Rozdział 27

159 14 3
                                    


Mirai zadowolona szła między leśnymi gęstwinami, rozkoszując się zapachem lasu. Tak dawno nie miała okazji wyrwać się z siedziby organizacji w towarzystwie innym niż Kisame i Uchiha, że chciała rozkoszować się tą chwilą jak najdłużej. Nawet nieustanne gadanie Deidary nie przeszkadzało jej w podróży. Uwielbiała tego zakręconego blondyna, ale czasami jego towarzystwo stawało się uciążliwe.
Mimowolnie zerknęła na chłopaka idącego obok niej i narzekającego na to, że podróżują piechotą, a nie lecą na jego sztuce. Uśmiechnęła się delikatnie. Nawet teraz patrząc na niego, miała wrażenie, że mimo bycia mordercą i shinobi rangi S Deidara wygląda jak chłopak przychodzący do domu dziewczyn, żeby poznać jej rodziców, jest dobry dla zwierząt domowych. Itachi z kolei wyglądał jak ktoś, kto przychodzi do czyjegoś domu tylko po to, żeby go spalić dla zabawy.
Na jej policzkach pojawił się lekki rumieniec. Sama nie wiedziała, dlaczego pomyślała teraz o Itachim i dlaczego właściwie porównywała go z Deidara. Zdecydowanie jej myśli zaczynały schodzić na złe tory. Zwłaszcza teraz gdy karooki po prostu pozbył się jej jak zbędnej rzeczy.
- Wszystko dobrze? Nie jest Ci zbyt gorąco? Możemy się zatrzymać, jeśli chcesz – Deidara widząc jej zaczerwienione policzki, pomyślał, że źle się poczuła. I całe szczęści, bo gdyby wiedział, o czym albo raczej o kim myślała, sam zrobiłby się czerwony, ale ze złości.
- Spokojnie wszystko okej – Uśmiechnęła się promiennie, chcąc go uspokoić. On widząc jej rumieńce, od razu chciał zrobić postój. Itachi widząc jej chwiejne nogi, a nawet upadek nie zgodził się na postój. Byli totalnie różni, ale oboje ją przyciągali i intrygowali. W sposób jakiego nie rozumiała.
- Jak coś to mów od razu. Nie chce, żeby coś Ci się stało.. – Odwzajemnił jej uśmiech i puścił jej oczko, a w jej myślach powstał nierealny obraz tego jak najstarszy dziedzic sharingana wyglądałby z takim szerokim i szczerym uśmiechem. Znów poczuła irytującą falę gorąca. Dlaczego im dalej była od karookiego, tym częściej o nim myślała? To stawało się irytujące..
Ich zadanie było proste. Musieli dotrzeć do Kraju Lasów, a tam wytropić i zlikwidować jakąś grupę złodziei i bandytów, którzy w ferworze robienia swoich ciemnych interesów przechwycili jakieś istotne dla Lidera dokumenty, a gdy ten zażądał ich zwrotu, zażądali astronomiczną kwotę. Niestety, mogło się skończyć jedynie na wytropieniu ich kryjówki i odebranie nienaruszonych dokumentów, ale ważniejsze niż papiery dla Peina był honor, a on uznał, że jego duma została, lekko mówiąc nadszarpnięta.
Nie zatrzymywali się w żadnej mijanej osadzie, cały czas szli przed siebie, chcąc jak najszybciej przejść niewielki kawałek Kraju Ognia, nie będą przez nikogo zauważonym. Postać Mirai w tych stronach była szczególnie poszukiwana już nie mówiąc o towarzyszącym jej Deidarze, a przecież żadne z nich nie chciało wpakować się w niepotrzebne kłopoty, z których musieliby się tłumaczyć.
- Idzie zmierzch, rozbijmy obóz tutaj, a rano ruszymy dalej – Blondynka zatrzymała się w miejscu, widząc idealną przestrzeń na zrobienie postoju, bo zaczynali wchodzić w coraz gęstsze lasy.
- Jak uważasz – Deidara bez słowa sprzeciwu ruszył zebrać drzewo, by rozpalić ognisko, a ona zaczęła rozkładać ich śpiwory i przygotowywać kolacje jaką miały być ryżowe kulki. Na szczęście na dworze było na tyle ciepło, że nie musieli zabierać namiotu. Lubiła przed snem oglądać rozgwieżdżone niebo, to ją uspokajało.
Ognisko płonęło, dając przyjemne ciepło. Siedziała, patrząc zamyślona w iskry wznoszące się w granat nieba. Przymknęła oczy, wsłuchując się w głuchą ciszę przerywaną trzaskiem drewna, które trawił ogień.
- Czemu mi się przyglądasz? – Szepnęła, a jej towarzysz wzdrygnął się wyrwany z własnego zamyślenia. Na jego policzkach pojawił się rumieniec zawstydzenia, po czym wypuścił głośno powietrze i przysunął się do niej tak, że ich ramiona się stykały. Jego błękitne oczy patrzyły na nią z fascynacją. W blasku ognia jej włosy wyglądały jakby, trawiły je płomienie. Zdecydowanie musiał przyznać, że była piękna.
- Wyglądasz tak pięknie – Szepnął tak samo cicho, jak ona, a jego dłoń delikatnie odgarnęła z jej twarzy samotny kosmyk włosów. Mirai poczuła dreszcz wzdłuż krzyża, jego dotyk był przyjemny, chodź niespodziewany.
- Nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem piękna – Jej oczy spojrzały na niego ze zdziwieniem, wywołując szczery uśmiech.
- Powinnaś słyszeć to każdego dnia – Jego twarz zbliżyła się powoli w jej stronę, a jego ramie objęło ją w tali przyciągając bliżej siebie. Wstrzymała oddech. Przez jej głowę przebiegły setki myśli dotyczące Deidary. Tego, kim był dla niej, kim ona była dla niego, czy to, co chce właśnie zrobić, jest właściwe, czy tego chce, a potem w jej głowie pojawił się obraz Itachiego i Karin. W tej samej chwili jego usta sięgnęły jej ust, całując je powoli, niepewnie. Obraz Uchihy zniknął, gdy oddała pocałunek równie niepewnie i wstydliwie. Po chwili wsunął swój język między jej usta, zmuszając do pogłębienia pocałunku, który z każdą chwilą stawał się coraz śmielszy i bardziej namiętny. Jęknęła cicho w jego usta, a chwile później odsunął się od niej, pozostawiając smak swoich ust na jej ustach. Deidara westchnął i oparł swoje czoło o jej, uśmiechając się, patrząc w jej niesamowite oczy.
- Jeśli mi pozwolisz, będę mówić każdego dnia, jak piękna dla mnie jesteś – Szepnął, a ona wpiła się zachłannie w jego wciąż nabrzmiałe wargi. Nie chciała myśleć o niczym innym niż o tej ich małej intymnej chwili, ale gdzieś w kącie jej głowy wiedziała, że nie powinni.
Ranek nastał zdecydowanie zbyt szybko. Blondynka jęknęła przeciągle, gdy pierwsze promienie światła zaczęły ją drażnić, powoli rozchyliła powieki i ujrzała zupełnie wygasłe ognisko. Poderwała się do siadu i rozejrzała dookoła nerwowo. Dopiero gdy zobaczyła Deidare wychodzącego z lasu odetchnęła z ulgą.
- Poszedłem uzupełnić zapas wody. Powinniśmy się zbierać – Chłopak uśmiechnął się wesoło, po czym rzucił w jej stronę bidon z wodą, złapała go w locie i po odkręceniu napiła się jeszcze zimnej wody.
- Masz rację, czas ruszać – Uśmiechnęła się promiennie, oddając mu przedmiot i wstając ze śpiwora. Zaczęła się krzątać, zbierając ich rzeczy, tak by nikt nie odkrył, że ktoś tu był.
- Jesteś piękna – Poczuła na swojej tali mocne ramiona, które zamknęły ją w szczelnym uścisku. Jej ciało przeszedł dreszcz, gdy jego usta znalazły się na jej karku, a policzki zapłonęły od rumieńców. Po chwili zabrał dłonie i zaczął jej pomagać zbierać rzeczy, uśmiechając się przy tym wesoło i pogwizdując cicho pod nosem, czym wywołał jej śmiech. Deidara, jej Deidara ostatni promyk słońca w wiecznie płaczącym Ame-gakure.

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz