Poszłam do czytelni. Ta przerwa była tą 40 minutówką.
Zajrzałam do mojego ulubionego działu z książkami, a mianowicie, jakieś przygodówki. Wzięłam jedną z nich i skierowałam się do pojedynczego stolika.
Za chwilę przyszedł Tris, z torbą przerzuconą przez ramię. Przystawił krzesło od drugiego stolika i zakrył stronę, którą aktualnie czytałam. Spojrzałam na niego zdziwiona, nigdy tak nie robił.
-Co tam? -spytał.
-A nic, wiesz... –odpowiedziałam, zdejmując jego rękę i wracając do książki.-Zauważyłaś może, że ten nowy, bardzo się Tobą interesuje?
-Ta jasne, -podniosłam na niego wzrok- raczej interesuje się Jesicą -wskazałam głową w kierunku nowo przybyłych. Jess siedziała na kolanach Seth'a.
Chłopak znalazł sobie swoje grono kumpli i tak teraz z nimi siedział. Oczywiście na brak zainteresowania płcią przeciwną, też nie mógł narzekać.
Rozmawialiśmy, o tym i o owym, jeszcze chwilę i nagle drzwi biblioteki się otworzyły. Weszła Tan i Micka. Obydwie pomachały do mnie i mojego rozmówcy, ale zaraz poszły dalej.
Wiem, że mogło to wyglądać, co najmniej chamsko, ale wiedziałam, że dziewczyny przywiązywały, od jakiegoś czasu, sporą wagę do nauki. Ale tego się nie spodziewałam. Tan skręciła w stronę regałów, ale Micka poszła dalej, w stronę stolika, przy którym siedział niejaki Seth i miło się przywitała. Nagle nabrałam nieodpartej ochoty posłuchać, o czym mówili, ale siedzieli za daleko.
-Halo ziemia! -powiedział Tris, machając mi przed oczami długopisem z piórkiem. Przejechał mi jeszcze, tym piórem, po nosie, aby się upewnić, że kontaktuję.
-Co? Co mówiłeś? -spytałam się.
-Pytałem, czy jedziesz na tą wycieczkę. To jak? -spytał, a ja zszokowana patrzyłam na niego, jak ciele na malowane wrota. Widocznie wyłączyłam się na dłużej niż myślałam. To do mnie podobne, jestem typem marzyciela.
-To, możesz jeszcze raz powiedzieć coś o tej wycieczce?
-No to powtarzam: Wychowawczyni, jednego z internatów, planuje jakąś wycieczkę, i to konkretną wycieczkę.
-Konkretną? Co masz na myśli? -zaciekawiłam się tą sprawą.
-No konkretną, czyli taką dwutygodniówkę. Jaka nam się należy -założył ręce na głowę i oparł się o krzesło w geście triumfu- A Ty? Wybierasz się?
-Tris, zachowujesz się tak, jakbyś mnie nie znał -odpowiedziałam z lekkim sarkazmem- Ja NIE JEŻDŻĘ na wycieczki. Nie pamiętasz? Za dużo ludzi? Coś kojarzysz?
-Weź przestań... -zrobił zrezygnowaną minę - ...Chyba raz możesz, co?
Przewróciłam oczami. Czy oni naprawdę myślą, że to takie łatwe, tak łatwo zapomnieć? Ja go kochałam... A on...
Ale postanowiłam się z tym przespać i przemyśleć to przy kolacji, W DOMU! Powiedziałam to chłopakowi, a on oświadczył, że zrobi wszystko, żeby moi rodzice go poparli.
Reszta lekcji minęła bez niespodzianek i rewelacji, a ja mogłam się w spokoju pogrążyć w lekcji. Wiem, to dziwne, ale teraz, sprawia mi przyjemność, bycie najlepszą uczennicą i tyle. Same piątki i szóstki, niekiedy czwórki. Ale moją drugą odskocznią jest Shadow. Mój owczarek belgijski. Jakieś 58cm w kłębie. Rudy podpalany z czarną maską. Jakoś tak.
Kiedy wróciłam do domu, wielki, nowoczesny domek jedno rodzinny, okazało się, że Gina przyjechała kilka godzin wcześniej.
Gina jest moją kuzynką od strony mamy. To wysoka czarnowłosa nastolatka, z resztą bardzo popularna w swojej szkole. Tak jak ja kiedyś, ale to historia na inną okazję.
***
-Mila! -wydarła się Gina, rzucając mi się na szyję.
Odwzajemniłam uścisk i przeszłyśmy do naszego "tajnego powitania", które wymyśliłyśmy w dzieciństwie. Nadal mamy do niego sentyment.
Nagle coś zaskrzypiało, a z kuchni, gdzie było tylne wyjście na ogród, wyleciała moja mordeczka. Gin schowała się za mną, jak małe dziecko, z piskiem. Shadow obszczekał moje nogi i delikatnie wyrywając mi torbę z ręki wspiął się z nią po schodach na górę. Przewróciłam oczami, a cała spocona Gin wyszła zza mnie, trzęsąc się jak galareta.
-Od dobrej godziny przebywam z tym tytanem, a jeszcze panikuję, kiedy tylko się pojawia. To mnie już denerwuje. Co jest ze mną nie tak?- Gina żaliła mi się jak przedszkolak.
-Aj tam, mniej ważne -zignorowałam jej temat rozmowy- Opowiadaj, co tam u Ciebie? Jak z Nathanem? –Nat jest jej chłopakiem. Przystojnym, popularnym, klasowym przymusem.
-Aj szkoda gadać... -machnęła ręką. Obydwie usiadłyśmy przy barku, u mnie w domu w kuchni- Biedny nie przeszedł do następnego etapu konkursu międzystanowego. Czy jakoś tak. Pamiętasz? Urodzony informatyk.
-Poprawka, -spojrzała na mnie podejrzliwie- Twój urodzony informatyk -wybuchłyśmy śmiechem.
Ale szczerze mu współczułam, od tego zależało, czy go przyjmą do następnej szkoły. Jakaś dziwna ta rekrutacja. Wariactwo!
-Gina! Miluś! Obiad! -Tata krzyknął z salonu. Spojrzałyśmy po sobie i poszłyśmy na jedzenie.
Jakiś czas później mama poruszyła temat wycieczki.
-Mila, dostałam informację mailem, że wychowawczyni internatu organizuje jakąś ciekawą wycieczkę –przewróciłam dyskretnie oczami, bo nie miałam zamiaru jechać- Postanowiliśmy, z tatą, że może wreszcie czas, abyś pojechała?
-Że, co?! -aż się zakrztusiłam- Nie-e, nie ma mowy! Nie mam zamiaru nigdzie jechać! -nie wiem, co bardziej mnie drażniło. Czy to, że do oczu napłynęło mi kilka łez, bo wszyscy decydują znowu za mnie, czy to, że zaczęłam coraz bardziej krzyczeć?
No i koniec rozdziału. Przyznaję, tak, trochę mi się zeszło, ale to, dlatego, że nagle okazało się, że mam tysiąc pięćset rzeczy do ogarnięcia na wczoraj.
Poza tym strasznie się czuję, nie, to nie koronawirus.
Nie, nie chcę się usprawiedliwiać, tylko mówię Wam jak jest, żeby nie było.
Jeżeli rozdział Ci się spodobał, to zapraszam do gwiazdowania!

CZYTASZ
Chłopak z POPRAWCZAKA
Teen FictionProszę, przecierpcie 5 pierwszych rozdziałów, to są początki, poprawię je, później wszystko poprawię, obiecuję. ~~*~~ Seth, chłopak, który w życiu nie miał lekko. Niewinny, siedzi w poprawczaku. Jednego dnia d...