Życie na wyspie Berk płynęło własnym rytmem. Czas mijał, sprawy posuwały się do przodu, ludzie starzeli się, czy tego chcieli czy nie. Słońce wstawało i zachodziło, gwiazdy odcinały się od nocnego nieba nowymi iskierkami, by potem gasnąć w obliczu nadchodzącego świtu. Ocean przypływał i odpływał.
Teoretycznie wszystko pozostawało w tym samym, niezmiennym porządku. Tak, jak byli do tego przyzwyczajeni wikingowie. Tak, że wiedzieli czego mają się spodziewać. Jaki nie zaczęły latać- ...no, chyba, że Bliźniaki coś przy nich kombinowały. Wtedy czasami można było zobaczyć jakiegoś kilkuset-kilowego zwierzaka hodowlanego w przestworzach. Niebo nie zmieniło koloru na czerwony, Wiadro wciąż ściskało Wiadro w zależności od pogody, a Stoik Ważki nadal zarządzał osadą jak na porządnego wodza przystało.
Jednak kilka rzeczy uległo zmianie.
Po pierwsze: smoki. Smoki, a może raczej brak smoków. Nawet, jeżeli nie zniknęły z powierzchni Ziemi ani nie rozpłynęły się w powietrzu, to ich obecność nagle stała się o wiele mniej odczuwalna. Jasne, tu i ówdzie trafiło się na jakiegoś gada w lasach, a rybacy nadal spotykali Parzypluje albo Głosowce, ale... Z jakiegoś nieznanego nikomu powodu ataki na wioskę ustały.
Większość berkiańskiej społeczności podchodziła do tego sceptycznie. Czy to nie aby przypadkiem cisza przed sztormem? Czy istnieje w ogóle możliwość, że coś tak niezmiennego jak wszechobecność smoków i ciągłe krzywdzenie przez nie ludzkości mogłyby zwyczajnie ustać? Proszę, to brzmi jak pomysły chorych na optymizm wizjonerów! Gady wrócą, nie ma szans...
Wikingowie debatowali. Cóż za zabawne określenie - wiking i cywilizowana dyskusja, też mi wynalazek! A jednak, na przekór wszystkiemu tak właśnie było. Przynajmniej z początku.
Najpierw zebrano się w Twierdzy i planowano. Szykowano wyprawy, zapasy i broń, nastawiano się na klęski. Potem stopniowo się rozluźniono. Zaczęto rozwijać handel i rzemiosło, wprowadzono kolejne ulepszenia, otworzono się na nowych sojuszników.
Aż niesamowite, jak Berk odżyła. Nadwyżkę drewna poświęcanego kiedyś na wieczną odbudowę chat przeznaczano teraz na rozbudowę floty bojowej i ogólnie... budowanie nowych statków. Wreszcie nie trzeba się było przejmować ilością zapasów na zimę, których zaczęło wystarczać. Można było zacząć sprzedawać i kupować. A wszystko dzięki kilku miesiącom spokoju.
W miarę upływu czasu, życie na Berk odmieniało się coraz bardziej. Pyskacz i inni jemu podobni co prawda mieli kilka gorszych momentów... (Jak wtedy, gdy po dziesięciu miesiącach wciąż nie odnotowano żadnego ataku ze strony gadów. Kilka mniejszych potyczek, cztery porwane owce i jedno podpalone pole pszenicy, nic większego, wartego kilkudziesięciu chłopa z porządnym żelastwem. Uznano, że pułapki na smoki nie tyle stały się nieprzebne ile mniej priorytetowe w wykonaniu.) Wszyscy znaleźli swoje miejsca, nieco zmieniając swoją działalność i w gruncie rzeczy sprawy zaczęły pomyślnie się układać.
A jednak Stoikowi ciężko było to wszystko znieść. Może brak latających worków treningowych wywoływał w nim irytację? Może niespotykany wcześniej spokój sprawiał, że gdzieś w środku, podświadomie cały czas spodziewał się obrotu spraw na gorsze?
Było też między innymi coś, co denerwowało go szczególnie. Pusty pokoik na piętrze w jego chacie, na przykład. Lista była długa, tak na prawdę.
Figurowały na niej jeszcze: zgaszone palenisko w głównej części domu, kiedy do niego wracał, ciągła cisza zastępująca odgłosy majsterkowania, które kiedyś tak go irytowały, mina Pyskacza, kiedy pukał do drzwi... Czasem przynosił mu jakiś skomplikowany przedmiocik znaleziony w nieużywanej teraz pracowni i starał się wytłumaczyć jego prawdopodobny sposób działania. Innym razem narzekał, że ma za dużo roboty samemu w kuźni i często prowadziło to do chwili niewygodnej ciszy.
CZYTASZ
Tato, mieszkam z Nocną Furią
FanfictionCzkawka. Nikt go nigdy nie kochał. Jeśli nawet, to nie tak, aby było to choć trochę dla niego odczuwalne. Nikt go nigdy nie szanował, nie brał pod uwagę jego zdania. Wikingowie nie uważali go za jednego z nich. Jego życie było raczej ciągnącym się...