Rozdział 12

921 78 34
                                    

Keriann stała na szarej skale i wlepiała nieobecny wzrok w horyzont.

Jej włosy szarpał wiatr, ale było jej to obojętne. Nie robiła nic, kiedy wpadały jej do oczu i ust.
Nie zwracała uwagi na zimno.

Rozmyślała. Właśnie trwał pogrzeb jej brata.
W głowie dziewczyny kłębiły się setki myśli i uczuć.
Była smutna, wręcz zrozpaczona, zła, czy raczej wściekła na łowców, tęskniła za nim i nie wierzyła, zwyczajnie nie wierzyła, że go z nią nie ma.

Było szaro.
Świat był skąpany w przeróżnych odcieniach tego koloru, który tak, jak zawsze wydawał jej się piękny, tak teraz był jej zupełnie obojętny.

Wszystko było szare i obojętne.

Szare, gęste chmury otulały niebo, przepuszczając wyjątkowo mało słońca. Szarogranatowe fale oceanu kotłowały się z hukiem i gniewnie uderzały w zgniłozielonoszarą skałę. Mleczno-szara mgła unosiła się nad wodą, ale Keriann było to zupełnie obojętne.
Sens uleciał w niepamięć, nic już zdawało się nie mieć większego znaczenia.

Minęło siedem tygodni.
Czterdzieści dziewięć dni od śmierci zielonookiego, chudego i wiecznie bladego chłopca.

Tydzień spędziła w ich Miejscu Za Wodospadem, cicho płacząc, rozmyślając i wspominając.
Nie była pewna, czy coś wtedy jadła czy nie, ale było jej to obojętne.

Tak mało czasu ze sobą przeżyli. Na kupę dwa tygodnie, lecz udało im się w tak krótkim odcinku życia zmieścić tyle wydarzeń.

Ich pierwsze spotkanie miało miejsce na statku łowców... pamietała, jakby to było przed chwilą, kiedy uwalniała go zza krat, zszokowana widokiem człowieka między smokami.

Z bladym uśmiechem na ustach stwierdzała, że od początku był wyjątkowy.

Potem we dwójkę ratowali skrzydlate stworzenia. Współpraca szła im świetnie, jakby znali się od lat. Wystarczały im spojrzenia, by ostrzec się przed czymś wzajemnie...

Potem była śmierć jej smoka. O tak... niewiele pamietała z tamtego wydarzenia.
Jedynie okropny ból, rozrywający serce, który powracał z równą siłą za każdym razem, kiedy o tym myślała.
Czkawka ją wtedy uratował.
Pocieszył.
Pomścił jej smoka...

Następnym jej wspomnieniem była podróż do Schronienia Za Piekielnym Przesmykiem, pełna żartów i wesołych rozmów, opowieści...
Walka z Czerwoną Śmiercią. Tak, wtedy się o niego bała. Zdążył też jej zaimponować.

Potem długo, długo spał. Miała w tamtym czasie okazję się nim zajmować; poświęcenie mu ogromnych ilości jej czasu, spowodowało, że stał się dla niej jeszcze ważniejszy.

Później przeżyli razem krótkie chwile radości na wspólnym locie na porę karmienia i podczas opowieści o ich dzieciństwach.

Były też momenty podczas przygotowań do akcji odbicia Kamolka, które dziewczyna darzyła sentymentem...

To wszystko trwało tylko dwa tygodnie...
Mimo to stał się wyjątkowo bliski, kto wie, czy nie bardziej niż jej smok...

Do tej pory miała poczucie, że Lawenda nie zginęła na marne. Uparcie wierzyła, że coś się skończyło, a coś innego zaczęło; że zyskała brata.
Teraz przestała...
Oboje umarli przez nią, właściwie za nią, płacąc za jej głupotę i słabość.
To ona była na tyle słaba, że nie potrafiła skupić się na polu walki! Poskromić własnych uczuć!

W drugim tygodniu opuściła ich jaskinię i opłakiwała brata razem z Valką.

Nie wiedziała jak radziła sobie z tym wszystkim kobieta. Choć obie starały wspierać się nawzajem jak tylko mogły, a Keriann naprawdę chciała troszczyć się o matkę... nie potrafiła.
Nie miała siły.

Tato, mieszkam z Nocną FuriąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz