Rozdział 8. Przepraszam chłopaki, ale macie może ogień?

93 3 0
                                    

- Młoda! Zbieraj się!- powiedziała Justina.

- No, już idę.

- Ymm a co to za przystojniak?

- Thomas.

- Fajnie.

Stałyśmy tak jeszcze jakieś 5 minut bo dziewczyny musiały obczaić Thomasa. Gdy w końcu udało nam się wyjść z domu szłyśmy na plac zabaw.

- Trish?- odezwała się Roxe

- Co?

- Co powiesz na to żeby spiknąć Thomasa z Justiną?

Hmm gdyby nie to że my jesteśmy tak jakby razem to nie miałabym nic przeciwko ale ze względu na to że tak jakby z nim jestem to nie mogę na to pozwolić. Nie chodzi mi o te zaręczyny bo to nie problem akurat, chodzi mi bardziej o to że tak myśli ten zasrany Nick. W sumie przypomina mi ta sytuacja z dzieciństwa kiedy jako mała dziewczynka spytałam chłopaka o „chodzenie", zgodził się oczywiście bo kto by się mi sprzeciwił. Pomijając fakt że przepłakałam całą noc przez moją decyzje nie żałuję tego ponieważ nauczyło mnie to żeby więcej tak nie postępować. Następnego dnia chłopak przyszedł do mnie z samego rana razem ze swoją starszą siostrą z którą się wtedy przyjaźniłam. Był w miarę schludnie ubrany jak na niego i był uczesany a jego siostra trzymała parasol, do tej pory zastanawiam się na huj im był ten parasol w środku lata i w dodatku na takim słońcu... Ale mniejsza, od razu gdy go zobaczyłam „zerwałam" z nim. I już więcej nie planuję znaleźć się w takiej sytuacji.

- Justina wzięła co nieco.- z zamyśleń wyrwała mnie Roxe mrugając do mnie dziwnie.

Tia jak wzięła no nieco to znaczy że jedną puszkę piwa na nas trzy po czym Roxe w ogóle nie pije więc w sumie na nas dwie, ale ja kiedy jest Roxe to też nie pije. Szczerze to wolę jak nie widzi niektórych szczegółów. Ale ona jak na złość kurwa zawsze patrzy. Więc cała jedna jebana puszka trafi się Justinie.

- To fajnie. - mruknęłam przewracając oczami.

- Nareszcie jesteśmy! - krzyknęła do nas zadowolona Justina.

Szczerze to tak pogłębiłam się w myślach że nie zauważyłam kiedy dotarłyśmy na miejsce. Ja oczywiście tradycyjnie poszłam na huśtawki żeby pomyrdać troszeczkę nóżkami w powietrzu jak małe bobo. Na huśtawce obok mnie usiadła Roxe, a Justina zaraz obok huśtawki na ziemi. No wiem wiem wredne jesteśmy no ale huśtanie się to moje życie, w sumie Roxy wygląda jakby również to lubiła.

Razem z dziewczynami gadałyśmy o wszystkich pierdołach które na tamtą chwilę były całym naszym światem. Cały czas się wygłupiałyśmy, dzwoniłyśmy do różnych znajomy i robiłyśmy im dowcipy. Wiem, głupie jesteśmy ale i tak śmiesznie było. Gdy postanowiłyśmy już wracać było już dobrze po 21, ale nam to ewidentnie nie przeszkadzało. Dziewczyny są ode mnie starsze o 3 lata więc mogą już wracać bez problemu do domu kiedy chcą, natomiast ja nie mam tyle szczęścia i jestem pod ścisłą kontrolą moich wspaniałych rodziców, ale skoro ojciec wyjechał na pół roku w delegacje to też mogę tak wracać. No chyba że Thomas okaże się strasznym skarżypytą. Oczywiście naszą tradycją jest łapanie stopa ponieważ w piątek wszyscy jeżdżą na imprezy, i mimo że robimy tak na żarty to liczymy że zatrzyma się nam jakieś auto pełne przystojniaków.

Po kilkunastu minutach drogi zobaczyłam że z bocznej uliczki wychodzi grupka facetów. No..grupka jeśli grupką można nazwać trzech facetów. Szli przed nami, nie powiem że z Justiną troszkę ich próbowałyśmy zaczepiać ale coś nie pykło, więc wróciłam do grania na tablecie w bardzo ciekawą grę zwaną Subway Surfers.

- Jejku idę kupić coś słodkiego.- powiedziałam do Roxy i Justiny kiedy przechodziłyśmy około sklepu spożywczego.

- No okej my też coś pójdziemy kupić.

Go away from meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz