24

148 9 0
                                    

Zobaczyłem Marka ze spuszczoną głową. Nie wyglądał najlepiej ale należy mu się.

Mark podniósł głowę i zobaczyłem na jego twarzy pełno zaschniętej krwi. Nie jest mi go żal, a wręcz przeciwnie czuje do niego obrzydzenie i złość za to wszystko. Za to co mi robił. Z całego serca go nienawidzę. Nawet ucieszył mnie ten widok, zmaltretowanego Marka.

-No proszę, kogo mi tu przyprowadziłeś. -wyszczerzył szereg zębów i zwrócił się do Blake'a.

-Morda w kubeł - wysyczał przez zaciśnięte zęby Dylan.

Kurczowo zacisnąłem dłoń na dłoni Blake'a. Odrazu spojrzał na mnie i musiał zobaczyć moja przerażona minę.

-Wychodzimy - oznajmił, odwracając się w stronę drzwi. Jednocześnie podciagając mnie za sobą.

Szybko puściłem jego rękę, podeszłem do mojego niby brata i z całej siły uderzyłem go w twarz. Wszyscy się zdziwili tym co tutaj zaszło. Odrazu szybko wyszedłem z tego pomieszczenia i oparłem się o ścianę. Chciałem już iść gdy na moim brzuchu poczułem czyjeś ręce, zdenerwowany i wystraszony podniosłem głowę. To był mój chłopak.

-Wystraszyłeś mnie - pisnąłem, odrazu rzucając się na niego i przytulając.

-Nie chciałem cię wystraszyć - odparł przytulając mnie do siebie. - Idziemy do domu? Dużo na dziś emocji było.

Oderwałem się od niego, patrząc mu w oczy pokiwałem głową, że się zgadzam. Sam już mam już dość dzisiejszego dnia, marzę tylko o tym żeby się położyć do łóżka i zasnąć przy boku mojej miłości.

Wyszliśmy z starego magazynu i odrazu udaliśmy się do samochodu. Kiedy już siedziałem w samochodzie poczułem ogromną ulgę, spojrzałem na mojego chłopaka. Zobaczyłem, że nerwowo się rozglądał jakby kogoś szukał. Zdziwiłem się tym wszystkim, spojrzałem w kierunku, w którym Blake'a zatrzymał wzrok. Przyjrzałem się bliżej i w oddali ujrzałem jakąś sylwetkę. Widziałem że mój chłopak był zdenerwowany, odrazu chwyciłem jego dłoń i scisnąłem ją.

-Jedźmy - powiedziałem z załamanym głosem.

Blake spojrzał na mnie, lekko uniósł kąciki ust do góry. Chcesz mnie oszukać, że jest wszystko dobrze? Widzę że nie jest. Widzę to po twojej minie. Mogłem tak powiedzieć ale nie powiedziałem, chciałem żeby wszystko sam mi powiedział.

-Wszystko dobrze?

-Tak tak - odpowiedział zaciskając mocniej ręce na kierownicy.

Patrzyłem na niego jeszcze przez chwilę, kiedy już jechaliśmy w stronę domu. To też widziałem jak zacisnąłeś ręce na kierownicy kochanie.

-Blake? Jakiś samochód cały czas za nami jedzie - powiedziałem patrząc ciągle w lusterko.

-Masz rację - odparł również spoglądając w lusterko. -spróbuję go zgubić. - dodał.

Blake
Podczas gdy jechaliśmy do domu w pewnym momencie Alex powiedział mi że jakiś samochód nas śledzi. Spojrzałem w lusterko i rzeczywiście tak było, ciągle ten sam samochód za nami jechał. Muszę go zgubić, nie mogę wrócić teraz do domu. To by było zbyt niebezpieczne dla mojego chłopaka. W co ja go wpakowałem, jak mu się coś stanie to sobie nie wybaczę. Odrazu przyśpieszyłem, ciągle zerkając w lusterko.
Zobaczyłem że auto, które nas ścigało również przyspieszyło. Szybkim ruchem zapiąłem pas.

-Zapni pas - zwróciłem się z prośbą do Alexa. Posłusznie wykonał moja prośbę i już mogłem działać.

Wjechaliśmy do miasta, co jakiś czas zerkałem w przednie lusterko, widziałem ciągle to czarne BMW. Przyspieszyłem jeszcze bardziej, po chwili skręciłem w wąska uliczkę. Cholera dalej jedzie. Muszę ich zgubić. Nie wiem kto to ale nie wygląda to najlepiej że nas ściga. Wyjechałem na główna drogę ciągle dodając gazu omijałem auta jadące przede mną.
Zielone światło. Już niedaleko, wyprzedzam kolejne auta. Cholera czerwone, nie mogę się zatrzymać. Spoglądam w prawo, widzę nadjeżdżającą ciężarówkę. Dodaje gazu, jest coraz bliżej. Wyjeżdżam na skrzyżowanie 100 metrów, 50 metrów. Udało się w ostatnim momencie. Oddycham z ulga, spoglądając w lusterko i widząc, że samochód który nas gonił stoi w korku. Przez jakiś czas nie zwalniam jeszcze tempa jazdy i jadę dla bezpieczeństwa między uliczkami, aby upewnić się, że napewno już jesteśmy bezpieczni. Spojrzałem na Alexa, był przerażony.

-Mogłeś nas zabić kretynie! - krzyknął, kurczowo ściskajac dłoń na uchwycie drzwi.

-Musiałem go jakoś zgubić przecież.

-Ja chce jeszcze żyć! - krzyczał, patrząc na mnie i zabijając mnie tym swoim pięknym wzrokiem.

-Przepraszam okej?

-Okej -burknął odwracając głowę w stronę okna i patrząc przez nie.

Nastała cisza, Alex się do mnie nie odzywał. Zapewne starał się być obrażony albo był, choć wolałbym tą pierwszą opcję. Nie mogłem teraz wrócić do domu, to by było zbyt niebezpieczne. Jeśli gonił nas ten samochód to ktoś mógł również czekać w środku. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni, zwalniając przy tym, teraz licznik wskazywał 70 na godzinę.

Do Matt: Dzwoń do reszty chłopaków, powiedz żeby na siebie uważali. Po drodze do domu goniło nas jakieś czarne BMW, nie wiem jaki model ale nie wracam tam i jadę gdzie indziej. OSTRZEŻ CHŁOPAKÓW.

Dostarczono: 19:38

Schowałem telefon do kieszeni, jeszcze raz zerknąłem na Alexa, zobaczyłem jak słodko śpi i mimowolnie uśmiechnąłem się. Czeka mnie długa droga 3 godziny jazdy, daleko ale tam mam drugi dom. Właśnie w tym miejscu zostaniemy przez jakiś czas, tam powinniśmy być bezpieczni. Znaczy Alex, bo to on ma być bezpieczny i nie może mu się coś stać. Minuty mijały, godziny. Ciągle zastanawiałem się kto to był i dlaczego nas śledził tudzież gonił. Czego od nas chciał, kto go nasłał czy przysłał. Chwilę po tym przypomniałem sobie moją rozmowę z bratem Alexa. Groził mi wtedy, co jeśli on też ma ludzi, co jak to jego sprawka. Mógł wcześniej nas przewidzieć, wiedział kim jesteśmy i jak działamy. Kurwa, chyba oszaleję jeśli to się nie skończy. Moje przemyślenia przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości z telefonu, wziąłem do ręki leżący na konsoli telefon i odczytałem wiadomość od Matta.

Od Matt: jasne już się robi, uważaj na siebie i zostańcie tam dłużej, dopóki się nie uspokoi.

Do Matt: dopóki nie wrócę, przejmij rozkazy i niech chłopaki się ciebie słuchają. A jeśli nie będą chcieli wierzyć w to to pokaż im tego SMS.

Po wymianie kilku zdań, odłożyłem telefon na swoje miejsce, została jeszcze tylko godzina jazdy. Co jakiś czas patrzyłem na śpiącego smacznie Alexa, zapewne był tak samo zmęczony tym wszystkim jak ja. Marzyłem tylko o tym żeby położyć się w łóżku i zasnąć, odspanąć od tego wszystkiego, tych wszystkich emocji. Zauważyłem że coraz więcej palę. Powinienem rzucić. Dla siebie a przede wszystkim dla Alexa, nie lubi kiedy palę.

Cała droga zeszła mi na rozmyślaniu o całym dniu i tym co wydarzyło się przez najbliższe dni.

I fell in love with YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz