Przebudziłem się w nocy z powodu koszmaru. Podniosłem się cały zapłakany i spojrzałem na śpiącego obok mnie Blake'a. Znowu ten sam koszmar mi się śnił co za każdym razem. Jest straszny. Wtuliłem się jak najdelikatniej umiałem w mojego chłopaka. Nie chciałem go obudzić, ale też nie mogłem zasnąć. Zacząłem jak cichutko szląchać i pociągać nosem, czułem jak łzy z oczy spływają mi po policzkach i spadają na lekko umięśnioną klatkę piersiowa Blake'a. Delikatnie położyłem rękę ja jego brzuchu. Miał go lekko zarysowanego a ja nigdy tego nie dostrzegłem, zdałem sobie właśnie sprawę że nigdy go nie widziałem całego dokładnie tak jak on mnie. Mam to sobie za złe, nawet nie wiem dlaczego on ze mną jest.
Po jakimś czasie poczułem czyjś wzork na sobie. Lekko podniosłem zapłakane oczy w górę i zobaczyłem że mój chłopak nie śpi tylko patrzy na mnie pytającym wzrokiem.
-Alex, płakałeś - raczej stwierdził niż zapytał.
-Koszmar - mruknąłem cicho tak że musiał mnie ledwo słyszeć, ponieważ przez chwilę zastanawiał.
-Jaki koszmar? - spytał po chwili przytulając mnie do siebie.
-Ten co zawsze - z trudem wydusiłem z siebie to jedno krótkie zdanie.
-To tylko sen -odparł wycierając mi palcem policzki z łez. -nie bój się, jestem przy tobie - dodał całując mnie w czoło.
-Wiem...
Między nami nastała chwila ciszy i to nie niezręczna cisza tylko taka której potrzebowałem żeby się choć trochę przestać trząść i płakać jak małe dziecko.
-No już spokojnie aniołku - delikatnie pocałował mnie w goły bark. Blake położył się pociągają mnie za sobą a ja wtuliłem się w niego jeszcze bardziej o ile było to tylko możliwe. Położyłem głowę na jego gołej klatce piersiowej, chwilę po tym poczułem dłonie mojego chłopaka w moich włosach. Palcami delikatnie przesuwał po mojej głowie. Nie wiem ile minęło czasu, ale może zaledwie kilka minut po czym zasnąłem.
Blake
W środku nocy przebudziło mnie ciche szląchanie Alexa, odrazu się zaniepokoiłem i zastanawiałem się dlaczego mój ukochany chłopak płacze i próbuje ukryć to przede mną. Zawsze starałem się być oparciem i zawsze ale to ZAWSZE mógł na mnie liczyć, nie ważne w jakiej sytuacji ZAWSZE będę po jego stronie. Po uspokojeniu już Alexa po jakimś czasie zasnął wykończony i zmęczony płaczem i tym co wcześniej się wydarzyło. Kiedy już powoli zasypiałem z tego stanu wybudził mnie ten przeklęty telefon, który dzwonił i nie chciał przestać tego robić. Zdenerwowany sięgnąłem po niego na szafkę obok mojej głowy i odebrałem.
-Słucham? -szepnąłem, żeby nie zbudzić Alexa, który prawie leżał na mnie i głowę miał zaraz koło moich ust.
-Blake?
-Ta, o co chodzi?
-Mark.
-Co z nim? -mruknąłem już prawie zasypiając.
-UCIEKŁ - krzyknął głos z słuchawki. Ta wiadomość zmroziła mi krew w żyłach. Jak to uciekł. JAK. Mieli przecież go pilnować. Kto mu pomógł. Nikt nie wiedział. NIKT.
Szybko ale delikatnie wstałem tak żeby nie zbudzić śpiącego chłopaka. Spojrzałem na niego przez chwilę i wyglądał tak uroczo, miał lekko rozchylone usta aż chciało się je całować. Jego piękne ciemne włoski lekko opadały mu na oczy przez co wyglądał jeszcze bardziej słodszy niż był. Udałem się na dolne piętro do kuchni i zasunąłem drzwi.
-Jak to uciekł! Mieliście go pilnować!
-I to robiliśmy -zapewniał mnie Dylan.
-Widocznie za mało -powiedziałem bez żadnych emocji w głosie. -Zaraz tam będę -dodałem i odrazu się rozłączyłem. Wróciłem do pokoju i zabrałem po cichu ubrania, które leżały na ziemi po wczorajszym incydencie. Szybko wybiegłem z domu zabierając przy tym klucze i kurtkę. Zanim dobiegłem do samochodu zarzuciłem na siebie czarną, skórzaną krótką kurtkę do pasa. Wyjechałem z posesji, zatrzymałem się i pilotem zamknąłem bramę i włączyłem alarm przeciw włamaniowy tak na wszelki wypadek, również w ogrodzie i na około domu były poukrywane kamery. Mogłem być spokojny ponieważ Alex był tutaj bezpieczny a nawet bezpieczniejszy niż w tamtym skromnym domku. Miałem do miasta około półtora godziny drogi, razem z dojechaniem na miejsce do tego starego magazynu około dwie. Musiałem się pośpieszyć żeby jak najszybciej dojechać na miejsce. Jechałem dość szybko, ponieważ już po godzinie dojechałem do miasta. Skręciłem w dobrze znaną mi ulice. Śpieszyło mi się ale będą blisko skrzyżowania musiałem zwolnić i zatrzymać się na czerwonym świetle, z racji tego że w centrum był większy ruch. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 5:30. To dlatego był ruch, zapewne ludzie jechali do pracy. Kiedy zapaliło się zielone światło, szybko ruszyłem przed siebie. Będąc na środku skrzyżowania zobaczyłem nadjeżdżający samochód, który był już niebezpiecznie blisko mnie i wcale nie zamierzał zwolnić, starałem się jakoś uciec przed nim. Nagle poczułem silne uderzenie w bok mojego samochodu przez co uderzyłem głową o szybę tak że ją rozbiłem i straciłem przytomność.
Matt
Blake długo nie przyjeżdżał przez co lekko się zmartwiłem. Już jest dobrze po siódmej. Powinien już tu być! Postanowiłem, że udam się do domu Blake'a. Poleciłem chłopakom aby zostali i tu poczekali na wypadek jakby Blake miał się zaraz zjawić. Szybko wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Po około pół godzinie, dojechałem do centrum miasta. Zobaczyłem długi pas samochodów przede mną, zgasiłem silnik i wysiadłem z samochodu zamykając go przy tym kluczykiem. Podszedłem do samochodów przede mną. Zapukałem w szybę pierwszego lepszego auta.
-Przepraszam bardzo, wie Pan co tu się stało, że jest taki korek? -spytałem nieznajomego faceta.
-Jakiś wypadek był.
Czy to możliwe, że to Blake miał wypadek? Nie Matt. Nie świruj. Blake jest świetnym kierowcą.
-A wie Pan jakie auto? -spytałem na wszelki wypadek. Miałem nadzieje że nie powie tego co zaraz miałem usłyszeć.
-Tak, jakieś granatowe Audi -Te słowa zmroziły mi krew w żyłach. Przecież to samochód Blake'a! Szybko zerwałem się do biegu i ruszyłem w stronę skrzyżowania. Po około 5 minutach już tam byłem i stanąłem jak wryty. Całe auto, jest w stanie masakrycznym. Blake przeżył? Po chwili podszedł do mnie policjant.
-Przepraszam nie wolno tutaj być, musi Pan odejść -rozkazał.
-To samochód mojego najlepszego przyjaciela! Gdzie on jest?! -krzyknąłem z zapytaniem do policjanta.
-Karetka zabrała go do najbliższego szpitala.
- W jakim jest stanie? -spytałem zdenerwowany tym wszystkim.
-Tego nie wiem, musi Pan pojechać do szpitala.
-Dziękuję. -szybko odwróciłem się i pobiegłem do samochodu, zanim ruszyłem wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem z tą informacją do chłopaków. Dylanowi kazałem pojechać po nieświadomego Alexa co się właśnie stało, że Blake może umrzeć. NIE. Nie Matt uspokój się nie wolno ci nawet tak myśleć. Szybko ruszyłem w stronę szpitala. Mam nadzieję że z nim wszystko dobrze.

CZYTASZ
I fell in love with You
Short StoryCo jeśli ukryjemy prawdę przed osoba, którą kochamy tylko dlatego żeby nas nie zostawiła. W taki oto sposób postępuje Blake, zataja prawdę przed Alexem. A grupa wrogów się powiększa. Co stanie się z nimi? Czy ich związek przetrwa? >> w opowiadaniu m...