27.

311 36 11
                                        

Skończyłam poprawiać ścisłego, wysokiego kucyka, kiedy zabrzmiał dzwonek do drzwi.

W mgnieniu oka zsunęłam telefon, pomadkę i lusterko do małej torebki na długim pasku.

-Mila! Ile można się grzebać? -zaraz po otwarciu drzwi usłyszałam znajomy głos Sarah.

Bez odpowiedzi zbiegłam po schodach. Pokazałam się dziewczynom w czarnych jensowych spodniach, granatowej bluzce i już sięgałam po czarny, długi płaszcz.

-Ej! A tobie to się wyjścia nie pomyliły?! -Sarah natychmiast znalazła się przede mną zastępując mi drogę.

-Coś nie tak? -kiedy spojrzałam na jej twarz, jej oczy mnie przeraziły. Mówiły coś w stylu: "Weź to, a nie wyjdziesz stąd żywa".

Zrozumiałam od razu i cofnęłam się.

-Wracasz na górę -powiedziała beznamiętnie- A ja nie dam Ci wyjść, dopóki nie będziesz wyglądać, jak na wyjście do kumpeli.

Pokazała mi ręką abym szła przed nią. Liczyłam, że ktoś zaprotestuje. Lub powie, że nie mamy czasu.

Niestety. Mama tylko się śmiała zasłaniając dłonią usta. Emily uśmiechała się i ponaglała mnie ruchem ręki. Skapitulowałam i ruszyłam do swojego pokoju prowadząc za sobą Sarah. Emily też ruszyła za nami.

Z rezygnacją otworzyłam drzwiczki mojej szafy i pokazałam jej zawartość dziewczynom. Od razu kazały mi usiąść na łóżku i zaczęły przebierać w ciuchach.

-Gdzie ubrania, które ostatnio kupiłyśmy? -spytała zirytowana Sarah. Podeszłam do szafy i podałam świeżo zakupioną odzież.

Już za chwilę dostałam dobrany pierwszy zestaw oraz polecenie przebrania się. Przymierzałam różne komplety przez prawie pół godziny, prezentując się dziewczynom.

W końcu usłyszałam, że nie ma żadnych zastrzeżeń i Emily oświadczyła, że ona zajmie się tą pomyłką na mojej głowie.

Kiedy, po raz drugi, zeszłam po schodach, kierując się do wyjścia miałam na sobie znajomą sukienkę o odcieniu gołębiej szarości i paskiem w komplecie. Niestety plany a propos wyjściowych balerinek odeszły w zapomnienie tak szybko, jak szybko zdążyło się rozpadać. Zastąpiły je niezniszczalne, czarne conversy. Założyłam jeszcze czarną, błyszczącą ramonezkę.

Kiedy wyszłyśmy, pod moim domem stał granatowy, sportowy samochód. Ten sam, którym wcześniej przyjechała Sarah, kiedy umówiłyśmy się na zakupy. Na imprezę podrzucił nas chłopak Sarah, William.

-Coś dobrze czułem, żeby przyjechać później niż mi powiedziałaś -zaśmiał się William, patrząc na nas, kiedy staliśmy na światłach.

-Przestań Will, wcale tak dużo się nie grzebałyśmy -Sarah delikatnie uderzyła chłopaka w ramię. Nastolatek zaraz spojrzał na nią z oczami zbitego szczeniaczka i zaczęli się drażnić, aż zmieniły się światła.

-Tak przy okazji -zwrócił się do mnie- jestem Will, nawet sporo o Tobie zdążyłem usłyszeć. Oczywiście same dobre rzeczy -dodał chłopak.

Oczywiście grzecznie podziękowałam i zdążyliśmy jeszcze chwilę zdążyliśmy rozwinąć temat zanim dojechaliśmy pod dom Lauren.

Już przez przyciemniane szyby samochodu można było dostrzec wielki dom, przypominający raczej Willę, z czerwonej cegły. Różnorodne rośliny, kilka opłatało ściany, w niektórych miejscach, sięgały aż dachu. Wielki, zadbany ogród i mała fontanna przy podświetlonym chodniku. Wszystko robiło ogromne wrażenie, a jeszcze nie weszłam na tyły ogrodu, ani do domu.

Chłopak z POPRAWCZAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz