Rozdział 16

948 72 5
                                    

Minął tydzień, od kiedy Czkawka po raz kolejny wrócił do żywych.

Szczęśliwie obeszło się już bez niespodzianek, zazdrosnych i stęsknionych smoków albo sekretów czy niedomówień.

Zielonooki powoli wracał do zdrowia.
Czuwał przy nim jego smoczy przyjaciel i Heathera, a ponieważ dziewczyna stwierdziła, że po dłuższej regeneracji powinno mu się polepszyć, unikał ruchu.

Wprowadzał za to czarnowłosą do świata smoków i opowiadał jej o swojej wiedzy na temat tych niezwykłych stworzeń.

Nie było łatwo zostać nauczycielem, ale Czkawka podjął się tego zadania z zapałem i umiarkowanym optymizmem, tłumacząc nowej przyjaciółce podział gadów na klasy, opowiadając jej o cechach poszczególnych gatunków, ich słabych i mocnych punktach. 

W czasie tych siedmiu dni zdążyli zaprzyjaźnić się bardziej i nauczyli się ufać sobie nawzajem. Stan chłopaka faktycznie uległ poprawie i zielonooki zaczął wychodzić na krótkie spacery.
Pogoda była piękna, atmosfera lekka, wyspa skrywająca kuszące tajemnice... Czkawka kompletnie zapomniał o Keriann, Valce i Schronieniu.

Całkowicie oddał się odpoczynkowi, rozwijaniu więzi z Heatherą i... projektowaniu dla niej nowego topora.

Tamten stary był już zużyty; metal wysłużony i podniszczony, brzegi poszarpane i prawie wcale nie ostre, a całość lekko rdzewiała.
Córka Oswalda Zgodnopysznego była wspaniałą wojowniczką, godną lepszej broni, której stworzenia podjął się chłopak.

***
Im więcej dni mijało, tym brązowowłosy lepiej się czuł. Wreszcie zaczął znikać na długie godziny w gąszczu lasu, coraz rzadziej w ogóle się pojawiając.

Początkowo nie rozstawał się ze swoim notesem i wiecznie przytępionym węgielkiem, ciagle robiąc skrupulatne notatki.
Potem jednak nawet zeszyt porzucił na stole i zniknął posiadając przy sobie jedynie sztylet.

Heathera nie wiedziała o co chodziło, a nawet trochę się zaniepokoiła, ale postanowiła zaczekać na dalszy rozwój sytuacji.

Za każdym razem kiedy Haddock wracał, był jakiś inny, odmieniony. Stawał się jakby bardziej... smoczy.
Więcej milczał i poruszał się z pewnego rodzaju spokojem i gracją. Kiedy chciał, potrafił bezszelestnie się do niej zbliżyć...

Czy tym była dla niego wolność?
Heathera nie rozumiała, co może być fajnego w siedzeniu w lesie, ale postanowiła zaakceptować dziwne poczynania nowego towarzysza.

Czekała jeszcze kilka dni, aż w końcu nastąpił punkt kulminacyjny całej sytuacji.
Brązowowłosy oznajmił jej, że zamierza odbyć lot na Szczerbatku.

Zielonooka skłamałaby, mówiąc, że nie ma co do tego obiekcji.
A co z jego raną? Jak zniesie gwałtowne zmiany wysokości? Co jeśli lotka jest w złym stanie? Było tyle rzeczy, które mogłyby pójść nie tak!

-W takim razie leć ze mną- zaproponował.
Z jednej strony odbicie się od ziemi było czymś, czego chciała, ale z drugiej Czkawka zaskoczył ją i trochę wystraszył tą perspektywą. -Minęły już trzy tygodnie, odkąd się tu znalazłem. Tydzień spałem, ale czternaście księżyców minęło, od kiedy poznałaś Szczerbatka. To już wystarczająco dużo- powiedział. -Z resztą... spójrz na niego! Chłopak nie może się doczekać.

Czkawka miał rację.
Nocna Furia krążyła niespokojnie po pomieszczeniu, czasem podskakując lub warcząc. Smok z pewnością nie chciał być już dłużej uziemiony.

Zerknęła na bruneta nieprzekonana.
-Możesz w każdej chwili kazać mi wylądować- zapewnił gorliwie zielonooki.
Wyglądał jak mały wiking proszący o pierwszą siekierkę i obiecujący mamie, że nie poucina sobie palców.

Tato, mieszkam z Nocną FuriąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz