31

301 16 15
                                    

Minęło kilka dni zanim wyszedłem ze szpitala, codziennie przychodził do mnie Alex i Matt, u którego przez ten czas mieszkał mój chłopak. Poprosiłem go o to, żeby chronić Alexa i żeby był bezpieczny, żeby nie spotkało go to samo co mnie. Nawet nie znał moich tajemnic no ale nie mogę mu o tym powiedzieć żeby go nie stracił. Jakby dowiedział się kim jestem zaraz by mnie zostawił, po prostu bałby się mnie. A ja naprawdę go kocham.  Siedziałem na łóżku szpitalnym, ubierając już buty. Nagle zobaczyłem czyjeś nogi przede mną i znajome buty, tylko jedna osoba nosiła takie buty, żółte sneakersy. Zamarłem. Po chwili podniosłem wzrok i od razu wstałem. 

-No proszę, jednak przeżyłeś - powiedział dość wysoki mężczyzna z ciemno niebieskimi włosami.

-Mnie nie jest łatwo się tak pozbyć Trevor - wysyczałem przez zęby.

Odsunął się kawałek ode mnie, włożył ręce do kieszeni swoich czarnych spodni. 

-Wiem, wiem.

-Słuchaj jeśli to ty stoisz za tym wypadkiem to zginiesz -zacisnąłem pięści.

-Nie, to nie ja, ale wiem kto to. 

Spojrzałem na Trevora pytająco i zacząłem się zastanawiać kto to mógł zrobić.

-Wiem, że masz dużo wrogów, w tym byłem ja. 

-Taa. 

-Tym razem, jestem tu żeby zaproponować ci układ.

Nic nie powiedziałem, patrzyłem na niego tylko jak na debila, że ja z nim mam pójść na układ? No chyba śni. Nie ma mowy nie pójdę na ten układ.

-Nie patrz na mnie tym wzrokiem. Ten układ jest dobry dla nas obu.

-Dobra, mów czego chcesz -nie powinienem był się zgodzić.

-Mamy wspólnych wrogów, oboje chcemy żeby zapłacili za wszystko.

Kwinąłem głową.

-Moja propozycja jest taka, ja nigdy więcej, nie będę sprawiał ci problemów i będziemy współpracować zawsze. A ty i twoi chłopcy pomożecie mi.

Między nami nastała chwila ciszy, zastanawiałem się nad tą propozycją. Powinienem się zgodzić czy nie. 

-Zgoda -uścisnąłem jego dłoń. 

Nagle zobaczyłem przez jego ramię stojącego w drzwiach Alexa. Przestraszyłem się, ile słyszał z tej rozmowy. Po jego minie mogłem zobaczyć, że był przestraszony. Trevor spojrzał na mnie. Byłem cały blady i odwrócił się natychmiast, w stronę drzwi.

-Cholera jasna -podrapał się po karku. -To ja może was zostawię -powiedział po czym wyszedł z sali.

Chwilę stałem wpatrując się w Alexa, zobaczyłem w jego oczach zbierające się łzy. Nie wiedziałem co zrobić.

-Alex.. -odezwałem się w końcu po długim milczeniu, zacząłem do niego powoli podchodzić. A on nic nie odpowiedział, szybko się odwrócił i uciekł. Szybko zabrałem torbę i pobiegłem za nim. Nie wiedziałem co mu jeszcze powiem. Nie dogoniłem go niestety po drodze przy wyjściu ze szpitala wpadłem na stojącego przed drzwiami Trevora.

-Stary uważaj -powiedział. 

-Sory -odpowiedziałem cały zdyszany.

-Coś się stało? -spytał.

-Nie twoja sprawa - burknąłem.

-Jasna sprawa -podniósł ręce w geście dobrej woli i poddania się. 

-Kurwa! -krzyczałem kopiąc w śmietnik, który stał przed szpitalem.

-Ej, stary spokojnie - Trevor, wyciągnął papierosa. - Chcesz? - spytał podając w moją stronę paczkę.

-Dzięki - wziąłem jednego, po czym usiadłem na krawężniku. Odpaliłem go. - Boże co ja zrobię.

Trevor nic nie powiedział, patrzył na mnie wypuszczając dym z ust.

-Zobaczysz wszystko się wyjaśni - powiedział po chwili milczenia.

Nic nie odpowiedziałem, wzdychnąłem i zaciąłem się papierosem.

-Miałem rzucić - spojrzałem na papierosa, którego trzymałem w ręce.

-Czasem się po prostu nie da - powiedział.

-Musze z nim porozmawiać - powiedziałem po czym natychmiast wstałem. Nie wiedziałem gdzie mógł pójść, ale muszę go znaleźć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 12, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I fell in love with YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz