16.

582 45 8
                                    

W końcu mogliśmy wyjść ze swoich pokoi. Spotkać się z innymi ludźmi. To naprawdę nieciekawe siedzieć tak w zamkniętym pokoju.

Możesz chodzić jedynie na śniadanie, obiad i kolację. No, i jak nie dasz się złapać, to wychodzisz po pizzę.

Te 6 dni spędzonych w jednym pomieszczeniu... Czujesz się jak w więzieniu. Wychodzisz tylko na spacetniak, na 40 minut, i wracasz zpowrotem do celi. No serio, jak w więzieniu o zaostrzonym rygorze.

Wieczorem, nasze walizki były już spakowane. Okej, no prawie, bo jeszcze szczotki, ręcznik i piżama. Na śniadanie zeszliśmy już w lepszych humorach. Każdy ze sobą rozmawiał, śmiał się i w ogóle. Pewnie przyczyniło się do tego to, że po śniadaniu wyjeżdżamy do lasu.

Na posiłku, oczywiście, był niezły jazgot. Wszyscy gadali jak najęci, tylko kilka osób, w tym ja Leo i Gabriel, się nieodzywało. W spokoju pochłanialiśmy nasze porcje jedzenia.

Kiedy wreszcie weszliśmy do autokaru i zajęliśmy swoje miejsca, kierowca ruszył po skończonym przeliczaniu pasażerów.

Siedziałam dwa miejsca od końca przy oknie, a obok mnie usiadł Seth. Chyba wszyscy już się przyzwyczaili, że nie odstępuje mnie na krok.

Ciągle chodzę, wszędzie, z nim u boku. Tylko starsze laski, Tan i Micka się z tym nie pogodziły. Za każdym razem, kiedy tylko pojawiałam się z chłopakami, one piorunowały mnie wzrokiem. Wyglądało to tak, jakby były jakimiś lwicami, które bronią swoje dzieci przed obcym lwem.

Czy mam się bać?

Po trzech godzinach jazdy, dotarliśmy do obozowiska w środku jakiegoś lasu. Wszyscy przylejali nosy do szyb i gapili się tak, jakby po wielkiej łące, niedaleko biegały tęczowe jednorożce i takie ze skrzydłami.

-Boże Chryste! -jęknęła jedna ze starszych dziewczyn- Ja tu dostanę borelizy i umrę!

-Tak! -jęknęła druga- A ja dostanę babesziozy i też umrę w męczarniach!

-Jezu... -powiedziałam wstając- Nie jesteśmy w jakiejś dżungli w tropikach.

-No, a te pustaki -dodał Nathan- zaraz tu zawału serca dostaną.

W głośników autokaru rozległ się głos nauczyciela wychowania fizycznego.

-Po wyjściu z autokaru, prosimy o zabranie swoich rzeczy i ustawienie się w szeregu pod tamtą buką, tą po prawej stronie -widać było jak stoi na przodzie pojazdu i pokazuje ręką w swoją lewą stron- I prosimy, nie pozabijać się przy wysiadaniu!

Ostatnie zdanie zostało zagłuszone przez piski wychodzących nastolatków.

Posłusznie wyszłam i ustawiłam się w rzędzie obok ostatnich osób. Obok mnie stanęli Aaron, Seth, Gabriel, Leo, Rayan, Nath, Jason, Luke, Zack i Nick i Max.

W końcu, cała odprawa się skończyła i mogliśmy iść losować numery naszych domków. Bo nauczyciele stwierdzili, że lepsza integracja będzie, w tedy, kiedy będziemy ulokowani randomowo. Kilku chłopaków, z naszej paczki, poszło losować klucze do "KAY BOX'A."

-To ja mam domek z Rayan'em i Jason'em -powiedział Aaron.

-Ja z Max'em, Zack'iem i Nick'iem -odparł kolejny.

-Ja jestem z Nath'em i Luckiem.

Oczywiście, ja sparowałam się z Seth'em. To już chyba nasz rytułał.

-Okej! -krzyknął Seth, wychodząc z tłumu- Mamy dwudziestkę czwórkę!

Pokazał mi kluczyk, a na przywieszce było napisane "24". Była też dołączona karteczka "Domek dwuosobowy".

Chłopak z POPRAWCZAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz