Rozdział 10

1.6K 94 14
                                    

-Nie powinniśmy zabierać ze sobą tylu smoków- zaoponował Czkawka.

Jego blada skóra lśniła od pomarańczowej poświaty, jaką roztaczał ogień. Był późny wieczór. Chłopak siedział w chatce wraz z Valką i Keriann, próbując ustalić strategię odbicia Kamolka.

-Tym razem zamiast na ataku, trzeba skupić się na dywersji.
-Nie możemy. Z tego, co wiem łowcy smoków dysponują ogromną flotą. Musimy mieć jakieś zabezpieczenie- wytłumaczyła mu Keriann.

Dziewczyna siedziała na miękkim posłaniu, czy raczej legowisku wyściełanym jaczą skórą i delikatnie głaskała łeb Wandersmoka. Burza mimo upływu paru godzin wciąż nie otwierała ślepii. Dziewczynie przypomniała się sytuacja, w której ona straciła smoka. Wtedy Burza czuwała najbliżej i Keriann miała wrażenie, że Wandersmoczyca czeka na jej pobudkę. Z jakiegoś powodu teraz to nastolatka czuła potrzebę bycia blisko smoczycy.

-Im mniej nas będzie, tym większe prawdopodobieństwo, że pozostaniemy niezauważeni- nie poddawał się chłopak.
-Ale jak już nas zauważą, nie będziemy mieli jak się obronić- upierała się przy swoim dziewczyna.

Valka, znająca charakter Keriann i pamiętająca wybuchowość Stoicka, która (nie daj Thorze) mogłaby pozostać w genach jej syna, obawiała się kłótni.

-Zrobimy tak:- rzekła, chcąc zapobiec sprzeczce. -Utworzymy dwie grupy. Każde z was dowodzić będzie jedną z nich. Czkawka zajmie się przeprowadzeniem cichego zwiadu. Potem wróci do nas i powie nam co i jak. Jeśli stwierdzi, że da radę sam przeprowadzić akcję, weźmie ze sobą kogoś, kto stanie na czatach. Jeśli nie, druga grupa przyjdzie mu z pomocą. Zgoda?

Spojrzała na ich twarze, by wyczytać z nich ich reakcje.

Keriann natychmiast kiwnęła głową na tak. Valka wiedziała, że dziewczyna chciała ruszać natychmiast, w rezultacie czego skłonna była zgodzić się na kompromis.

Z kolei na obliczu Czkawki zagościło głębokie zamyślenie. Kobieta była pewna, że bierze pod uwagę różne sposoby przebiegu zdarzeń i zastanawia się nad optymalnym rozwiązaniem. W tamtym momencie bardzo przypominał jej Stoicka, który miał zupełnie taką samą minę, kiedy planował jakieś bitwy.

W końcu przeniósł wzrok z bliżej nieokreślonego punktu na jej twarz.
-Chciałbym mieć Keriann w swojej grupie- powiedział w końcu. -Może zamiast niej ty poprowadzisz drugi zespół?

Valka odniosła wrażenie, że jest równie zdziwiona, co brązowooka dziewczyna.
-Moim zdaniem trzeba to załatwić szybko i sprawnie. I dyskretnie, przede wszystkim dyskretnie! Widziałem ją już raz w akcji i jestem pewien, że tylko ona da radę rozgromić ich tak, że sami się nie zorientują.

Spojrzał na nie przelotnie, po czym zwrócił się do Keriann, kontynuując.
-Ty zajmiesz się strażnikami - ja wyciągnięciem smoków z klatek. Jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli - wezwiemy pomoc.

Dziewczyna uniosła jedną brew.
-Jak zamierzasz tę pomoc wezwać?- spytała nie bawiąc się w formalności. Z całej jej postawy biła powaga, a z oczu wydzierała się determinacja. Ton, jakim wypowiedziała słowa nie wskazywał na to, by miała zamiar go obrazić, więc Czkawka nie wziął do siebie suchości tej wypowiedzi.

-Wyślemy sygnał- odparł prosto.
Valka uśmiechnęła się pod nosem.
-Jaka jest sekwencja?- zapytał.
Używał skrótów myślowych, nie chcąc tracić cennego czasu. Był pewien, że wszyscy wiedzą, co chce powiedzieć. Miał rację.
-Dwa krótkie, jeden długi... -padła szybka, również skrótowa odpowiedź. -Ale... synu, czy ty umiesz gwizdać?
-Jeszcze nie- uśmiechnął się z błyskiem w oku. -Ale narazie wystarczy, jeśli ona potrafi- rzekł, wskazując głową na karmelowowłosą.

Tato, mieszkam z Nocną FuriąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz