Rozdział 9

193 16 2
                                    

  Byli w podróży niemal tydzień jak nie więcej. Nieustanie brnęli naprzód do swojego celu bez zbędnych przerw i odpoczynku. Mirai nie spała od dwudziestu sześciu godzin i nie miała siły dalej włóczyć nogami, miała dość i chciała odpocząć. Jej towarzysze natomiast wydawali się nie odczuwać zmęczenia, podążając tuż przed nią, chcieli jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
Kilka godzin temu przekroczyli granice dzielącą Kraj Lasów od Kraju Deszczu, a więc zostało im niewiele, by dotrzeć do Ame-gakure. Na niebie pojawiły się już ciemne chmury, które zasłoniło słońce, ale na szczęście nie zaczęło jeszcze padać.
- Może moglibyśmy zrobić postój? – Zapytała nieśmiało, gdy zrównali się krokiem. Obaj mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia, jakby analizowali uwagę dziewczyny.
- Jeśli dobrze pójdzie, dotrzemy do wioski o zmierzchu, a postój to niepotrzebnie opóźni – Odparł Itachi beznamiętnie nie zwalniając przy tym kroku. Mirai westchnęła, nie to chciała usłyszeć.
Ledwo co włóczyła nogami, które z każdym krokiem odmawiały jej posłuszeństwa. Itachi i Kisame wyprzedzali ją teraz o kilka metrów. Walczyła z granicą bólu i zmęczenia, ale dla niej to było stanowczo za długo. Musiała odpocząć. Jej nogi zadrżały, a ona potknęła się o kawałek wystającej gałęzi. Upadła prosto na kolana, kalecząc przy tym dłonie, z których popłynęła krew. Syknęła, co wywołało zainteresowanie towarzyszy.
- Mirai już niedaleko, wstawaj – Uchiha spojrzał na nią obojętnym wzrokiem, ale ona nie drgnęła. Dalej na kolanach siedziała na ziemi, nie miała siły się podnieść. Brunet łypnął wzrokiem na towarzysza, który od razu ruszył w stronę dziewczyny.
- Dawaj dzieciaku, nie mamy czasu – Kisame nie owijał w bawełnę, z łatwością uniósł wątłą dziewczynę w górę, trzymając ją twardo w ramionach. Na jej policzkach pokazał się rumieniec, ale nie protestowała ani nie wyrywała się. Wolałaby, ją niósł, niż miałaby iść sama lub opóźniać marsz.

Tak jak Itachi mówił, tuż o zmierzchu przekroczyli bramę wioski Deszczu. Widząc jakie płaszcze nosili przybysze, żaden ze strażników nie ważył się ich zatrzymać ani legitymować, ludzie schodzili im z drogi. Akatsuki w tej wiosce byli znani i szanowani. Przywitały ich również pierwsze krople deszczu. Kisame postawił na ziemi Mirai, która zdążyła się obudzić i założyć kaptur swojej peleryny, który skutecznie ukrywał jej tożsamość.
Mijali kolejne budynki wykonane z metalu, które pięły się ku niebu. Blondynka z zachwytem oglądała konstrukcje, które w żaden sposób nie były ze sobą powiązane. Pierwszy raz w życiu widziała coś tak imponującego aż ciężko uwierzyć, że mogli to wybudować ludzie.
Gdy znaleźli się przy najwyższym budynku, który górował nad pozostałymi, nie mogła powstrzymać westchnięcia. Stanęli właśnie przed setkami schodów prowadzących na sam szczyt, myślała, że po opuszczeniu świątyni nie będzie już musiała pokonywać takich ilości tych cholernych stopni.
- Nie lubię chodzić po schodach – Szepnął Itachi, ale ona to usłyszała i uśmiechnęła się smutno. Gdy go zobaczyła po raz pierwszy, powiedział dokładnie to samo.

Wspięli się praktycznie na szczyt budynku, po czym Kisame pożegnał się i zostawił ją samą razem z przerażającym towarzyszem na korytarzu, który był oświetlany przez gołe żarówki co kilka metrów. Spojrzała niepewnie na Uchihe, który nie wyglądał na zadowolonego, ale po chwili ruszył naprzód, dłonią nakazując iść za sobą.
Doszli do jednych z wielu drzwi, które chłopak otworzył i wpuścił ją przodem. Zdziwiona rozejrzała się po nie dużym pokoju, który był czyjąś sypialnią. Jedynym źródłem światła było duże okno ukazujące panoramę miasta. Powoli zdjęła przemoczoną pelerynę, kładąc ją na oparciu krzesła, które stało przy małym drewnianym biurku. Zauważyła również duże dwuosobowe łóżko przy jednej ze ścian, szafkę nocną obok, fotel, półkę na książki i drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki. Popatrzyła niespodziewanie na chłopaka, nic nie rozumiejąc.
- To mój pokój, zaczekaj tu na mnie i rozgość się, przyjdę niedługo – Nie chciał od razu prowadzić jej do Lidera, a zostawić ją w kuchni nie mógł, ponieważ nie wiadomo co te świry mógłby jej zrobić. Nie miał innego wyjścia jak schować ją u siebie. Mirai usiadła posłusznie na skraju łóżka, a on posyłając jej ostanie spojrzenie, wyszedł i udał się do gabinetu Lidera, by dowiedzieć się o przyszłości dziewczyny.

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz