27

4K 240 78
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84





Harry zszedł na kolację, by poddać się kolejnemu przydziałowi. Ku jego zaskoczeniu cały ostatni rocznik miał być przydzielony. Dyrektorka wniosła do Wielkiej Sali Tiarę Przydziału, a gdy ją tylko położyła na stołku, szew się rozpruł i zaczęła:

- Przed wojną próśb słuchałam, bo dobrą być chciałam. Nigdy prośby nie zbagatelizowałam, ale nie ma sensu wszystkich na nowo przydzielać. Pamiętam, z kim powinnam się więcej posprzeczać. Tak więc... Fred Weasley – Nasz dowcipniś usiadł na krześle – Kiedyś nie do końca pasowałeś do domu Godryka, ale dziś prawdziwy z ciebie Gryfon... George Weasley. Na Merlina! Wy nawet umysły macie identyczne... Gryffindor... Neville Longbottom. Hufflepuff! Hermiona Snape... Pasujesz do Ravenclaw i wybacz, ale tam było twoje miejsce od początku... Ginerwa Weasley... Ravenclaw! Ronald Weasley... Hufflepuff! Harry Potter! – zawołała w końcu Tiara – Pasujesz do wszystkich Domów wybrańcze, ale wiem, że Gryffindoru już nie nazywasz swoim domem. W Ravenclawie za bardzo byś był przytłoczony nauką, a jak wiemy, nie samą nauką wybraniec żyje. Hufflepuff odpada, więc niestety, ale zostaję nam... Slytherin! – krzyknęła na całą salę. Nim Harry wstał z krzesełka, Ronald, siedzący przy stole Puchonów wykrzyknął na całą salę:

- Zdrajca! – wykrzyknął. Wszyscy zwrócili na niego wzrok – Zmówiłeś się z Tiarą Przydziału albo ją skonfundowałeś, tak jak na czwartym roku Czarę Ognia! – oświadczył.

- Ronaldzie Wea... – zaczęła Hermiona, ale przerwała, gdyż Harry dał jej znak, że da sobie radę. Podszedł powoli do byłego przyjaciela.

- Posłuchaj, Ronaldzie, nie skonfundowałem ani Czary Ognia, ani Tiary Przydziału, gdyż są to potężne magiczne artefakty. Fakt faktem, że miałem na czwartym roku kontakt mentalny z Voldemortem, ale obaj nie byliśmy świadomi tej więzi. Niech to do ciebie dotrze. Jeśli nadal będziesz się tak nadal zachowywać, to mogę zmienić swoje podejście do ciebie – podniósł palec, ostrzegając, by milczał – i nie jest to groźba, Ronaldzie, ale ostrzeżenie – oznajmił.

- Ale... - zaczął. Chwycił go za ramiona i pchnął go na ścianę, przyciskając do niej.

- Rywalizacja między domem Gryffindora a Slytherina były powiązane z Voldemortem, a nie z samym Slytherinem. To Voldemort rozpoczął wojnę, a nie ja. To jego powinieneś winić, a nie mnie. Czy to jasne? Odpowiedz! – naciskał.

- Tak – jęknął.

- Teraz potwierdź, Ronaldzie: Kto rozpoczął Pierwszą Wojnę w świecie czarodziejów za czasów naszych rodziców? – spytał.

- V-Voldemort – odpowiedział.

- Kto ją zakończył? - kontynuował swoje pytania Harry.

- Ty.

- W jaki sposób?

- Odbierając mu moc i ciało na trzynaście lat – odpowiedział Ron.

- Co spowodowało, że Voldemort musiał się ujawnić? – spytał Harry, zmrużywszy oczy.

- Poszliśmy w szóstkę do Ministerstwa Magii, co spowodowało Syriusza wpadnięcie za Zasłonę Śmierci, a także dowiedzenie się, że jesteś jedyną osobą, która może pokonać Vo-Voldemorta – odparł. Przez kilka chwil Harry milczał, aż w końcu powiedział:

- Tak. Co było potem? – pytanie brzmiało chłodno.

- Na szóstym roku dowiadywałeś się o jego przeszłości oraz jego horkruksach. Na koniec roku niepotrzebnie zginął dyrektor Dumbledore poprzez fałszywego horkruksa – Ron mówił to monotonnym głosem, jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie posłuszeństwa, ale ukradkowe spojrzenie dookoła upewniło go, że nikt tego nie zrobił.

- Kontynuuj.

- Dowiedzieliśmy się jednak, że ktoś przejął go i ukrył w jakimś miejscu. Tym miejscem okazał się być dom Syriusza, a horkruksem medalion Slytherina. Ukradł go Regulus Black – Ron niby zakończył, gdyż Harry cofnął się i patrzył na niego jeszcze chwilę, po czym skierował się do swojego stołu, mówiąc na odchodnym:

- Dobrze, Ron. Tak czy siak, nie wybaczę ci twojego zachowania, ale jako twój dawny przyjaciel nic ci nie zrobię – zatrzymał się swoim przy stole i dokończył wypowiedź: – Powtórzę: Jeśli coś zrobisz moim przyjaciołom albo Teddy'emu coś się stanie, to nie ręczę za siebie – po czym usiadł.

- Jak się zadał z wężami, to zapomniał, co to znaczy "przyjaciel" – mruknął rudzielec.

- To ciekawe, co mówisz, bracie – odezwał się Fred.

- A co znaczy "przyjaciel" twoim zdaniem? – spytał George.

- Jak to co? To chyba jasne! To ktoś, kto jest zawsze po twojej stronie, nie wierzy w plotki i stoi za tobą murem, choćby nie wiem, co!

- To bardzo ciekawe, co mówisz – odezwał się Draco, poważając kwestie Freda.

- To może sobie przypomnijmy, jakim to wspaniałym przyjacielem byłeś. Druga klasa. Na własne uszy słyszałem, jak mówiłeś do pani Snape, wtedy jeszcze Granger, żeby to przemyśleć, bo jeśli na serio jest dziedzicem Slytherina, to trzeba się od niego odciąć. Trzeci rok. Obchodziły cię tylko i wyłącznie awantury z Hermioną i żadne z was nie zauważyło, jak cholernie przykro mu było, że nie może iść do Hogsmeade. Przyjaciel, by z nim został. Czwarty rok. Turniej Trójmagiczny. Harry od ogłoszenia, że jest czwarty uczestnikiem, chodził, jak struty, a ty aż do końca pierwszego zadania się do niego nie odezwałeś, póki nie zakończyło się Pierwsze Zadanie. Piąty rok. Blaise przypomnij mi ten tekst – na co mulat się za śmiał i nim odpowiedział przyjacielowi, mruknął do avadookiego.

- Ktoś tu rozjuszył smoka.

- Zauważyłem – odparł mu Harry.

- A wracając do twojego pytania, to brzmiało tak: "Już nie muszę się o Ciebie martwić, ale jak zostaniesz panią Potter, to nie zapomnij, komu to zawdzięczasz." – Zacytował rudzielca mulat.

- Szósty rok – ciągnął dalej Draco – Pociąg do Hogwartu. Może teraz będzie spokój po tym, jak Black zginął, to się podłamał, ale ja go niańczyć nie mam zamiaru i podobno krążą plotki, że na waszej wyprawie też ich porzuciłeś. A co zrobiłeś po wojnie z Harrym i Teddy'em? I ty śmiesz mówić o przyjaźni? – warknął Malfoy.

- Draco usiądź – poprosił smutno brunet, który właśnie się dowiedział paru rzeczy, o których nie miał pojęcia. Gdy blondyn usiadł, Harry przesunął się do niego, szukając pociechy. Ten objął go ramieniem, po czym usłyszeli jęk panny Weasley.

- O nie... Oni znów się będą lizać!

- A żebyś, kurwa wiedziała – syknął Harry i przyciągnął blondyna do pocałunku. Po tym, jak się od siebie oderwali Draco, jęknął:

- Gdzie ty byłeś całe moje życie?

- A wiesz, byłem zajęty walczeniem o przeżycie, a potem walczyłem o całą magiczną Wielką Brytanię, więc tak jakoś wyszło – odparł uśmiechnięty avadooki, po czym znów pocałował blondyna na, co ten chętnie odpowiedział.

A wszystko przez niegoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz