Rozdział 36

147 9 4
                                    

Violetta:

Jutro walentynki. Dziś nie poszłam do szkoły, bo mi się nie chciało. Tacie powiedziałam, że źle się czuję i dlatego poszłam na wagary, chyba uwierzył. Jedynki na razie nie zauważył, więc nic mu o niej nie wspominałam. Z Francescą jestem cały czas pokłócona, a Leon nie pisał od wczoraj. 

Przed chwilą wstałam i trochę się ogarnęłam, zjadłam choco chrupki na śniadanie. Teraz planowałam nic nie robić do końca dnia. Usiadłam już przed telewizorem, ale mój ambitny plan dnia przerwał telefon, tata napisał mi SMS-a, że jeśli czuję się lepiej mam JECHAĆ do sklepu po taśmę klejącą (Po co mu taśma?!) .

Violetta: SAMOCHODEM?!

German: Tak, po coś chyba zdałaś to prawo jazdy

Violetta: Po co Ci taśma?!

German: Potrzebuję do prezentu na walentynki dla Angie, ale nic jej nie mów

Violetta: No ok, niech ci będzie...

Powolnie wstałam z kanapy, poszłam do pokoju po moją różową bluzę z Adidasa i kluczyki od samochodu, którego dostałam od Leona i taty na osiemnaste urodziny. Szczerze nie wiem dlaczego się zgodziłam, nie jeździłam samochodem przez chyba pół roku i muszę przyznać, że się stresuję, no ale chodziło o prezent walentynkowy dla Angie, więc musiałam się zgodzić.

Wsiadłam do auta i już po chwili byłam pod sklepem. Ruszyłam w poszukiwaniu taśmy klejącej, lecz nie było mi dane jej znaleźć, gdyż wpadłam na Iran, czyli matkę Leona.

- Dzień dobry Violetta, a ty nie w szkole? - uśmiechnęła się miło, muszę przyznać, że ją lubiłam

- Nie, źle się rano czułam, więc zrobiłam sobie wolne...

- Leon mówił, że wczoraj w szkole się pokłóciliście, to prawda? - zapytała zmartwiona, chwila, ale jego nie było w szkole...

- Jak to? Przecież Leon nie był wczoraj w szkole, nie było go od czasu kiedy wyszedł ze szpitala...- to było dziwne XD

- Niemożliwe, on codziennie chodzi do szkoły, jakim cudem go nie widziałaś? - zaniepokoiła się

- Nie widziałam go, bo go nie było, chodzimy razem do klasy, chyba bym go                        zauważyła - odpowiedziałam, przecież ona nie chciała go wypuścić z domu i pilnowała go jak oczka w głowie...

- W takim razie gdzie on codziennie rano wychodzi, skoro nie do szkoły? - spojrzała na mnie zdenerwowana, co ten debil znowu wymyślił? Wychodzi z domu przed godziną ósmą i wraca po czternastej, czy to nie dziwne? a co jak mnie zdradza?

- Mówił, że pani tak o niego dba, że nie wypuszcza go z domu i, że odzyskał telefon dopiero wczoraj

- Dziękuję Ci bardzo, Violetta, ja już pójdę... porozmawiam z nim jak wróci - odeszła zdenerwowana, skoro ona nie zamykała go w domu, to dlaczego jak przyszłam to mnie nie wpuściła? Po co on kłamał? Co on kombinuje?

Szybko opuściłam sklep i pojechałam do domu, ale niestety zapomniałam tej cholernej taśmy, więc musiałam się wracać, gdy już byłam w domu, postanowiłam napisać do mojego chłopaka na messengerze i zapytać o to wszystko.

V: Leon, gadałam z twoją mamą i możesz mi wyjaśnić dlaczego nie przychodzisz do szkoły, bo ona myśli, że ty do niej chodzisz, po co to wszystko? Gdzie ty łazisz przez 7 godzin?!

Oczywiście mi nie odpisał, więc chciałam napisać do Fede, ale on zapewne nic nie wie, a jak wie to będzie go krył, także to nie ma sensu. Pozostaje mi żyć w niewiedzy.

VioLeon - komedia, prawdziwa komediaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz