Czas przed obiadem, spędziliśmy świetnie.
Śmialiśmy się, oglądaliśmy filmiki na YouTube. Okazało się, nawet że Zack ma konto na tym portalu.
Chłopaki ciągle mi mówili, że nie ma co rozpamiętywać przeszłości. I tak się jej nie zmieni.
Mówili też, że Micka i Tan to podłe, fałszywe żmije i pytali, dlaczego jeszcze się im nie postawiłam. Jestem ciekawa dlaczego dowiedzieli się tak szybko...
Resztę dnia LAŁO. Nigdzie nie chodziliśmy, bo "Nie możemy zmoknąć i to pod opieką kochanych i szanowanych nauczycieli!"
Ta, nauczycieli, którzy trzy lata temu zrobili tyle, co NIC! W pewnej sprawie.
No więc resztę dnia mieliśmy spędzić w naszych pokojach. Seth postanowił wykorzystać to, do pewnych celów. Mój genialny kumpel, postanowił nauczyć mnie walczyć.
Ale przecież ja już umiem się bić! I to nawet bardzo dobrze!
Ale, tak z drugiej strony, to może przydałaby mi się jakaś powtórka z ćwiczeń.
Seth pokazał mi różne ćwiczenia na rozgrzewkę i rozciąganie. Później posprzątaliśmy wszystkie walizki, nie walizki, torby, nie torby, i nawet łóżko przesunęliśmy tak, aby zajmowało jak najmniej miejsca.
-Okej, najważniejszą sprawą jest garda -mówił do mnie tak, jakby nie słyszał, że już się biłam- Ręce trzymasz tak, napięte mięśnie, na wysokości twarzy, -wszystko tłumaczył i pokazywał jednocześnie- ale jest jedno ale, nie możesz trzymać rąk za blisko twarzy, bo jak będziesz blokować, to możesz oberwać.
Pokazywał mi wszystko i tłumaczył kolejne ruchy. Jednym uchem słuchałam, a drugim wypuszczałam to, co mówił. Doskonale wiedziałam jak to wszystko wygląda.
-Dobra, to teraz możemy już sprawdzić Twoje umiejętności -powiedział i zaczął skakać na lekko ugiętych nogach- Garda! -krzyknął, a ja przyjęłam postawę.
Próbowałam wyprowadzić jakiś porządny cios, ale nic z tego. Albo uderzałam za lekko, albo mój przeciwnik robił unik i nie trafiałam. To było MEGA frustrujące.
Po pierwszej pół godzinie Seth ledwo trzymał fason, żeby się nie wybuchnąć śmiechem.
Ja byłam zlana potem, wściekła na wszystko i wszystkich, ale determinowana i gotowa do dalszych ćwiczeń. Nigdy nie byłam i nie jestem typem "poddawacza," jeżeli coś sobie postanowię, to dążę do tego, choćby nie wiem co!
-Wiesz co? -spytał Seth, powstrzymując się od śmiechu- Może zrobimy sobie małą przerwę, co?
-Nie... Nie ma mowy... -wysapałam, sięgając po butelkę wody leżącą na łóżku- ja... się tak łatwo... nie poddam. -dokończyłam wypijając pół butelki.
-Okej, ja idę, na piętnaście minut, do chłopaków -otworzył drzwi i już jedną nogą był za drzwiami- Tylko mi się tu, sama nie zabij, hehe
-O mnie... się nie martw... -powiedziałam chłopakowi na odchodne.
No super! Prawie, całkiem, straciłam swoją formę. Kiedyś, bez problemu, rozkładałam na łopatki niejednego chłopaka. Ale teraz... Nie, nie dam się!
Wzięłam telefon i zajrzałam na stronę Willa, chłopaka, który kiedyś uczył mnie walk. Patrzyłam na zdjęcia i informacje dla początkujących. Obejrzałam filmiki i zaczęłam przypominać sobie wszystko, czego się kiedyś nauczyłam.
Zaczęłam ćwiczyć ciosy do wymyślonych przeciwników. Po kilku minutach czułam się tak silna, jak trzy lata temu. Czułam, że nic i nikt mi nie przeszkodzi. Że mogę znowu być tą Milagro Hastings, jaką byłam lata temu.
Włączyłam piosenkę "Zrobię mężczyzn z Was" z filmu Mulan. Ta piosenka dodała mi takiej siły, że czułam, że mogę góry przenosić.
Przekopałam całą walizkę i znalazłam, czarną bluzkę krótki rękaw z pyskiem ryczącej pantery. Poszłam do łazienki i założyłam, wcześniej wspomnianą, bluzkę. Związałam jeszcze włosy w wysoki kucyk i byłam gotowa.
Wyszłam, akurat w tym momencie, kiedy Seth wchodził do pokoju. Przypomniałam sobie, że przecież zostawiłam, na FULL włączonął piosenkę. Strzeliłam sobie, w myślach, ręką w czoło. Stanęłam przed chłopakiem z rękami na biodrach i przybrałam pozę pt. "lepiej nie podskakuj!"
-Gotowy na rundę drugą? -spytałam rozgrzewając się ponownie.
-A jakże! -powiedział głośno Seth.
Zaczęliśmy ostro. Ciosy latały jak z kałacha. W niektórych momentach musieliśmy pamiętać, że to tylko trening, a nie prawdziwa walka.
W końcu, wystarczająco, zmęczyłam chłopaka i wykorzystałam okazję. Kiedy on trzymał gardę wysoko, ja uderzyłam go, kilka razy, w brzuch. Zaraz jednak, złapał mnie za nadgarstek i przytrzymując, tym samym, zatrzymał mój atak. Próbował uderzyć mnie w korpus, ale doskonale się uchylałam od każdego ciosu.
-Spodziewałem się czegoś ciekawszego po Tobie -zakpił figlarnie Seth.
-Oj uważaj na siebie, bo oberwiesz od dziewczyny! -zaśmiałam mu się w twarz.
Wreszcie postanowiłam ostatecznie zakończyć walkę, skoczyłam za niego, ale ten idiota wszystko zepsuł. Złapał mnie za biodra i rzucił mnie na łóżko. Zaraz jednak i on się tam znalazł. Zaczęłam walić go, otwartymi rękoma, po głowie. Zaczął mnie łaskotać i razem tarzaliśmy się po naszym łóżku.
W końcu naszą walkę uznaliśmy za remis. I w samą porę, bo ludzie zaczynali schodzić się na kolację.
Na stołówce jednak, była jakaś nieprzyjemna atmosfera. Wszyscy byli poddenerwowani, nikt nie patrzył nawet na swój telefon. Wreszcie odezwał się wuefista.
-Może wszyscy już wiedzą, a może nie... -no właśnie, a może nie wszyscy wiedzą- Ale następne 6 dni spędzicie w swoich pokojach! -huknął na całą stołówkę.
-Co?
-Ale jak to?
-Dlaczego? -wykrzykiwali jedni przez drugich.
-Dlaczego? A to dlatego, że u niektórych osób znaleźliśmy w pokojach alkohol, papierosy i znikome ilości NARKOTYKÓW! -wydawało się, że ostatnie słowo wypowiedział wręcz drukowanymi literami.
-Chyba wszyscy wiedzą, jakie są konsekwencje posiadania takich rzeczy, tak? -dodał historyk- I dlatego, tą sprawą zajmiemy się po wycieczce. Nie macie też prawa chodzić po pokojach.
-Do swoich pokoi! Żegnam! -wuefista pokazał palcem na drzwi- JUŻ!
Wszyscy wymaszerowaliśmy z sali. Po drodze starałam się dopytać resztę chłopaków, czy czegoś nie wiedzą, ale oni uparcie twierdzili, że nie wiedzą kto dał się przyłapać.
Tak w sumie, to im wierzyłam. Nigdy nie czułam od nich trawki ani alkoholu ani papierosów. No dobra, elektryki nie mają zapachu.
Tak jak to zostało nam powiedziane, nie mieliśmy żadnych wyjść przez następne 6 dni. Chodziliśmy tylko na posiłki, a do pokoi zamawialiśmy sobie pizzę. A i z tym był problem, bo trzeba się było nieźle nagimnastykować żeby nie zostać złapanym.
Przez następne 6 dni, nasz dzień z Seth'em wyglądał tak samo: pobudka, ubieranie, śniadanie, powrót do pokoju, ćwiczenie sztuk walki, film, obiad, ćwiczenia, kolacja, dłuuuuuuugi film, pizza, spać.
Niekiedy ten rytuał zostawał przerwany przez telefon mojej mamy z zapytaniem "Co tak u was?" Dowiedziałam się, że Trissa wypuszczają ze szpitala za dzień lub dwa, że Shadow się stęsknił i czasem mama dawała go do telefonu, aby posłuchał mojego głosu i takie tam... Ale poza tym, to nic nowego.
Sprawa miała się zmienić pod koniec. Kiedy zmienimy nasze lokum i poznamy legendę o "Szmaragdowej Damie."
_________________________________________
No i koniec rozdziału.
Jeżeli Ci się spodobało, to serdecznie zapraszam do gwazdkowania i komentowania.
3 ⭐ i będzie następny.
Do następnego!👋🏻

CZYTASZ
Chłopak z POPRAWCZAKA
Fiksi RemajaProszę, przecierpcie 5 pierwszych rozdziałów, to są początki, poprawię je, później wszystko poprawię, obiecuję. ~~*~~ Seth, chłopak, który w życiu nie miał lekko. Niewinny, siedzi w poprawczaku. Jednego dnia d...