~19~

26 1 0
                                    

Wyłączyłam transmisję na żywo. Mój oddech  jest nierówny. Ujawniłam się. Słowa te ciągle we mnie dudniły.

Nagle rozległy się odgłosy po drugiej stronie drzwi. Odwróciłam się w tym kierunku i pojęłam, że czas nagli.

Nałożyłam na siebie kaptur i wrzuciłam Bluetooth do kieszeni w bluzie. Odgłosy stawały się coraz to bardziej wyraźniejsze.

W końcu ktoś krzyknął:

-Otwierać!

Podeszłam do drzwi wyłączając przy tym światło. Przekręciłam zamek, a drzwi natychmiast się otworzyły. Do środka wpadła grupka ochroniarzy z bronią.

Ich miny na mój widok zmieniły się. Bali się mnie. Jeden z nich powiedział głosem pełnym od napięcia:

-Zostajesz aresztowana! 

Popatrzyłam na niego z chytrym uśmiechem. Wyciągnęłam pistolet z kieszeni kurtki. Usłyszałam dźwięk ładowania naboi gotowych do wystrzału. Każdy celował we mnie.

-Sprzedałam się naukowcom, więc teraz należę do nich. 

Uniosłam rękę w górę i strzeliłam po czym zwiałam zostawiając za sobą zdezorientowanych strażników. Opuszczenie budynku zajęło mi tyle co rzucenie piłki przez małe dziecko do bramki. 

W dłoni nadal dzierżyłam maszynę, której ludzie tak bardzo się bali. Wystarczy huk wystrzału, a uciekają jak najdalej nie zważając na nic innego. Metal jednak koił moją skórę, czułam, że mogę wszystko. 

Jednak miało to też swoje skutki uboczne, ciągle widziałam wizję tamtej pamiętnej nocy. Biegłam ulicą, a raczej po niej sunęłam. Kaptur zdążył opaść odsłaniając moje białe włosy. 

Przenikałam nieopodal ludzi. Nie byli w stanie mnie ujrzeć, nie przy tak wielkiej prędkości. Jedna myśl wciąż nie dawała mi spokoju. Toczyłam wewnętrzną walkę między moją potrzebą, która aż paliła od środka, a rozumem. Wydarłam się na całe gardło. 

Potrzeba wygrała. Zamiast ruszyć w miejsce spotkania, skręciłam w ścieżkę prowadzącą do tak dobrze znanego mi miejsca. Nie tracąc czasu wyważyłam drzwi. Znowu. 

Zabrałam się od razu do poszukiwania osoby, która w tym momencie była dla mnie wszystkim. Moim światełkiem, które rozświetliło dawną czarną, zabójczą ciemność. 

Znalazłam go w jego własnym pokoju. Twarz miał schowaną w dłoniach i siedział na skraju łóżka. Pewnie widział program. Coś poruszyło się w moim sercu. Miałam ochotę skakać z radości na jego widok, a równocześnie błagać o wybaczenie. 

Spojrzał na mnie. Zamarłam. Serce przyśpieszyło. Jego wargi poruszały się, ale mówił tak cicho, że dźwięk uparcie nie chciał dotrzeć do moich uszu. 

-A-alison.. ? -Zdołał wychrypieć po chwili. 

Poczułam, że nagle w moim gardle pojawiła się gula, która blokowała głos. 

-T-tak to ja.. -Mówię z zaciśniętym głosem. Chciałam go przytulić i płakać, ale nie mogłam. Miałam mało czasu. Zdecydowanie za mało. 

-No dawaj... krzycz, wyżyj się, cokolwiek. -Patrzę wprost na niego. Jego zielone włosy jakby przygasły. A twarz wyrażała walkę z samym sobą. 

Moon likes meWhere stories live. Discover now