Rozdział 4

234 15 1
                                    

Zbiegała po schodach szybko niczym zwierzę. Zeskakiwała po kilka schodków, by jak najszybciej znaleźć się u podnóża góry. W myślach modliła się tylko o to, by dotrzeć na czas i uporać się z sytuacją na tyle sprawnie, by mnisi nie odkryli jej nieobecności podczas wspólnej modlitwy oraz rozpoczęcia poszukiwań. Zresztą, o czym ona myślała przecież, była jednym ze starszych, a do tego jedyną kobietą. Od razu się zorientują, a jeśli nie to Kawarama na pewno zacznie jej szukać choćby na własną rękę.
Zeskoczyła z ostatniego schodka i ugięły się pod nią kolana. Jej kondycja była niezwykle słaba, a przed chwilą biegła tak jakby goniło ją samo piekło. Wyprostowała się gwałtownie, łapiąc powietrze co przychodziło jej z trudem.
- Ratowanie świata nie jest dla mnie - Westchnęła, opadając na jeden ze schodków wciąż nie mogąc uspokoić i wyrównać oddechów. Preferowała w swoim życiu mniej ruchu więcej siedzenia.
Mijały sekundy i minuty. Nikt nie podniósł alarmu, nikt jej nie szukał i nikt nie pojawiał się na jedynej drodze prowadzącej do świątyni. Dziewczyna schowała twarz w dłoniach powoli godząc się z tym że oszalała. Powoli wstała, patrząc w rozgwieżdżone niebo i wielki, krwawy księżyc, który świecił tak jasno, jakby kpił z niej i jej naiwności, że ośmielała się myśleć, że miałaby wpływ na jakiekolwiek wydarzenia w tym świecie.
- Pieprz się - Warknęła w przestrzeń, chcąc rozładować jakkolwiek swoją frustrację i rozczarowanie. Odwróciła się napięcie i już miała rozpocząć swój spacer wstydu po tysiącach schodów prowadzących do jej nudnego, monotonnego życia, gdy usłyszała szmer w oddali. Najpierw odległy, niewyraźny zupełnie tak jakby się przesłyszała, a później kolejny, bliższy i głośny trzask gałęzi tak przerażający niczym łamanie kości. Później uderzył ją ogrom chakry osoby, która zmierzała w jej kierunku. Mirai nigdy nie czuła nikogo tak potężnego, kogoś, kto przewyższał nawet ją bez problemu.
- To na Ciebie czekałam? - Zapytała, wciąż stojąc tyłem. Bała się odwrócić i spojrzeć na człowieka, który mógł zbić ich wszystkich. Ogarnęły ją wątpliwości do co powodzenia planu, który polegał na zatrzymaniu wroga oraz próbie pokonania go.
- Szukam dziewczyny, która nazywa się Mirai - Jego głos był spokojny, opanowany i zimny chodź również twardy, męski i rzeczowy. Nie obijał w bawełnę, przyszedł w konkretnym celu.
- Czego od niej chcesz? - Zapytała powoli, odwracając się w stronę przybysza. Stała naprzeciw mężczyzny, który był od niej wyższy o głowę, a może i więcej. To jedyne czego mogła się o nim dowiedzieć, bo ubrany był w długi płaszcz z wysokim kołnierzem z naszytym emblematem czerwonej chmury. Na głowie miał słomiany sakkat z dzwoneczkami, które wydawały dźwięk przy każdym podmuchu wiatru.
- Nie uznaje pośredników, zejdź mi z drogi - Mężczyzna, choć był oazą spokoju, spowity był mroczną aurą, czuła to. Dreszcz przeszedł jej po plecach, ale nie było już odwrotu. Powoli ruszyła w jego stronę, a jej ruchy były dziwnie mechaniczne i automatyczne. Zatrzymała się, dopiero gdy dzieliło ich zaledwie parę metrów.
- Ja też nie, a do tego nie lubię rozmawiać z obcymi - W chwilowym przypływie odwagi i heroizmu wyprostowała się dumnie, unosząc głowę, wbijając w niego swój wzrok. Nie mogła tracić czasu, bo nie wiadomo było, kiedy zaczną jej szukać.
- Świetnie, nie lubię chodzić po schodach - Prychnęła urażona tym, że w tej sytuacji powiedział coś tak dziwnego.
- Po co przybyłeś, kim jesteś i czego chcesz ode mnie? - Spytała zaintrygowana nowo poznanym mężczyzną, ale on uparcie milczał, wpatrując się w jej twarz. Zastanawiała się, o czym myślał, gdy tak na nią patrzył. Niespodziewanie cisze przerwało donośne krakanie kruka, który wyleciał z drzew, zatoczył koło nad nimi, po czym usiadł na ramieniu nieznajomego, trzepocząc skrzydłami i wydając z siebie głośne dźwięki. Dziewczyna rozpoznała w nim dość szybko tego samego ptaka, który od miesiąca pojawiał się na jej parapecie, zadrżała na myśl o tym, że on i mężczyzna mieli coś wspólnego.
- Chce Ciebie - Sens jego słów uderzył w nią tak nagle i niespodziewanie, że ugięły się pod nią kolana, a głowa zakuła w okolicach potylicy.

Krwawa PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz