Rozdział 27

219 25 21
                                    

W czwartek wcześnie nad ranem, kiedy jeszcze wszyscy spali ruszyliśmy z Andreasem w stronę Insbrucku. Andreas wieczorem ma mieć trening, a od 2 dni przygotowywał się po prostu sam. Nie jestem pewna, czy takie krótkie przygotowanie mu wystarczy, ale zapewniał mnie, że wszystko będzie w porządku i że sobie poradzi.

Co do mamy Andreasa.. Wydaje mi się, że czeka nas długa droga do tego, aby nawiązać jakąkolwiek więź.. Będzie naprawdę ciężko, bo mama Andiego widzi chyba we mnie jakiegoś wroga, albo Bóg wie co jeszcze. Póki co nie chcę o niej myśleć do naszego następnego spotkania.

Andreas złapał mnie za kolano wyrywając mnie całkiem z transu.

- O czym tak myślisz? - Andreas spuścił na chwilę wzrok z drogi spoglądając w moje oczy

- Po prostu się zamyśliłam Andi - posłałam mu uśmiech, na co odpowiedział mi tym samym

- Mam nadzieję, że nic Cię nie trapi i że wszystko jest w porządku - Andreas obdarował mnie czułym spojrzeniem i nie zabierając ręki z kolana prowadził dalej

Droga zleciała nam naprawdę szybko. Nie jestem tylko pewna, czy to przez odległość, która nie wynosiła jakoś specjalnie dużo kilometrów, czy dlatego, że Andreas lubi po prostu szybko jeździć i zdecydowanie nie oszczędzał swojego auta.

Zakwaterowaliśmy się w pokoju i niedługo po rozpakowaniu podstawowych rzeczy Andi musiał lecieć na trening. Obiecałam nie oddalać się od naszego tymczasowego miejsca zamieszkania, aczkolwiek w planach miałam małą wycieczkę po okolicy. Mam nadzieje, że to dla Andreasa nie jest oddalanie się.

Pogoda na zewnątrz zdecydowanie nie rozpieszczała. Był spory mróz i nie zapowiadało się, żeby w ciągu najbliższych kilku dni miało się to zmienić. Ubrałam się oczywiście tak, że zakładając buty nie mogłam się schylić i prawie  topiłam się w pokoju, w którym było zdecydowanie za ciepło. Ostatecznie po 5 minutach udało mi się naciągnąć na głowę czapkę i byłam już gotowa do wyjścia. Zabrałam kilka potrzebnych rzeczy w kieszenie dużej, puchowej kurtki i byłam gotowa.

Postanowiłam iść przed siebie. Podejrzewałam, że idę w stronę centrum, bo im dalej szłam, tym więcej ludzi mogłam zauważyć. Miasteczko było piękne, otoczone górami, które o tej porze były tylko delikatnie widoczne. Lampy przy drodze oświetlały różnego rodzaju budynki, które delikatnie odbijały swoją kolorową barwę. Postanowiłam udać się w stronę rzeki, gdzie było jeszcze ładniej niż na samym rynku. Po krótkiej "wycieczce" postanowiłam udać się na czekoladę do mojej ulubionej kawiarni. Pewnie każdy już wie, o jaką kawiarnie mi chodzi.

Przywitałam się z dziewczyną, która miło mnie przywitała i przygotowała dużą, karmelową czekoladę. Usiadłam w rogu przy stoliku i przyglądałam się ludziom, którzy przez cały czas wchodzili i wychodzili ze swoim ulubionym napojem. Moje oczy zatrzymały się na średniego wzrostu blondynce z grzywką. Zdecydowanie kojarzyłam jej twarz i wcale tym razem mi się nie wydaje. Jestem pewna, że gdzieś ją widziałam. Przypatruje się dziewczynie, kompletnie zapominając o tym, że ona także może mnie zobaczyć i tak właśnie było, bo odwróciła się po chwili i przebiegając po sali wzrokiem natrafiła na mój. Jestem w 90 procentach pewna, że ona także mnie poznała. Nie jestem niestety w stanie powiedzieć skąd w ogóle się znamy i gdzie ją widziałam. Dziewczyna zamawia napój i po chwili wychodzi nie spoglądając już w moją stronę. Nie była chyba ważną osobą, skoro jej nie zapamiętałam.

Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu, którego nie zdążyłam wyciszyć i zadzwonił na całą kawiarnie, przez co nawet trochę się zawstydziłam.

- Gdzie jesteś? Nie mogę Cię znaleźć w pobliżu, skończyłem wcześniej i chciałem Ci pokazać okolicę - Andreas powiedział na jednym wydechu, na co się zaśmiałam

APLIK@CJA andreas wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz