Rozdział 9

1.5K 107 12
                                    

I siedzieli tak, trójka dwunożnych, Chmuroskok i Szczerbatek.

Czkawka opowiadał mamie i siostrze historię swoją i Nocnej Furii.

O Thorze, jak to cudownie brzmiało!
Valka i Keriann... Teraz miał rodzinę. Miał mamę i siostrę i mnóstwo, mnóstwo smoczych braci.

I właśnie opowiadał im swoją historię. Szybko nakreślił obraz dzieciństwa, będącego mieszaniną smutku i radości.

Jako pięciolatek był niewinny. Nie musiał jeszcze zabijać smoków. Pracował już jako czeladnik Pyskacza, ale to były wspomnienia bardzo przyjemne. Jeszcze się z niego tak nie nabijano. Był normalnym, akceptowanym wikingiem.
No, troszkę chudszym niż inni, ale jeszcze nie było to tak widoczne.
Nawet trochę bawił się z Sączysmarkiem, Śledzikiem, bliźniakami i Astrid. Nie dużo, ale tyle wystarczyło, żeby był szczęśliwy.
Smutek nawiedzał go jedynie nocami, kiedy myślał o mamie.

Wtedy schodził na dół, do ojca. A ojciec nie był jeszcze tym przepracowanym, wiecznie zirytowanym i zawiedzionym człowiekiem.
Był wodzem odpowiedzialnym, poważnie traktującym swoje obowiązki i dbającym o swój lud. Tak było odkąd Czkawka pamiętał, od samego początku, do samego końca.

Ale nie był jeszcze wtedy tak zapracowany; zdesperowany, by za wszelką cenę znaleść Smocze Leżę.

Kiedyś dbał też o siebie, o Czkawkę, ich relację, a nawet przyjaźń z Pyskaczem. Był radosny, choć od zaginięcia jego żony, z oczu wodza zniknęły żywe iskierki, a zastąpiła je pewna doza smutku.
I to naprawdę nie było tak, że z dnia na dzień Stoick zniknął z domu, przestał przejmować się sobą i Czkawką, nastawiając się na zbieranie zapasów, budowę łodzi i szukanie siedziby smoków, w porywach zahaczając o remonty chat i dostarczanie Gothi leczniczych ziół.

To był proces, który rozwiał się na przestrzeni lat. Znacie ból tęsknoty? Ból gorszy od bólu głowy spowodowanego brakiem snu i gorszy od bólu bitewnych ran czy poparzeń.
Stoick Ważki był człowiekiem honoru. Był człowiekiem odważnym, bezinteresownym, zdolnym do poświęceń. Ale mimo to, był tylko człowiekiem.
Ile bólu, tęsknoty i samotności może znieść choćby najtwardszy, najwaleczniejszy człowiek?

Nienawiść do smoków rosła z każdym dniem, kiedy mężczyzna musiał patrzeć, jak jego jedyny, najdroższy syn musi wychowywać się bez matki. Z każdą chwilą, w której nie rozumiał, co dzieje się w umyśle jego potomka, nie potrafił go zrozumieć, nie mógł z nikim o tym porozmawiać. (Błagam, Pyskacz nie miał wyczucia w tych sprawach. Raz, kiedy Stoick zachorował i poprosił go o ochrzczenie jakiegoś dziecka, ten nadał mu imię „Magnus", mimo, że było ono płci żeńskiej. „Bardziej pasuje."-twierdził. „Z taką twarzą... ugh, bleee... Nie rozumiem, co się czepiają, przecież wygląda bardziej jak facet!")

Nienawiść rosła z każdym atakiem smoków na Berk, którym dodawały mu coraz więcej pracy.
I w końcu doprowadziła Stoicka do stanu, w którym zostawił go Czkawka, opuszczając Berk.

Ale zielonooki pamiętał noce, w których tęsknił za matką. Schodził na dół, do taty, mówiąc mu, że nie może spać. Siadali przy palenisku. Czkawka na kolanach Stoicka.
-Miłość, to najpiękniejsza rzecz na świecie. Ale czasami z miłością przychodzi też strata. To cześć układu. Możesz coś zyskać, ale czasem też coś tracisz. Ale mimo wszystko, na końcu zawsze jest warto- mówił i spoglądał na niego z prawdziwą ojcowską miłością.

To spojrzenie Czkawka chciał pamiętać. Kiedy już oddalili się od siebie, wyobrażał sobie, że jego ojciec tak na niego patrzy. Miał nadzieję, że jeśli zabije smoka, to przywróci temu spojrzeniu istnienie. Zobaczy je jeszcze raz, chociaż przez chwilę i poczuje się znów jak wtedy. Kochany i bezpieczny.

Tato, mieszkam z Nocną FuriąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz