18

4.5K 255 76
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84





>>Parę dni później; Sala do eliksirów<<

        - Panie profesorze? – spytała szatynka.

- Tak, Granger? – odparł spokojnie nauczyciel.

- Czy mój wywar powinien wydzielić taką woń? – spytała dziewczyna, patrząc na swój kociołek.

- Granger, w tej chwili zgaś ogień pod swoim wywarem i odsuń się od kociołka, a ja teraz przejdę się po klasie i zobaczymy, któż to sabotuje pani pracę – minął pracujących razem Pottera i Malfoy'a, każąc im zmniejszyć ogień i zaczął krążyć po sali, chociaż doskonale zarejestrował moment, w którym to Weasley, Ron Weasley próbował sabotować pracę Panny, Wiem To Wszystko – Panno Granger, co się stanie, jak do Wywaru Smoczego Serca dodamy pazury pumy księżycowej? – spytał niby od niechcenia.

- Wybuchnie i obryzga wszystko w tej sali silnie żrącą substancją – odparła Gryfonka.

- A do jakiego eliksiru jest potrzebny pazur pumy? – zadał kolejne pytanie.

- Do delikatnego eliksiru oszałamiającego – znów udzieliła odpowiedzi szatynka, po czym spojrzała na Rona ze stalowym błyskiem w oku, co zapowiadało zemstę. Usunęła swój wywar i cały kociołek oraz składniki ze stanowiska Ronalda.

- Pięć punktów dla Gryffindoru za dbanie o swoje interesy i piętnaście punktów za zapobieganie wybuchowi kociołka swojego, jak i na nasze nieszczęście kociołka pana Weasley, bo by wybuchnął, jakby tylko wrzucił to, co miał zamiar wyrzucić – wyjaśnił Severus – Poza tym, panie Weasley za dzisiejszy dzień dostaje pan najniższy stopień, a za sabotowanie pracy mojej praktykantki ma pan dwa miesiące szlabanu u profesora Westa, którego za niedługo o tym poinformuje.

- To nie sprawiedliwe – mruknął rudzielec – I niby od kiedy ona się na mistrzynię eliksirów szkoli? – spytał, a wraz z jego ostatnimi słowami rozbrzmiał dzwonek kończący zajęcia.

- To nie twoja sprawa, Ronaldzie, ale zdecydowałam się na początku roku szkolnego – odparła Gryfonka i wyszła z sali. Rudy ruszył za nią, gdyż profesor McGonagall z pomocą byłych portretów dyrektorów udało się złamać zaklęcie bliźniaków, z czego nie był zadowolony pewien Ślizgon oraz sami bliźniacy, którzy już, by pewnie główkowali, co tu znów wywinąć Roniaczkowi, gdyby nie byli obecnie w szoku, że profesor Snape właśnie przyznał punkty dla Gryfonów.

- Wiesz, co bracie? Teraz mogę umrzeć spokojnym, wiedząc, że profesor Severus Snape potrafi jednak przyznać punkty dla domu Godryka – wyszeptał George do Freda, opuszczając salę.


>>Parę minut później; Wielka Sala; Obiad<<

        Panna Granger szła właśnie na swoje miejsce, gdy usłyszała głos Rona:

- Mówię ci, Seamus on ją musi posuwać inaczej, by jej nie przyznał punktów.

- Ronaldzie Biliusie Weasley, jak śmiesz robić takie insynuacje względem mojej osoby i profesora Snape'a? – warknęła szatynka, po czym spoliczkowała rudzielca i chciała wybiec z Wielkiej Sali, gdy wpadła na kogoś. Tym kimś okazał się avadooki brunet, który piorunował wzrokiem swojego byłego przyjaciela.

- Powiedz mi Hermi, słonko – zwrócił się do szatynki – Co my w nim widzieliśmy przez te wszystkie lata?

- No cóż, Harry sama się nad tym zastanawiam – odparła Gryfonka, po czym Harry wziął ją pod ramię i wspólnie usiedli przy stole Slytherinu. Po chwili usłyszeli zimny i jedwabisty głos Mistrza Eliksirów.

- Panno Granger, czy ty zmieniłaś domy i ja nic o tym nie wiem?

- Nie panie prof... – nie zdążyła dokończyć zdania, gdy usłyszała głos Ginny Weasley:

- Patrz Ron, jak udają. Ciekawe, czy w łóżku, jak ją pieprzy, to też mówi do niego per "profesorze"?

- O jakim łóżku, ty mówisz, siostra? On pewnie ją na biurku posuwa. A jak mu się znudzi, to ją zostawi, bo kto, by wytrzymał z panną przemądrzałą? – Hermiona miała łzy w oczach, a w Rona i jego siostrę uderzyło dziewięć zaklęć. Ron poleciał, jak długi przez całą długość Wielkiej Sali, gdzie tuż po zatrzymaniu się pod podium, stół prezydialnego oblazły go pająki różnej wielkości, które wyczarowywali bliźniacy. Ginerwa za to dostała pryszczy, które układało się w słowo.

SUKA

A tym potraktował ją sam książę Slytherinu. Nasi dowcipnisie dorobili jej ośle uszy, a Blaise i Teodor dorobili Ronaldowi pajęcze odnóża, na co Ron z wrzaskiem uciekł z Wielkiej Sali.

- Panno Granger za piętnaście minut w moim gabinecie – powiedział Snape i po chwili opuścił Wielką Salę, lecz wcześniej zwrócił się do Minerwy – Nie spodziewaj się dziś mnie na kolacji.

- A co z panną Granger? – spytała kobieta.

- A co? Ja jej ojciec? – oburzył się czarnooki.

- Nie. Ojciec nie, ale przyszły mąż – szepnęła konspiracyjnie kobieta, na co Snape tylko jej posłał zimne spojrzenie.

- Panno Weasley, proszę się udać do skrzydła szpitalnego, a potem do profesora Hagrida, z którym będzie pani odbywać swój szlaban przez następne cztery miesiące i zakaz wyjść do Hogsmeade oraz udziału w balu bożonarodzeniowym. To się też tyczy Twojego brata Ronalda, panno Weasley – Dziewczyna opuściła Wielką Salę, lecz nie udała się do skrzydła szpitalnego, tylko zaczaiła się przy wejściu do lochów, gdzie czekała na pannę Granger, by ją nauczyć, że z panną Weasley się nie zaczyna i to był jej błąd...

A wszystko przez niegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz