Rozdział 3 - perypetie podniebnej podróży część III

2.3K 132 19
                                    

Kiedy upewnili się, że wszystkie klatki są puste, w pośpiechu wspięli się na górę.

Wydostali się spod pokładu w idealnym momencie, by zobaczyć jak ostatnie smoki wzbijają się w niebo i rzucają w kuszące objęcia wolności. Promienie słońca odbijały się od ich łusek i mieniły tysiącem kolorów.

Czkawka obserwując je wbił wzrok w horyzont, wsłuchując się w szum fal i krzyk mew; wydawało mu się, że czas na chwilę przestał płynąć.
Ku swojej zgubie, urokowi tej magicznej chwili uległa także Keriann. Był to błąd, którego żałowała potem przez bardzo długi czas. Jeden z tych, po których popełnieniu zastanawiamy się wieczorami jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy im zapobiegli.

Do tego stopnia oderwała się od rzeczywistości, że nie zauważyła strzały, ze świstem przecinającej powietrze w celu przebicia jej serca i zmieszania jej krwi ze śmiertelną trucizną.

Pozwoliła sobie zapomnieć na sekundę o istnieniu barbarzyńskich wojowników północy i o tym, że prawdopodobnie będą chcieli zemścić się za pokrzyżowanie ich planów.

Z uniesienia wyrwał ją ryk bólu, którego nie chciała słyszeć nigdy. Ryk, który ugodził jej serce i zadał jej o wiele więcej cierpienia, niż mogłaby owa strzała, czy jakiekolwiek inne tortury tego świata.
Obróciła się powoli, cały czas zerkając za siebie. Dopiero po chwili zrozumiała, co musiało się stać.

Czas zwolnił.

Zrozpaczona padła na kolana obok fioletowo-zielonej samicy Śmiertnika Zębacza, z której piersi wystawała głęboko wbita broń. Metalowy grot w całości zanurzył się w ciele smoczycy; widoczny pozostawał tylko drewniany bełt. Z rany powoli sączyła się nie tylko gęsta, czerwona krew, o przyprawiającym o ciarki, metalicznym zapachu ale i zielona maź.

-Czkawka, po-pomóż mi...- wydukała, będąc w szoku.
Cisza nieprzyjemnie dzwoniła w jej uszach.
-CZKAWKA!- wrzasnęła i rozpłakała się nagle.-Ratuj ją! Dlaczego... dlaczego tak stoisz!? Ona krwawi!!!

Krzyczała. Była na niego zła. Nie rozumiała co się dzieje. Nie potrafiła zaakceptować faktu, że on tylko stał w miejscu, jak wbity w ziemię i przerażony spoglądał w jej stronę.

Wreszcie ocknął się i podbiegł do niej.

Spojrzał na łeb smoczycy i na jej puste, żółte ślepia, wpatrzone gdzieś daleko - w coś, co widziała już tylko ona. Poznał wyraz jej pyska. Wiedział, że było to oblicze, na które spływał cień śmierci.
Zrozumienie odbiło się na jego twarzy.
Pokiwał przecząco głową na znak, że nic już nie był w stanie zrobić. Przyjaciółka Keriann zwiedzała już otchłań Valhalli.

Dziewczyna załkała cicho i przytuliła się do swojego smoka.

-Nie...- wyszeptała.

Ale mewy krzyczały dalej. Fale oceanu wciąż kołysały łodzią. Słońce nie przestało świecić i nie spadło z nieba. Czarne chmury i ulewny deszcz nie nadeszły.
-NIE!- powtórzyła z mocą. Jej smoczyca osłoniła ją własnym ciałem. Jej smoczyca oddała za nią życie. Było to tak nieprawdopodobne, że nie mogło dziać się naprawdę.

Nagle ogarnęła ją biała, zaślepiająca furia.
Wikingowie - to wszystko ich wina.
-Nienawidzę was!

Poderwała się do góry i chwyciła pierwszy lepszy przedmiot, który miała pod ręką, następnie ciskając nim w zabójcę Zębacza, nie oglądając się na konsekwencje.

Te jednak nadeszły, mimo, że nie powinny. Nie zgadzała się na to! Skoro zawalił się jej świat, jakim prawem czas płynął wciąż i wciąż? Dlaczego się nie zatrzymał i nie pochylił nad jej niedolą? Dlaczego wojownicy mieli czelność reagować? W jakikolwiek sposób byłego nie zrobili - nie mieli prawa. Powinni tylko stać, gdzie stali i najlepiej pozwolić jej się zamordować.

Tato, mieszkam z Nocną FuriąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz