~16~

27 1 1
                                    

Otwarłam drzwi wejściowe i weszłam do środka. Butów sprawnie pozbyłam się ze stóp i rzuciłam je w kąt. Kurtkę powiesiłam na wieszaku i skierowałam się na schody. Usłyszałam głośną wymianę zdań dobiegającą z kuchni. Ruszyłam w tamtym kierunku, ale drzwi blokowały mi drogę. Uśmiechnęłam się na wspomnienie rozwalonych drzwi prowadzących do wnętrza domu Colina. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek Nancy zamykała te drzwi.

Czując, że coś się święci przykładam ucho do drzwi.

-Uspokój się Henryku, to nie jej wina! -Słyszę rozpaczliwy głos Nancy pełen napięcia.

Spinam się na te słowa i wytężam słuch.

-Mamy problemy z pieniędzmi, gdybyś jej nie wzięła ze sobą tego dnia nie musielibyśmy tyle wydawać na utrzymanie!

-Nie wiń jej za to, dobrze wiesz, że to nie jej wina. Jesteś po prostu wściekły. -Mówi Nancy starająca się uspokoić swojego męża.

Mój oddech przyśpiesza. Czuje jak łzy zbierają się pod powiekami. Jestem dla nich ciężarem?  Z tą myślą jak strzała kieruje się do pokoju i zamykam za sobą cicho drzwi, aby nie wiedzieli, że podsłuchałam ich rozmowę. Opadłam na łóżko i zaczęłam szlochać w poduszkę.

***

Pov. Colin

Zaparkowałem mój samochód na szkolnym podjeździe i z niego wyszedłem. Dzień był dziś wyjątkowo pochmurny.

No cóż pani jesień,  w końcu pokazuje pazurki. Choć raczej to liście.. Uśmiecham się sam do siebie z własnego dowcipu. Wszyscy cofają się na mój widok i szepczą ukradkiem.

Tylko jedna osoba wśród tłumu psuje całą aurę i kieruje się szybkim krokiem w moją stronę. Jennifer. Wzdycham w duchu nad własną niedolą i idę dalej ignorując machanie blondynki. W końcu dogania mnie i rzuca się w moje ramiona.

-Heeej! -Piszczy bawiąc się moją czupryną.

-Hej. Czy będziesz tak łaskawa i zejdziesz? -Mówię lekko poirytowany jej zachowaniem.

Wykonuje moje polecenie z niezadowoloną miną. Jest ode mnie niższa przez co muszę pochylić głowę w dół aby patrzeć w jej oczy.

-O co chodzi? -Pytam chcąc jak najszybciej mieć to już za sobą.

-Alison. -Mówi wskazując ręką abyśmy przeszli w mniej zaludnione miejsce.

-Co z nią? -Pytam marszcząc brwi.

-Chodzi o sobotnią akcje, a dokładnie o te zdjęcie. Nie zauważyłeś tego podobieństwa między nimi? -Mówi gdy już zostajemy sami.

Jasne, że zauważyłem. Krzyczą moje myśli. Chciałem ją o to zapytać wprost, ale moja odwaga nagle zniknęła i nie zdołałem choć wspomnieć na ten temat.

-Do czego zmierzasz? -Pytam zaciekawiony jej analizą.

-Porównajmy ich obu zdjęcia na kompie, są specjalne programy. Masz zdjęcie małej Moon, więc wystarczy zrobić zdjęcie Alison i wszystko się wyjaśni. -Mówi uradowana ze swojego genialnego pomysłu.

Patrzę na nią zaskoczony. Nie sądziłem, że ten kłak blond włosów ma mózg, a co gorsza, że on myśli.

-To nie jest takie głupie. -Mówię z uznaniem.

-Tak wiem. -Kładzie swoje ręce na biodrach i uśmiecha się słodko. -Dostane jakąś nagrodę? -Pyta mrugając kilkakrotnie swoimi przyczepianymi rzęsami.

Moon likes meWhere stories live. Discover now