17.

592 44 2
                                    

Poszliśmy do budynku jadalnego. Tam przywitała nas właścicielka i jej córka, jako pomoc medyczna. Obydwie przedstawiły nam kodeks i program.

Ogólnie, odprawa była nudna, nic ciekawego. Ja i tak wszystko to wiedziałam, bo to ja wzięłam wazelinę, płatki kosmetyczne, surową linę, taśmę, folię termiczną i nieprzemakalne chusteczki. Tak. Byłam gotowa na każdą ewentualność. Nawet atak niedźwiedzia. Skoro mamy cztery dni spędzić w lesie, szwendając się z namiotami, to jestem na to przygotowana.

Tak w sumie, to zżyłam się z chłopakami, razem żartowaliśmy, wygłupialiśmy się i w ogóle. Ale tylko Seth mógł mnie przytulić co do reszty, nie pozwalałam im jeszcze na takie czułości. Jeszcze nie teraz.

Później poszliśmy z powrotem do domków, aby dalej się rozpakować. Mieliśmy jeszcze, spotkać się z chłopakami zad tym jeziorem, ale byłam strasznie zmęczona i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zaczęłam powoli otwierać oczy i rozglądać się po nowym pokoju. Ten sam szaro-zielony materiał, ten sam układ mebli... Wszystko było takie samo, jak wczoraj.

Do moich uszu, dobiegł piękny śpiew ptaków i ten piękny, cichy szum strumyka.

Tak długo nie obcowałam z naturą, że to miejsce wydawało mi się magiczne. To był prawdziwy azyl ciszy i spokoju.

Obruciłam się na plecy i patrzyłam w sufit, a promienie, porannego słońca, wdzierały się przez okno, pozbawione porządnych zasłonek, i padały prosto na moją twarz. Przyjemne ciepło sprawiło, że znowu zamknęłam oczy.

-Nie śpij, nie śpij! -powiedział zadowolony Seth, wchodząc przez drzwi do domku.

-Przecież nie śpię... -powiedziałam przecierając oczy i nakrywając się kołdrą.

-Nie udawaj, śniadanie już trwa od pół godziny...

-Śniadanie? -wynurzyłam się spod okrycia i oblizałam na wspomnienie posiłku- Jestem głodna -powiedziałam raczej do siebie niż do kogoś.

Szybko wsunęłam walizkę spod łóżka i wzięłam patynową bluzkę z krótkim rękawem, i kilkoma małymi różyczkami wokół rękawów i szyi, a do tego granatowe spodnie cygaretki. Przewiązałam sobie czerwoną bluzę na biodrach i wbiegłam do budynku z łazienkami i prysznicami. A następnie do domku jadalnego.

Ten moment kiedy, dostajesz nagłego power'a i jesteś gotowa w 8 minut.

Wpadłam do jadalni z prędkością światła, nałożyłam jakąś wendlinę, trochę masła i pierwszą lepszą, kromkę chleba, z brzegu. Wypatrzyłam kolegów i pomaszerowałam w ich kierunku.

-Cześć Wam, -powiedziałam siadając- Smacznego, tak w ogóle.

-Dzięki, dzięki -odparł Rayan i zaczął jeść swoją kanapkę.

Nie dałam rady nawet zjeść połowy, kiedy Leo zaczął nowy temat.

-Jak Cię nie było, to nauczyciele mówili coś o tej grze terenowej. O jakiejś "Szkarłatnej Damie" czy czymś takim. Nie zapamiętałem.

-Chyba chciałeś powiedzieć "Szmaragdowej Damie." To taka legenda -ugryzłam kawałek kanapki- Ludzie wzorując się na niej, robią gry terenowe, zabawy, szukanie jej i inne takie...

-Ale wszyscy wiemy jak to jest z tymi legendami -odezwał się Aaron, rozwalony na swojej części, dużej ławki- Bujda na resorach i tyle.

-A co będzie jak pokażę Ci nagranie? -spytał wnerwiony Luke.

No tak, Luke, to zapalony fan rzeczy paranienormalnych, a jak ktoś się śmieje z takich rzeczy, to on za wszelką cenę chce udowodnić, że ta osoba się myli.

Chłopak z POPRAWCZAKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz