~4~

52 4 0
                                    

Powoli odwróciłam się w ich stronę i wyszłam naprzeciw twarzy, która śniła mi się w koszmarach. Ich wzrok był skupiony na mnie, niepewnie się uśmiechnęłam i wydukałam
- Nigdy pani nie wspominała, że ma pani wnuka. - Powiedziałam odkładając jednocześnie książki na blat biurka.
Czułam na sobie jego spojrzenie. Denerwowało mnie to.
- Nie miałam za bardzo okazji, w końcu nasze tematy polegały na treści książek.. - Powiedziawszy to usłyszałam jej chichot. Uśmiechnęłam się tym razem ciepło i przyjaźnie ignorując chłopaka nieopodal.
- Racja, jeśli już jesteśmy przy książkach to oddaje te wypożyczone na wakacje.
- Alison, Alison, czy tobie w głowie tylko książki? - Spytała z udawanym rozczarowaniem pani Smith.
- Skąd, dostałam się na uczelnie i mam zamiar nieco pohamować się z czytaniem.
- Jaką uczelnię? - Spytał się chłopak po raz pierwszy odkąd tu jestem.
- Detektywistyczną.
W jego oczach na ułamek sekundy można było zauważyć wielkie zainteresowanie, jednak zaraz zniknęło.
- Właśnie! Kompletnie zapomniałam was sobie przedstawić, ale ze mnie gapa! - Burknęła zirytowana pani Smith pukając się ręką w czoło.
- Alison to Colin, Colin to Alison, moja wierna czytelniczka i wolontariuszka.- Przedstawiła nas sobie, Colin wyciągnął ku mnie dłoń w geście przywitania, wyciągnęłam swoją i niepewnie uścisnęłam jego dłoń, odwzajemnił uścisk, uśmiechając się przy tym. Poczułam, że na mojej twarzy zaczął się pojawiać niepewny, a przy tym łagodny uśmiech.

                                ~*~
Siedziałam na ławce w ogrodzie patrząc na zachodzące słońce. Swoimi ostatnimi promieniami oświetlało moją bladą twarz. Ogród był piękny, razem z Nancy zadbaliśmy o to aby emanował pozytywną energią przez dni tego lata.


Zamknęłam oczy i westchnęłam, lato się kończyło a moje życie nawet nie myślało o tym żeby zwolnić. Za niedługo kończę 15 lat, ta myśl mnie uspakajała a jednocześnie przerażała. Jak sobie poradzę zupełnie sama? Nancy i Henry też już mieli swoje lata, a ja byłam dodatkowym ciężarem wymagającym opieki i miłości. Co prawda byli moją rodziną, ale nie prawdziwą. Nikt nie jest w stanie zastąpić mi moich rodziców.

A jednak byli w stanie mi ich odebrać. Tak łatwo..., dość uciszam swoje myśli. Nie czas ubolewać nad przeszłością, powinnam się skupić na przyszłości.

 Popatrzyłam w niebo, dostrzegłam to czego tam szukałam, białą planetę, która świeciła światłem dobijającym się od jej powłoki. Mój dom.

Poczułam wibracje w kieszeni bluzy, dziwne nikt do mnie nie pisze. Może Nancy coś napisała? Nie, to do niej niepodobne... a może Henry chce żebym gdzieś poszła? W to też wątpię, No cóż jest tylko jeden sposób aby się przekonać.
Na ekranie wyświetliła się wiadomość od nieznajomego, było to zdjęcie, zbyt małe abym mogła zobaczyć szczegóły. Weszłam w wiadomość, zobaczyłam wyraźnie zdjęcie. Poczułam, że cała drżę.
- Nie... to niemożliwe.. - szepczę sama do siebie.
W wiadomości widziałam broń skierowaną prosto na mnie. I napis, który głosił " Już niedługo ". Bałam się, nie wiedziałam kto to taki. A co jeśli zdawał siebie sprawę z tego kim jestem? Jednak odpisałam. Wiem, że to głupie. Ale mój strach zmienił się w chęć mordu. Co mi tam, pobawmy się w grę. Mam zamiar wygrać.

Alison
- Już niedługo pozdrowisz ode mnie Boga.

Nieznajomy
- W twoich snach skarbie. :*

Alison
- Czyżby? Ja nie śnie, ja jestem koszmarem.

Nie dostałam już odpowiedzi. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jestem detektywem. Jestem tylko małą dziewczynką, ale ludzie nie zdają sobie sprawy jak bardzo niebezpieczną.
Wstałam i ruszyłam do domu wziąć prysznic. W końcu co lepiej na mnie wpłynie jak nie ciepła woda spływająca po moim ciele?

Moon likes meWhere stories live. Discover now