Rozdział 18

195 12 2
                                    


  Potyczka członków Akatsuki z shinobi wioski Liścia przeciągała się. Mirai stała nieruchomo obserwując latające kunaie i shurikeny oraz techniki, które spotykały inne równie potężne i śmiercionośne. Nie doceniła ich przeciwników, ale doskonale widziała, że jej partnerzy nie walczyli, chociaż w połowie tak dobrze, jak umieli. Zastanawiało ją to dlaczego? Dlaczego nie skończyli tego szybko zabijając wszystkich? Przecież mogli.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Nagły ból zakuł ją w serce tak, że nie mogła złapać oddechu. Upadła na kolana trzymając się za klatkę piersiową próbując niczym ryba wyjęta z wody złapać powietrze. Jej oczy zaszkliły się od łez. Wszyscy walczyli i nikt nie zwracał uwagi na duszącą się dziewczynę. Zacisnęła ręce tak, że paznokcie wbiły się w ziemie robiąc na niej ślady. Ogarniała ją panika, nie wiedziała co zrobić jak zwrócić na siebie uwagę.
Z paniką w oczach podniosła w górę głowę chcąc w całym zamieszaniu odnaleźć Uchihe. I zobaczyła go trzymającego za gardło blondyna, którego nogi unosiły się nad ziemią. Patrzyła na szatyna z nienawiścią, a Uchiha patrzył na niego z obojętnością tak dobrze do niego pasującą. Uchiha powiedział coś do chłopaka, a potem z impetem rzucił nim w stronę drzew. Później wszystko potoczyło się szybko, zbyt szybko, by ona czy Kisame mogli zareagować. Ręka siwowłosego zajaśniała niebieską poświatą, ruszył w stronę Itachiego, który odparł jego cios, ale znikąd za nim znalazła się różowo włosa kunoichi, która wbiła kunai w szyje Uchihy. Zachwiał się łapiąc za krwawiące obficie miejsce, po czym runął na kolana, a technika siwowłosego spotkała się z klatką piersiową mężczyzny, który niczym w zwolnionym tępię padł twarzą w pył ziemi. Krzyk Mirai utkwił gdzieś w jej gardle, a łzy zaczęły ściekać po jej policzkach niczym fontanna. Świat zawirował, a jej serce biło tak szybko, że aż bolało.
Wtedy otworzyła oczy. Zdezorientowana uświadomiła sobie, że wciąż stała na polanie. W panice odszukała Itachiego, który stał jakby nic, wciąż trzymając blondyna. Zaklęła siarczyśce, gdy przyszło zrozumienie, że to, co widziała miało dopiero się wydarzyć. Czarnooki odrzucił przeciwnika, a ona nie miała czasu do stracenia. Nie miała jak go ostrzec, gdzieś kontem oka widziała niebieski błysk, który miał przynieść śmierć jednemu z nich. W tym momencie zakazy Akatsuki nie miały dla niej znaczenia liczył się tylko Uchiha i jego życie. W momencie, gdy siwowłosy ruszył ona pojawiła się z Itachim tak, że ich plecy się stykały, zdążyła to zrobić sekundę przed pojawieniem się różowowłosej dziewczyny. Mirai złożyła dłonie w pieczęcie, a po chwili z jej ciała wyciekła chakra, która uformowała się w postać siedzącą w pozycji kwiatu lotosu o tysiącach rąk. Chakra obijęła zarówno ją, jak i Itachiego, który patrzył w szoku na dziewczynę, która pojawiał się znikąd mimo jego zakazów.
- Raigō: Senjusatsu – Krzyknęła blondwłosa, a ręce postaci w zastraszającym tępię zaczęły atakować różowowłosą, która starała się unikać ataków, ale nie była dostatecznie szybka, by uniknąć techniki Mirai. Ktoś krzyknął jej imię, gdzieś usłyszała szczęk ostrza, a potem martwe ciało padające na ziemie. Duch o tysiącach dłoni zniknął, a ona zachwiała się na nogach lecąc bezwładnie ku ziemi. Mocne ramiona Itachiego w ostatniej chwili chwyciły wątłe ciało chroniąc przed upadkiem, po czym razem z nią przeniósł się tuż obok Kisame na drugi koniec polany.
Obok zmasakrowanego ciała różowowłosej dziewczyny znaleźli się jej towarzysze. Naruto szlochał potrząsając ramionami dziewczyny błagając ją by wstała, czarnowłosy chłopak patrzył w ziemie nie chcąc patrzeć na rozpacz blondyna, a Kakashii próbował odciągnąć ucznia od dziewczyny sam unikając patrzenia na jej ciało. Kisame mało obchodziła ta scena nie liczyła się dla niego śmierć przypadkowej smarkuli bardziej zastanawiało go skąd Mirai niespodziewanie wzięła się na polu wali. Itachi natomiast patrzył na te scenę z żalem, który ukrył pod maską obojętności. Sakura była młoda i zdolna, mogła mieć wspaniałą moc, ale już nigdy nie będzie mogła jej osiągnąć. Żal mu było talentu, który zmarnował się nim miał szanse się ujawnić. Jego dłonie mimowolnie zacisnęły się mocniej na ramionach dziewczyny, którą wciąż trzymał. To go wyrwało z zamyślenia.
Uchiha zmarszczył brwi w geście konsternacji, gdy dostrzegł kunai wbity prosto w ramie towarzyszki, z którego powoli lała się czerwona posoka. Mirai oddychała ciężko, jej oczy były zamknięte, a ona całym ciężarem opierała się o klatkę piersiową Itachiego. Dopiero teraz zrozumiał, że żałowanie młodej martwej już kunoichi nie było ważniejsze niż ratowanie życia równie młodej towarzyszki, która w każdej chwili mogła się wykrwawić. Szybko podniósł ją całkowicie z ziemi, a ona syknęła zwracając uwagę Kisame.
- Musimy się stąd wynosić, jest ranna – Kisame przytaknął skinieniem głowy. Lepiej było się ewakuować nim Konoha zażąda zemsty za śmierć przyjaciółki. Kisame złożył ręce w skomplikowane pieczęci techniki przeniesienia i wraz z Uchihą trzymającym w ramionach blondynkę zniknęli nim ktokolwiek zdążył zareagować.

Słońce powoli zachodziło za rozległymi lasami. Mieszkańcy niewielkiej osady na skraju Kraju Ognia przygotowywali się już do snu będąc w błogiej nieświadomości, że w jednej z karczm przebywa dwóch ninga rangi S z przestępczej organizacji, a właściwie jeden z nich wraz z tajemniczą dziewczyną.
Itachi siedział na krześle przy łóżku, na którym leżała drobna postać zaplątana w warstwę pościeli i koców jedynie rozrzucone po poduszce blond włosy mówiły o tym, że Mirai gdzieś tam jest.. Swoim czujnym okiem pilnował czy drgawki nie powróciły, a gorączka nie podwyższa się. Kisame sprowadził medyka, który pod groźbą śmierci wyjął ostrze, zaszył ranę oraz ją zabezpieczył i przepisał antybiotyk na zakażenie, jakie się zdążyło wedrzeć nim dotarli do osady. Na szczęście ostrze nie było zatrute, bo mogłaby tego nie przeżyć. Itachi wraz z Kisame postanowili, że rybowaty sam pójdzie dokończyć misje zleconą przez Akatsuki, a potem wróci z informacjami, jakie mieli zdobyć. Stan blondynki niepotrzebnie opóźniłby drogę.
Zmęczony potarł skronie. Był zły, choć tego nie okazywał. Lekkomyślność Mirai była zbyt niebezpieczna dla nich, nie rozumiał, dlaczego tym razem postanowiła zlekceważyć jego polecenia i włączyć się do walki. Stała z boku i była bezpieczna, a teraz leżała na łóżku z raną na barku, po której będzie miała bliznę, a do tego jej ciałem targała gorączką.
- Widziałam... Widziałam jak udało jej się Cię zabić..– Cichy szept prawie jak westchnięcie wydobył się z jej bladych popękanych ust. Uchiha wyprostował się gwałtownie na krześle, wydawało mu się, że się przesłyszał, ale wtedy znów usłyszał zachrypnięty, cichy głosik.
- Zabiłam ją, pierwszy raz.. pierwszy raz zabiłam.. – Kupka kołdry poruszyła się. Zupełnie tak jakby przykrytą dziewczyną zawładnął szloch, Itachi miał nadzieje, że to szloch, a nie ponowna fala drgawek spowodowana gorączką.
- Cii.. śpij – Szepnął nieśmiało dotykając jej miękkich włosów, które pogładził z nienaturalną czułością, jakiej nikt u niego nie widział. Jak za sprawa zaklęcia dziewczyna znów zesztywniała, a jej oddech stał się spokojny i miarowy. Zasnęła, a on odetchnął z ulgą.
Uderzyła go niespodziewana myśl współczucia dla niej. Była shinobi, należała do Aktsuki, a jednak płakała po życiu, jakie zabrała dzisiejszego dnia. Ubolewała nad tym, że zabiła nie zważając, że ocaliła inne życie. Jego życie. Poczuł ukłucie w sercu uświadamiając sobie, że dziś mógł zginąć. No właśnie mógł, ale nie zginął. Mirai uratowała go. Poświęciła kogoś, by ratować jego nędzne, marne życie, na które nie zasługiwał.
Gwałtownie zabrał rękę z głowy śpiącej dziewczyny i wstał z krzesła. Był zmęczony fizycznie i psychicznie, potrzebował wyjść z tego pokoju. Odejść od śpiącej dziewczyny, która zaczynała fascynować go na tyle, że robiło się to nieswoje. Musiał wyjść z motelu i zaczerpnąć świeżego, nocnego powietrza, by odzyskać sprawność umysłu, której teraz potrzebował.  

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz