-Nie powinniśmy zabierać ze sobą tylu smoków- zaoponował Czkawka.
Jego blada skóra lśniła od pomarańczowej poświaty, jaką roztaczał ogień. Był późny wieczór. Chłopak siedział w chatce wraz z Valką i Keriann, próbując ustalić strategię odbicia Kamolka.
-Tym razem zamiast na ataku, trzeba skupić się na dywersji.
-Nie możemy. Z tego, co wiem łowcy smoków dysponują ogromną flotą. Musimy mieć jakieś zabezpieczenie- wytłumaczyła mu Keriann.Dziewczyna siedziała na miękkim posłaniu, czy raczej legowisku wyściełanym jaczą skórą i delikatnie głaskała łeb Wandersmoka. Burza mimo upływu paru godzin wciąż nie otwierała ślepii. Dziewczynie przypomniała się sytuacja, w której ona straciła smoka. Wtedy Burza czuwała najbliżej i Keriann miała wrażenie, że Wandersmoczyca czeka na jej pobudkę. Z jakiegoś powodu teraz to nastolatka czuła potrzebę bycia blisko smoczycy.
-Im mniej nas będzie, tym większe prawdopodobieństwo, że pozostaniemy niezauważeni- nie poddawał się chłopak.
-Ale jak już nas zauważą, nie będziemy mieli jak się obronić- upierała się przy swoim dziewczyna.Valka, znająca charakter Keriann i pamiętająca wybuchowość Stoicka, która (nie daj Thorze) mogłaby pozostać w genach jej syna, obawiała się kłótni.
-Zrobimy tak:- rzekła, chcąc zapobiec sprzeczce. -Utworzymy dwie grupy. Każde z was dowodzić będzie jedną z nich. Czkawka zajmie się przeprowadzeniem cichego zwiadu. Potem wróci do nas i powie nam co i jak. Jeśli stwierdzi, że da radę sam przeprowadzić akcję, weźmie ze sobą kogoś, kto stanie na czatach. Jeśli nie, druga grupa przyjdzie mu z pomocą. Zgoda?
Spojrzała na ich twarze, by wyczytać z nich ich reakcje.
Keriann natychmiast kiwnęła głową na tak. Valka wiedziała, że dziewczyna chciała ruszać natychmiast, w rezultacie czego skłonna była zgodzić się na kompromis.
Z kolei na obliczu Czkawki zagościło głębokie zamyślenie. Kobieta była pewna, że bierze pod uwagę różne sposoby przebiegu zdarzeń i zastanawia się nad optymalnym rozwiązaniem. W tamtym momencie bardzo przypominał jej Stoicka, który miał zupełnie taką samą minę, kiedy planował jakieś bitwy.
W końcu przeniósł wzrok z bliżej nieokreślonego punktu na jej twarz.
-Chciałbym mieć Keriann w swojej grupie- powiedział w końcu. -Może zamiast niej ty poprowadzisz drugi zespół?Valka odniosła wrażenie, że jest równie zdziwiona, co brązowooka dziewczyna.
-Moim zdaniem trzeba to załatwić szybko i sprawnie. I dyskretnie, przede wszystkim dyskretnie! Widziałem ją już raz w akcji i jestem pewien, że tylko ona da radę rozgromić ich tak, że sami się nie zorientują.Spojrzał na nie przelotnie, po czym zwrócił się do Keriann, kontynuując.
-Ty zajmiesz się strażnikami - ja wyciągnięciem smoków z klatek. Jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli - wezwiemy pomoc.Dziewczyna uniosła jedną brew.
-Jak zamierzasz tę pomoc wezwać?- spytała nie bawiąc się w formalności. Z całej jej postawy biła powaga, a z oczu wydzierała się determinacja. Ton, jakim wypowiedziała słowa nie wskazywał na to, by miała zamiar go obrazić, więc Czkawka nie wziął do siebie suchości tej wypowiedzi.-Wyślemy sygnał- odparł prosto.
Valka uśmiechnęła się pod nosem.
-Jaka jest sekwencja?- zapytał.
Używał skrótów myślowych, nie chcąc tracić cennego czasu. Był pewien, że wszyscy wiedzą, co chce powiedzieć. Miał rację.
-Dwa krótkie, jeden długi... -padła szybka, również skrótowa odpowiedź. -Ale... synu, czy ty umiesz gwizdać?
-Jeszcze nie- uśmiechnął się z błyskiem w oku. -Ale narazie wystarczy, jeśli ona potrafi- rzekł, wskazując głową na karmelowowłosą.
CZYTASZ
Tato, mieszkam z Nocną Furią
FanfictionCzkawka. Nikt go nigdy nie kochał. Jeśli nawet, to nie tak, aby było to choć trochę dla niego odczuwalne. Nikt go nigdy nie szanował, nie brał pod uwagę jego zdania. Wikingowie nie uważali go za jednego z nich. Jego życie było raczej ciągnącym się...