~7~

46 1 0
                                    

Odłożyłam swój telefon i wypatrywałam na scenie osoby, która zaraz miała nas zaszczycić swoją obecnością. Gdy dyrektor ogłosił, że sam Colin Wood wyjdzie nam na spotkanie wszelaka pamięć o tajemniczym nadawcy rozpłynęła się jak poranna mgła. Słyszałam szepty uczniów, czułam się jak mała bezbronna dziewczynka, starałam się nie skupiać na słowach, które padały raz za razem. Ci otaczający mnie ludzie widzieli w Nim autorytet, cudownego chłopaka, który pokazał ile był w stanie osiągnąć pomimo młodego wieku. Przegryzłam dolną wargę, zazdrościłam tym, którzy nie mieli go za wroga. Dla mnie Colin oznaczał tylko jedno, a mianowicie zagrożenie.

- Witam wszystkich tu obecnych, jak wiecie lub nie, jestem Colin Wood. Skromnie rzecz ujmując jeden z najlepszych uczniów tej szkoły. Większość tu obecnych zapewne widziała mnie w wiadomościach. - zrobił przerwę i omiótł wzrokiem tłum. - Podjąłem się wyznaczonego mi zadania. Nie kończ, proszę. Nie wypowiadaj tego na głos. Błagam go w myślach.

- Chcę zbadać sprawę państwa Moon i odkryć co stało się z ich córką. - mówi po chwili ciszy. Tłum zaczyna wiwatować, a ja czuję się tak jakbym miała zaraz zionąć ducha. Najmniejsze wspomnienia mojego okresu dzieciństwa powodują u mnie atak paniki. Czuje jak drżę cała na ciele i się pocę.
-Wszystko w porządku? - Pyta ktoś za mną.
-T-tak. - Odpowiadam cicho.
Wzięłam głęboki wdech i skupiłam się po raz kolejny na wypowiedzi Colina.
-Jest coś co mam wam do przekazania. Nie wspominałem o tym w telewizji gdyż nie miałoby to większego znaczenia. Otóż postanowiłem, że najlepsze osoby z waszego grona będą mi towarzyszyć w misji. - powiedział z powagą. Wszelakie szepty ucichły, każdy stał w osłupieniu trawiąc słowa, które przed chwilą padły. Czułam się jak skazaniec. Zachciało mi się płakać. Obłoczka, która z każdym dniem rosła w siłę chroniąc mój sekret teraz zniknęła. Była taka słaba i przezroczysta.
-Wybór był ciężki, ale wyniki egzaminów, test, i obserwacja pomogły nam wyłonić faworytów. - Zrobił przerwę i po chwili dodał - Osoba, która zyskała 3 miejsce to Tyler Evans.- Ludzie zaczęli przyglądać się sobie nawzajem.

- Chodź do nas Tyler. - Colin widząc zmieszanie w tłumie przywołał chłopaka.

Z tłumu wyłonił się brunet zmierzający w stronę Colina. Jego krok był pewny i spokojny zarazem. Zaczęto bić brawa. Colina podał mu rękę w geście przywitania i wrócił do wymiany nazwisk.

- Jennifer Jones.

Kolejna osoba wyłoniła się z tłumu. Miała blond włosy błyszczące w promieniach słońca. Było słychać wiwaty na jej cześć. Przywitała się z Colinem i stanęła obok Tylera.

- I tak oto została nam ostatnia osoba do naszej szczęśliwej czwórki. - mówi Colin z tajemniczością w głosie.

Zaczęłam błagać w duchu aby wybór nie padł na mnie. Otaczające mnie osoby wypatrywały się z wyczekiwaniem na Colina i czekały na werdykt.

- Tą osobą jest.... Alison Wall!

Poczułam, że podłoga spod moich stóp nagle odpłynęła w nicość. Nie, to nie może być prawda. Starałam się napisać egzaminy dobrze ze względu na sprawy rodzinne, nie chciałam się wybijać, a co gorsza zostać wybrana. Popatrzyłam się na Nancy, była blada a Henry stał jak słup soli. Spuściłam głowę z nadzieją, że nikt mnie nie zobaczy. Ludzie zaczynali szeptać między sobą co wywołało chaos.

- Alison, nie każ nam czekać. - Mówi Colin donośnym tonem nienawidzącym sprzeciwu.

Powoli postawiłam pierwszy krok. W tej chwili moje nogi ważyły chyba z tonę, ale dzielnie stawiałam kolejne kroki. Tłum na mój widok tworzył przejście. Szłam ze spuszczoną głową. Słyszałam liczne szepty, nie było żadnych owacji, panowała grobowa cisza. Natknęłam się na pierwsze stopnie do sceny i niepewnie po nich weszłam. Starałam się oddychać miarowo ale moje płuca potrzebowały zbyt wielkiej ilości powietrza. Spojrzałam się na Colina, jego włosy opadały mu na twarz, a uśmiech był ciepły. Może to dziwne ale w tym właśnie momencie uśmiech ten dodał mi otuchy i nieco się rozluźniłam. Podeszłam do niego i uścisnęłam jego dłoń. Była taka ciepła, skarciłam się w duchu o ten komentarz.

-Kaptur. - szepnął do mnie.

Przełknęła ślinę. Opór nie miał sensu, nie przy tym tłumie. Wykonałam posłusznie polecenie.
Zza mojego kaptura wyłoniły się białe jak śnieg włosy. Opadły mi na ramiona. Szepty ucichły, czułam na sobie wzrok wszystkich ludzi. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

- Oto nasza szczęśliwa 4 proszę o oklaski! - przerywa ciszę Colin. Słychać było pojedyncze oklaski przeradzające się w coraz większy i większy hałas. W końcu stały się na tyle głośne, że z zewnątrz budynku szkoły byłoby je słychać.

- A teraz oddaje głos panu dyrektorowi.

Colin odszedł od mikrofonu i podszedł do nas. "Za mną". Dał nam sygnał głową niewidoczny dla widowni. Zeszliśmy gęsiego ze sceny i prowadzeni przez niego ruszyliśmy do szkoły. Jennifer szła tuż przede mną co ułatwiło mi przyjrzenie się jej. Miała długie kręcone blond włosy. Z jej stylu wynikało, że uwielbia sport. Nosiła krótki rękawek z szarą bluzą termiczną, leginsy i niebieskie addidasy. Całość bardzo ładnie ze sobą komponowała.

-No to jesteśmy. -Przerywa ciszę Colin i uchyla drzwi.

-Panie przodem. -Dodaje rozbawiony naszym brakiem reakcji.

Jennifer weszła pierwsza, a ja tuż za nią. Blask lamp w pierwszej chwili mnie oślepił. Zamrugałam kilkakrotnie oczyma i przyjrzałam się uważnie pomieszczeniu. Na środku stał stół z pięcioma krzesłami, były na nim kwiaty i laptopy. Przy ścianie kanapa z poduszkami i małym stoliczkiem. Naprzeciw stołu tablica do planowania, w rogu natomiast stał fotel z lampką obok. Na ścianie naprzeciw widniało okno. A pod nim mała podłożona szafka. Ściany były koloru szarego co dodawało otuchy, oświetlenie było idealnie dopasowane co sprawiło, że było jasno nawet w kątach.

-Jak wam się podoba nasza nowa pracownia? - Pyta Colin podchodząc do stołu z krzesłami.

-Robi wrażenie. - Odparł Tyler również podchodząc do stołu.

-Śliczna. - komentuje Jennifer. Po czym dołącza do tych dwojga. Kiwnęłam na znak, że się zgadzam. Jennifer i Tyler wybrali stanowisko zaraz obok Colina, który był na samym środku. Zajęłam miejsce obok Jennifer i spuściłam głowę nie wiedząc co robić.

-Każde z was jest w jakiejś dziedzinie dobre, sport. -Tu wskazał na Jennifer. -Informatyk.- Kiwnął na Tylera. -I urodzony detektyw. Popatrzył na mnie. -Każde z tych talentów jest mi potrzebne, czy jesteście gotowi towarzyszyć mi w misji?- Popatrzył na każdego z nas po kolei, czułam, że przy mnie zatrzymał wzrok odrobinę zbyt długo.

- Jasne! -Odpowiada z entuzjazmem Jennifer.

-Czemu nie. - Wtóruje jej Tyler.
Każde z nich odwróciło wzrok w moją stronę. Nie chciałam tego, tak bardzo tego nie chciałam, ale jak nie patrzeć to może mi się opłacać. Zajdę wroga ze strony z której się mnie najmniej spodziewa. Przyłącze się do niego.
-Tak.

Moon likes meWhere stories live. Discover now