~1~

100 4 0
                                    

Stałam przed lustrem patrząc na własne odbicie. Białe włosy wyglądały jak nieprzycinany od dawna krzak. Pod oczami miałam wyraźne worki świadczące o nieprzespanej nocy.

Oczy natomiast jak zwykle wyglądały naturalnie, a zarazem tajemniczo. Blada cera nie budziła wielkiego wrażenia. Fizycznie byłam zwykłą nastolatką patrzącą się we własne odbicie w lustrze, natomiast psychicznie mój mózg pracował na pełnych obrotach. Dziś był ten dzień, jeden z tych dni, w których siadałam przed komputerem i oglądałam wiadomości. Przegryzam dolną wargę i wzięłam głęboki oddech.

Daj spokój. Myśle. Nie mogąc już dłużej wytrzymać nabrałam wody do dłoni i ochlapała sobie twarz. Odrazu lepiej. Piżamę zamieniłam na bluzę z kapturem  z wygodnymi jeansami. Porzucając piżamę w łazience zbiegłam po schodach. Z kuchni dochodził apetyczny zapach świeżo upieczonych przez Nancy babeczek czekoladowych. Nie mogąc się powstrzymać westchnęłam. Powoli wyjrzałam zza drzwi do kuchni. Czysto.

Babeczki nad którymi nadal unosiła się para stały zaledwie na wyciągnięcie ręki. Pokusa nie była w stanie mnie zatrzymać. Po cichu zaczęłam się skradać do swojej ofiary. Ich zapach mącił mi w głowie, aż ślinka mi ciekła. Nie mogąc się doczekać momentu gdy wgryzę się w ich jagodowe nadzienie nieświadomie przyśpieszyłam, wyciągając rękę po pierwszą babeczkę. To był mój błąd.

- Może okularów potrzebuję, ale słuch mam aż za nadto dobry. - Usłyszałam głos ostry jak bicz, przeprawiający mnie o ciarki. Odwróciłam głowę, ujrzałam opierającą się o drzwi Nancy. Dłonie miała zaciśnięte na klatce piersiowej. Jej oczy skrywały w sobie niebezpieczne iskierki, schowała za sobą dłonie i trzymaną w nich babeczkę.
- ... O Nancy! Cóż za niespodzianka... nie spodziewałam się ciebie tutaj tak z rana.. - Ze zdenerwowania ścisnęłam skrywaną przez siebie babeczkę.
- Oh, nie spodziewałaś się mnie -Zapytała Nancy z irytacją w głosie i rozbawieniem.
- Mhm.
- Ja za to doskonale wiedziałam, że ktoś zechce zjeść moje babeczki.
Wpadłam. Nie miałam żadnej wymówki. Czując kropelki potu na czole zaczęłam panicznie myśleć o jakiejś wymówce. W tej właśnie chwili zadzwonił telefon. Nancy popatrzyła się na mnie. Jej spojrzenie mówiło "nawet nie próbuj się ruszyć". Moje oczy wodziły za jej niezgrabnymi ruchami. Kiedy zniknęła zza drzwiami bez zastanowienia ruszyłam do salonu po plecak zabierając ze sobą trzy babeczki w pudełku śniadaniowym.

Szłam chodnikiem, był pogodny dzień, słońce świeciło, nieliczne chmurki zakrywały intensywnie niebieskie niebo. Słuchałam śpiewu ptaków, który zagłuszał ruch uliczny na ulicach. W ręce trzymałam książkę. Należę do typu osób, które kochają czytać książki. Stały się one dla mnie bardzo ważne od momentu gdy-.
W tej chwili usłyszałam krzyki osób na chodniku. Mała dziewczynka wybiegła na ulicę za kotką, naprzeciw niej jechało auto, które wydawało jej się nie spostrzec. Wszystko działo się zaledwie kilka sekund, znalazłam się tuż obok dziewczynki na jezdni, włożyłam jej kotkę na ręce, a samą dziewczynkę wzięłam na swoje. Zaledwie sekundę później znalazłam się przy matce dziewczynki.

Założyłam na siebie kaptur. Ludzie patrzyli na mnie oszołomieni tym co właśnie zaszło. Usłyszałam pisk opon. Kierowca wyszedł z pojazdu i patrzył się na mnie jak na istotę nie z tej ziemi, był to młody chłopak z zielonymi włosami. Twarz wydawała się znajoma. Gdzieś w mojej głowie zachowały się te oczy. Jednak to nie była pora na rozmyślania, musiałam zniknąć i to zaraz, uratowałam dziewczynkę, robienie z siebie widowiska jest niebezpieczne. Obróciłam się na pięcie i uciekłam ile sił w nogach od całego zajścia. Jedyne co udało mi się usłyszeć to dziękuje wypowiedziane przez matkę dziewczynki.

W szkole plotki rozeszły się zdecydowanie zbyt szybko. Każdy mówił o bohaterskim czynie dziewczyny, której nikt nie widział. Całe szczęście w odpowiednim momencie zdążyłam zakryć twarz kapturem. Gdybym tego nie zrobiła zaroiłoby się od dziennikarzy. Nikt nie może wiedzieć, że żyje. Nie pozwolę aby przez takie czyny doszli do strzeżonej przeze mnie prawdy. Jednak ten chłopak, czyżby tam był? Mam zbyt mało informacji aby teraz nad tym dumać. Wyjęłam pudełko z babeczkami, wybrałam jedną i zaczęłam ją jeść.

-Wróciłam! - Oznajmuje przechodząc przez próg mojego domu.
Nikt mi nie odpowiada, no cóż Nancy zapewne jest w ogrodzie, a Henry w pracy od samego rana. Przebrałam się w wygodną piżamę, podgrzałam przygotowaną przez Nancy zapiekankę i zabrałam się za wypracowanie. Miłość. Też mi coś, czemu inni dostali złość, smutek, a ja pokręconą miłość?

Piszę, kreślę, poprawiam, jem,aż w końcu udaje mi się uporać z wypracowaniem. Spakowałam plecak na jutro po czym zaniosłam talerz do kuchni i go umyłam. Patrzę na zegarek, 18:55.

Wytarłam ręce i pobiegłam do pokoju. Usadowiłam się wygodnie na fotelu i włączam wiadomości. Moim oczom ukazuje się reporterka z blond włosami, zielonymi oczami, mnóstwem tapety na twarzy i zieloną sukienką podkreślającą jej figurę i obfitą klatkę piersiową. Litości. To, że jestem płaska nie znaczy, że lubię kiedy mnie dołują.
- Dobry wieczór państwu...
No to zobaczymy co tym razem powiedzą o zaginionej Alison Moon.

Moon likes meWhere stories live. Discover now