~9~

47 2 0
                                    

Po naszej chwili sam na sam z Colinem nie umiałam się opanować. Moje serce nadal biło zbyt szybko, czego nie miało w zwyczaju robić. Miejsce pocałunku na czole pozostawało ciepłe. Ciało wyraźnie nie chciało wyrazić zgody na to abym zapomniała o tym co niedawno między nami zaszło. Starałam się skupić na wypowiedziach grupy ale słowa zlewały się ze sobą przez co nie umiałam ich odróżnić. 

-Alison, czy ty w ogóle nas słuchasz? -Pyta Jennifer przywracając mnie na ziemię.

Zamrugałam kilkakrotnie oczami i spojrzałam na ich twarze. Na Colina starałam się nie patrzeć, ale mój wzrok sam powędrował w jego kierunku. Wydawał się rozbawiony moim zachowaniem. Miał iskierki w oczach. Speszona skopiłam uwagę na pustej kartce przede mną. 

-Chwilowo się zamyśliłam.-Odpowiadam nie znajdując lepszej obrony.

Jennifer wzniosła ręce ku górze i mruknęła coś pod nosem. Prychnęłam na ten widok. Poczułam, że mój telefon wibruje. Wyciągnęłam go niezauważalnie i zobaczyłam nadawce. Trochę mnie zaskoczy, bez większego ociągania się weszłam w nią.

Colin

Mówiliśmy o tym co wiemy na temat rodziny państwa Moon, czubku.

Uśmiecham się sama do siebie. Sytuacja wydawała się zabawna, w końcu kto mógł więcej wiedzieć o tej rodzinie niż sama córka? 

Alison

Dzięki zielonowłosy.

Szybko wystukałam podziękowanie i odłożyłam telefon. Jennifer nadal odgrywała swoje przedstawienie, a Tyler przyglądał jej się z rozbawieniem. Uwaga Colina była skupiona na mnie, puścił do mnie oczko, na co ja pokiwałam z niedowierzaniem głową. 

-Wracają do wcześniejszego tematu to znam kilka istotnych informacji.-Poczułam jak nagłe zabawy się skończyły i wszyscy z poważnymi minami zwracają całą uwagę na mnie. Czując wzrastającą pewność siebie kontynuuje.

-Po pierwsze Alison Moon była pierwszym dzieckiem na świecie, które urodziło się na Marsie w wyniku badań naukowych.

-To już wiemy.-Mówi z irytacją w głosie Tyler. 

-Czyli z tego wynika, że wiemy również kto zamordował jej rodziców?-Zwracam się bezpośredni do Tylera. Widząc jego zaskoczoną twarz kącik moich ust delikatnie unosi się. 

-Ktoś wie?-Zwracam się do pozostałej dwójki. Oboje kiwają głowami na znak, że nie wiedzą. Biorę głęboki oddech i mówię szybko.

-Naukowcy.

Po tym słowie zapadła cisza. Ich twarze zdradzały szok. No tak, media o tym nie wspomniały. Ta grupa dobrze zasłoniła za sobą ślady. Ale nie przewidzieli jednego. A mianowicie myśleli, że pozbyli się wszystkich świadków. Jednak byłam tam, widziałam wszystko. 

-Skąd ta pewność?-Pyta zaciekawiony Colin moją wersją. 

-Dziecko miało być poddane badaniom. Zaraz po urodzeniu miało być przekazane naukowcom. Nie wiadomo czemu ale tak się nie stało. Naukowcy potrzebowali dziewczynki, ale zniknęła wraz ze swoimi rodzicami. Nic na tym świecie nie zdoła się ukryć, naukowcy znaleźli rodzinę. Zależało im tylko na dziecku dlatego zabili rodziców, ale dziewczynki nie znaleziono.-Mówię cichym głosem. Nie mają pojęcia co teraz przeżywam. Czułam się tak jakbym otworzyła się przed kimś mimowolnie. Chciałam usiąść w kącie i płakać z własnej głupoty. Zdradziłam. Jedyne słowo opisujące tą sytuacje to zdrada. Nie miał mnie kto ukarać, obedrzeć ze skóry za ten samolubny gest. Mogłam to zrobić tylko ja, wszystko co kochałam zabito. Czemu? Bo byłam głupim dzieckiem kosmosu. Dzieckiem, które poruszyło świat do tego stopnia, że z każdym rokiem cena za jego odnalezienie wzrasta. Czułam łzy pod powiekami. Bez zastanowienia wstałam i uciekłam z tego przeklętego pokoju. Cisza tam dudniła mi w uszy. Pobiegłam jeszcze trochę, aż dotarłam do starego drzewa. Położyłam na nim dłoń i westchnęłam. Widziałam co się z nim stało. Dwaj przyjaciele dawno temu zasadzili tu to drzewo. Z biegiem lat wyryli tu swoje imiona. Byli tacy szczęśliwi. Wizja znikła. Trwała zaledwie kilka sekund ale to wystarczyło aby poznać jego historię. Poczułam dłoń na ramieniu. Odskoczyłam i przybrałam pozycję obronną. Zobaczyłam Colina stojącego naprzeciw mnie. Wiatr lekko bawił się jego zielonymi włosami. Nadal miałam w głowie ten pocałunek, odprężyłam się trochę. 

Moon likes meWhere stories live. Discover now