Rozdział 4

1.9K 113 26
                                    

Wzrok młodego Haddocka zatrzymał się na pewnym smoku, leżącym na małych, czarnych kamyczkach, niedaleko od muskających podłoże fal oceanu. Jedno z jego skrzydeł było przygniecione sporawej wielkości skałą, będącą zapewne odłamkiem jednego ze zboczy wulkanu, rozkruszonego przez szalejącą, szarą bestię.

Ten właśnie potwór miotał się po całej wyspie i już kilkukrotnie omal nie zdeptał biednego stworzenia.
Już kilkukrotnie Nocna Furia, razem ze swoim jeźdźcem podlatywali do niego i popróbowali go uwolnić.
I już kilkukrotnie uniemożliwiała im to szalejąca Czerwona Śmierć.

W chwili gdy Czkawka już stracił nadzieję, sytuację uratowała niestrudzona Keriann, przemierzająca powietrze na jakimś Śmiertniku Zębaczu. U ich boku leciał jeszcze czerwony Koszmar Ponocnik, brązowy Gronkiel i jeden zielony Zębiróg Zamkogłowy.
-Wym, Jot, bez szaleństw! A ty Sztukamięs, szybciej! Wyżej, szybko!

Smoki stworzyły swego rodzaju szyk.
Szczerbatek, który potrafił wyobrazić sobie minę swojego jeźdźca zaśmiał się po swojemu.
-Z tej dziewczyny jest jeszcze bardziej uparty skurczybyk od ciebie- dodał po smoczemu.
Czkawka pozwolił ustom ułożyć się w bezgłośne „o, la la".

Widział jak nastolatka zaśmiewa się z jego spojrzenia, w którym, był tego pewien, rezygnacja mieszała się ze strachem i podziwem.

RYK PRZECIĄŁ POWIETRZE.

Szczerbatek zniecierpliwił się. Czerwona Śmierć powoli zaczynała robić się nudna.
Nie stać jej na nic oryginalniejszego? ~ pomyślał smok.

Ale mógł tylko trzepnąć swojego człowieka uchem i mieć nadzieję, że ten weźmie się w garść. Wprowadził w życie tę czynność z przyjemnością. Z jeszcze większą przyglądał się pożądanym przez niego efektom.

W Czkawce obudziła się dusza wodza.
-Keriann, popisz się!
Zerknęła na smoczycę. Jej doświadczenie, którego nabyła mieszkając w Sanktuarium, okazało się teraz zbawienne.
-Więc tak: pancerna czacha i ogon stworzony do gruchotania kości. Trzymajcie się od nich z daleka. Małe ślepia, duże nozdrza. Polega na słuchu i węchu.
Więcej nie trzeba było.
Czkawka opracował plan, a potem przekazał go reszcie.

-Dobra. Hakokieł, Sztukamięs, znajdźcie jego martwą strefę. Postrzelajcie w niego... Pohałasujecie trochę, może zgłuchnie... Wym, Jot, sprawdźcie, jaki ma zasięg plucia. Wkurzcie go!   

Dwie głowy Zębiroga zaśmiały się.
-To nasza specjalność- zapewniły go. Miały całe lata doświadczenia. W końcu żyły w lasach Berk i lubowały się w droczeniu się z Niemym Svenem... który, ponieważ był niemy i tak nie mógł iść do nikogo na skargę. Trykały jego jaki i patrzyły na jego śmieszne miny. Dla uwiarygodnienia jeden z łbów obrócił się do góry nogami, a drugi wystawił jęzor.
Czkawka zaśmiał się pod nosem.
-Po prostu go czymś zajmijcie. Uwolnię tego smoka i wracam! Keriann, lecisz ze mną.

Smoki posłuchały. Prawda była taka, że pamiętały Czkawkę. To był ten miły dwunożny, który robił co mógł, żeby tylko ich nie zranić. Kilka razy się nawet uśmiechnął!

Musiały powiedzieć mu, co stało się na Berk, po jego ucieczce. Zostały wypuszczone, przez załamanego wodza, który nie chciał, by ktokolwiek oprócz jego syna ukończył Smocze Szkolenie! Obiecał, że „nałapią tych demonów i zwieńczą koniec tegorocznego szkolenia zabiciem przez każdego z kandydatów jednego smoka", ale dopiero po okresie żałoby. A najdziwniejszym było, że cała wioska zgodziła się bez szemrania.
Nie miały jednak na to czasu.

-Żaden problem, poradzimy sobie. Iiiiiiiiiicha!
Zbliżyły się do Królowej Smoków od strony jej ogona, by pozostać niezauważanymi jak najdłużej i szybko przeleciały ponad kilkusetmetrowym tułowiem.
-Brzydka Morda! Elfi zadek! Śmierdzi ci z paszczy! Ha, ha, haha!- przekrzykiwali się nawzajem Wym i Jot, a potem starali się uniknąć szerokiego słupa ognia wydostającego się z paszczy potwora.

Tato, mieszkam z Nocną FuriąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz