgadniona. Jednego była pewna. Itachi Uchiha był niewątpliwie najbardziej niezrównoważoną i zmienną osobą, jaką poznała w życiu, a to czyniło go potężnym sojusznikiem, jak i najbardziej przerażającym wrogiem.  

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz