~24~

16 2 0
                                    

Miesiąc później

Ośrodek przywykł w końcu do mojego stałego pobytu tutaj i zostałam nieco „cieplej" przyjęta, niż przeciętny obywatel.

Liam zadbał oto, abym dostała własną kwaterę. W jej skład wchodziła mała sypialnia, kuchnia połączona z salonem, łazienka oraz korytarzyk.

Sama kwatera była bardzo nowoczesna i dobrze wyposażona. Miała takie cudeńka jak klimatyzacja, automatyczne światła, wannę, która służyła jako jakuzzi i łóżko spełniające, każdą zachciankę. Jednym słowem po prostu raj. 

Oczywiście miałam teraz więcej obowiązków, takich jak sprzątanie własnego mieszkanka i treningi z Owenem. Czasem Liam lubił budzić mnie o 3 w nocy i wykopywać do wykonania "ciężkiej roboty". 

Tłumaczył się, że noc jest moim sprzymierzeńcem i ułatwia mi to sprawę, ja jednak byłam przekonana, że to akt złośliwości z jego strony. 

Z niektórymi zdążyłam za ten czas naprawdę się zżyć, jednak nadal nie zapominałam o uwięzionym gdzieś tam Colinie. Nocami dręczyły mnie wyrzuty sumienia, a mój mózg prezentował straszliwe koszmary po, których budziłam się z wrzaskiem w ciemnym pokoju. 

Gdy zamykałam oczy, aby się zrelaksować ich twarze pojawiały się znikąd. Słyszałam wrzaski postrzelonych przeze mnie ludzi. W tych chwilach miałam ochotę zaszyć się w kocie i każdego po kolei przepraszać. 

Nie tylko moją psychikę zaczęła nękać zemsta. Raz po zabiciu całego gangu spojrzałam w lustro, które trzymał jeden z trupów. Wzięłam je do ręki i ujrzałam te szkarłatne oczy. Widok tak mnie przeraził, że od razu je upuściłam. 

Moje ciemne jak nocne niebo oczy po zabijaniu lub w jego trakcie zaczęły przybierać czerwoną barwę. Nikomu o tym nie powiedziałam, gdyż na powrót pojawiały się moje dawne oczy. Jednak sama myśl o tym napełniała mnie ogromnym wstrętem do samej siebie. 

-Alison! 

Krzyk Owena przywołał mnie do rzeczywistości. Spojrzałam na niego swoim zamglonym spojrzeniem. 

-O co chodzi? -Spytałam skupiając się na jego anielskiej twarzy. 

-O co chodzi? Razem opracowujemy plan na kilka następnych twoich akcji, a ty bujasz sobie w obłoczkach. -Powiedział patrząc na mnie jak matka na swoje dziecko, gdy zje za dużo słodyczy. 

-Em.. przepraszam? -Burknęłam w odpowiedzi. 

-Dajmy jej spokój, niech idzie się przespać. -Odezwał się Nick. 

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Nick był jednym z tutejszych żołnierzy. Stracił żonę i dziecko w wypadku samochodowym. Liam gdy zobaczył go na ulicy zaproponował mu pracę tutaj jako jeden ze strażników.

Czasem miałam wrażenie, że ten niemal dwumetrowy i napakowany olbrzym to jakiś heros z filmu akcji, jednak okazał się sympatycznym, dojrzałym mężczyzną, który nie miał sobie równych w kwestii żartów. 

-Nick ma rację, idź się prześpij. -Zadecydował Liam. 

Z westchnieniem wstałam z krzesła i opuściłam pokój. Inni natomiast wrócili to wcześniejszej rozmowy. Wlokłam się białym korytarzem z milionem drzwi po każdej stronie. W końcu stanęłam przed właściwym numerem. 47 Alison Moon. Uśmiechnęłam się na tak znajomy widok. 

Przyłożyłam rękę do skanera i po chwili usłyszałam "Witamy w domu panno Alison Moon. Życzymy miłego pobytu!" 

-Dzięki. -Westchnęłam po czym weszłam do środka. 

Moon likes meWhere stories live. Discover now