Przez resztę śniadania rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Było naprawdę świetnie. Zaczynam im coraz bardziej ufać.
Nieznany numer:
Nie trzeba od razu ufać... wystarczy, poznać ;)Spojrzałam na wyświetlacz jeszcze raz, i kolejny, odświerzając powiadomienia. Niestety numer był zastrzeżony i nie mogłam się w żaden sposób z tą osobą skontaktować. Ciągle odrzucało połączenia. Rozejrzałam się po stołówce, szukając ludzi z telefonami w ręku.
Ta jasne, znajdź jedną, konkretną, osobę wśród tych wszystkich ludzi, którzy dostali tzw. "Smartwicy."
Szybkie tłumaczenie:
Smartwica- ten moment, kiedy cały świat przestaje, dla Ciebie, istnieć, a liczy się tylko Twój Smartphone.-Coś się stało? -spytał, nadal zanosząc się od śmiechu, Seth- Jakoś posmutniałaś, co jest?
-Nie, nic... -powiedziałam chowając komórkę do tylnej kieszeni spodni.
-Ej, trzeba się już zbierać... Mamy wyjazd za niecałe czterdzieści pięć minut -przerwał perfidnie Nathan.
Zebraliśmy swoje rzeczy i pognaliśmy do siebie. Trzeba było spakować trochę rzeczy. Z racji, że przez całą noc padało, poziom wody trochę się podniósł.
Spakowałam do plecaka specjalne, nieprzemakalne chusteczki, porządny klej i scyzoryk. Mój współlokator, widząc mój sprzęt, zaśmiał się pod nosem.
-Ty serio, bierzesz to wszystko? Nie idziemy na jakiś obóz przetrwania.
Chłopak ze mnie zadrwił, ale ja spojrzałam na niego piekielnie poważnie.
-Seth, jestem śmiertelnie poważna -powiedziałam przeżucajac plecak na jedno ramię.
-Zrozum dziewczynę... -pokręcił głową z rezygnacją i otworzył mi drzwi.
Trzy razy sprawdziłam, czy napewno zamknęłam drzwi. Bałam się, że ktoś wejdzie tam, pod naszą nieobecność i coś wyniesie.
-Sprawdzałaś już z tysiąc razy... -jęczał chłopak.
-Już -powiedziałam chowając kluczyk do kieszeni bluzy.
Zeszliśmy po schodach do wyjścia. Osobiście, wolałabym zrobić to w, trochę, ciekawszy sposób.
Na dole, czekaliśmy jeszcze, na Luck'a, który pomylił kluczyki i musiał przynieść, ten od pokoju.
Wchodząc do autokaru, dostaliśmy jasny komunikat, aby zajmować, te same miejsca, na których już siedzieliśmy wcześniej.
Micka i Tan skorzystały z okazji i przysunęły się o siedzenie, bliżej nas. Co chwila, starały się zacząć rozmowę z moim sąsiadem, ale on raczej się do tego, zbytnio, nie kwapił. Ciągle mówił, że jest zmęczony i w ogóle.
Ale cały czas gadaliśmy z, chłopakami, między sobą. A najbardziej wygadany był Aaron. Ciągle coś mówił, opowiadał itd., itd.Dziewczyny patrzyły na nas, a właściwie na mnie, takim wzrokiem jakby chciały zabić.
No przepraszam, ale to nie moja wina, że Seth woli cichą, nie pokazującą się dziewczynę niż dziewczyny, które ewidentnie się nim interesują?
Chwila! Ja tak serio to pomyślałam? Jezu. To chyba chłopaki tak na mnie wpłynęli.
Kiedy, po pół godzinie, dotarliśmy do tego zamku, okazało się, że nie możemy zwiedzić wszystkiego, bo jak padało, to musieli zamknąć to wejście w podziemia. Ale i tak napadało, bo jakiś cymbał, niezabezpieczył odpowiednio i się klapa otworzyła i, suma sumaru, trochę -dużo- napadało.
Chodziliśmy tam ze 2, może 2 i pół godziny. Nogi mnie bolą, a dzisiaj mamy jeszcze zapoznać się z grą terenową, przygotowaną na ostatnie 4 dni.
Do hotelu wróciliśmy, dobre, 2 godziny przed czasem. Ale ja, całą drogę powrotną, spałam jak zabita.
Obudziłam się w naszym pokoju, przykryta kocem Seth'a. Okazało się, że Aaron zasugerował, że mnie zaniesie, a nauczyciele nie mieli nic przeciwko.
-Ty to tak zawsze śpisz? -spytał brunet skacząc po kanałach.
-Jak jestem zmęczona, to śpię. A tak w ogóle, to skąd wiedziałeś, że się obudziłam?
-Odbijasz się w ekranie telewizora? -odparł z nutą rozbawienia.
No tak, mogłam to przewidzieć. On jest jak taki, tajnos agentos. Nigdy nie wiesz, czym Cię zaskoczy.
-Dobra, mam propozycję -odkrecił się w moją stronę.
-Jaką? -spytałam z lekkim przestachem. Tak samo powiedział Tony, wtedy... Tylko, że tamtym razem, nie dał mi odpowiedzieć.
-Idziemy do pokoju chłopaków? -spytał z takim uśmiechem, jakby wtajemniczył mnie w jakiś plan, a teraz powiedział "wybacz, ale teraz muszę Cię zabić, za dużo wiesz..."
-Jasne, -odpowiedziałam delikatnie wychylając się spod kołdry, ale postanowiłam się z nim trochę podroczyć- że nie!
To powiedziawszy, szybkim ruchem ręki, zakryłam się szczelnie kocykiem. Słyszałam, stłumiony, śmiech Seth'a. Zaczął szarpać za koc, ale z każdym ruchem, przesuwał mnie, razem z kocem. Na chwilę szarpanie ustało, ale wiedziałam, że chłopak, tak łatwo, się nie podda.
Za chwilę, materac się ugiął i poczułam jak COŚ podnosi mnie do góry.
-Seth, zostaw! -krzyknęłam między napadami śmiechu. Szybko wystawiłam rękę z mojego bunkra i chwyciłam, w tym momencie, najważniejszą rzecz, telefon- Okej, teraz możemy już iść.
Powiedziałam do bruneta, który wybuchnął śmiechem. Czułam jak przeżuca mnie przez ramię i gdzieś idziemy. Słyszałam odgłos zamykania zamka do drzwi, a potem kilka kroków, i kolejne drzwi.
-Siema! -słyszałam, jak na raz, krzyczy kilku chłopaków.
-A gdzie Milagro? -spytali Luke i Max.
Zaśmiałam się cicho, a Seth położył mnie na najbiższym łóżku.
-Panowie, -powiedział teatralnym głosem- mam dla Was ciekawy okaz -szybkim i nagłym ruchem, zciągnął ze mnie koc- TA DAM!
-Hahaha! -śmialiśmy się wszyscy, robiąc przy tym, niewyobrażalny hałas.
_________________________________________
No i koniec rozdziału.
Okej, postanowiłam Was trochę zmobilizować.
Nie oczekuję niewiadomo czego.
2 ⭐ i będzie następny.
Do następnego!👋🏻

CZYTASZ
Chłopak z POPRAWCZAKA
Novela JuvenilProszę, przecierpcie 5 pierwszych rozdziałów, to są początki, poprawię je, później wszystko poprawię, obiecuję. ~~*~~ Seth, chłopak, który w życiu nie miał lekko. Niewinny, siedzi w poprawczaku. Jednego dnia d...