Rozdział 7

1.5K 124 16
                                    

Przed nim rozciągała się ogromna grota, o połyskujących błękitem, lodowych ścianach i sklepieniu. Niemal całą jej powierzchnię porastały kwiaty i paprocie, gdzieniegdzie z lodu wyłaniały się typowe dla północnego krajobrazu, szare sześciokątne skały.

Kilkaset metrów przed nim kończyło się porośnięte bujną roślinnością podłoże, a dobrych paręset kolejnych niżej, znajdowała się wypełniona morską wodą przestrzeń.

W ogromnym zbiorniku wodnym siedział wielki, biały smok. Z jego grzbietu sterczały długie, czarne na końcach kolce, które okalały także jego łeb, tworząc swego rodzaju koronę. Oczy bestii miały kolor pomiędzy nieskończenie niebieską tonią oceanów, a turkusowym, zimnym blaskiem, jaki roztaczał lód.

W tym magicznym miejscu znajdowało się też kilka wodospadów, z których krystalicznie czysta woda spływała rwącymi kaskadami w dół i mieszkała się tą, w której znajdował się ogromny gad.

Za nim, w ewidentnym centrum tego wszystkiego, znajdowała się wynurzająca się z wody, porośnięta mchem i paprocią skała, biegnąca aż do najwyższego punktu półokrągłego sklepienia, wokół której latały setki smoków.

W zasadzie skrzydlate stworzenia były wszędzie. Przesiadywały na półkach skalnych, na ziemi, a kilkoro z nich kołysało się w wodzie.

Wokoło panował spokój i atmosfera bezpieczeństwa.
Jeśli to nie była Valhalla, to inny raj.
-No, wiedziałem. Umarłem.

Kilka smoków odwróciło łby w jego stronę. Jakiś Ostrykieł przyczłapał do niego i zamruczał cicho. Czkawka uśmiechnął się nieśmiało i wyciągnął dłoń w jego kierunku.

Gad rzucił mu nieufne spojrzenie.
Za szybko~pomyślał Czkawka.
Mimo to przymknął oczy, pochylił głowę na bok i czekał, aż Ostrykieł zdecyduje się mu zaufać.
Po chwili poczuł zimne łuski pod dłonią. Pozwolił ustom ułożyć się w szeroki uśmiech zadowolenia, delikatnie się odsunął i usiadł na ziemi, czekając aż smok postąpi tak samo.

Budowanie relacji polegało bowiem w większości na czekaniu. Nie można się było narzucać, zwłaszcza kiedy więź łącząca dwie istoty była jeszcze świeża i krucha.
Budowanie relacji było spędzaniem czasu z kimś drugim.
Żeby spędzać z kimś czas, trzeba go najpierw dostrzec. Dostrzec czego potrzebuje i czego pragnie. Dostrzec jego charakter, temperament, osobowość... Zaczekać, aż pozwoli się dostrzec. A wtedy być uważnym.
Uważność jest i zawsze była odwrotnie proporcjonalna do egocentryzmu.

Smok położył się obok i pozwolił Czkawce się pogłaskać.
Chłopak poczuł się szczęśliwy. Było bezpiecznie, cicho, smoki nie walczyły między sobą. To niesamowite miejsce promieniowało spokojem.

Nagle gad drgnął pod jego ręką.
Wstał i zrobił kilka obrotów w miejscu, a kiedy zielonooki nie zareagował - potrząsnął sugestywnie łebkiem.

Czkawka z trudem podniósł się z ziemi i kuśtykając ruszył w ślad za smokiem.

Skrzydlate stworzenie słysząc jego nieudolnie tłumione jęki przystanęło i zerknęło na niego pytająco.
Młody nie-wiking uniósł do góry nogę zakończoną protezą, a kiedy smok dostrzegł kawałek metalu zamruczał współczująco i pochylił się nieco, zapraszając człowieka na grzbiet.
Poniosę cię~ zawisło w powietrzu.
Czkawka dosiadł podniebnego wierzchowca.
-Co chcesz mi pokazać?- zapytał chłopak.
Smok warknął gardłowo, zadowolony; jakby chciał powiedzieć: to niespodzianka.

Gad odbił się od podłoża i wzniósł kilkanaście metrów nad ziemię. Parę razy zamachnął skrzydłami, a potem zanurkował w zarośla.
Zrobił to w ten zabawny sposób, że Czkawka myślał, że lecą prosto w ścianę.

Tato, mieszkam z Nocną FuriąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz