Pov. Andy
Szybko zasnęliśmy tego dnia.
Rye zapewniał mnie, że nikt i nic nie jest w stanie zepsuć naszego związku i niby wsztstko było dobrze dopóki nie nadszedł ten dzień.
Rano 6 : 40
- Zostaw mnie i mojego chłopaka w spokoju! - usłyszałem jak Rye krzyczał. Był na dole
Powoli otworzyłem moje zaspane oczy i lekko się podniosłem
Na kogo on krzyczy?
Mikey?
Wyjrzałem przez okno. Powoli się przejaśnia no cóż jest rano więc nie mogło być inaczej
- Daj mi spokój! Wypad!
Znowu usłyszałem jego głos, ale postanowiłem nie schodzić na dół.
Ciągłe krzyki, kłótnie nie dawały mi spokoju, trwało to całkiem długo bo około 7 : 10 było cicho i po paru minutach w drzwiach zobaczyłem zdenerwowanego Rye'a.
- Andy? Nie śpisz?
- Tak się darłeś, że dziwne żebym spał. Hmm?
- Ooo. Yyyymm...przepraszam - powiedział zmieszany
- Rye. Powiesz mi z kim się kłóciłeś? - popatrzyłem na niego pytająco
- Andy...
- Czekam na odpowiedź- przerwałem mu
- To skomplikowane, ale wiesz jak jest z nami i Mikey'm
Wiedziałem...
- Rye. Musimy coś z tym zrobić. Ja się zaczynam go bać
- O to się kłóciłem
- Co?
- On wie, że się to boisz więc po prostu mu powiedziałem, że jak zrobi Ci krzywdę to może się pożegnać z życiem
- Rye...
- Ja wiem. Może się przestraszył i już się uspokoi, ale ja nie wiem
Pozostaje czekać i o tym nie myśleć. Nigdy nie sądziłem, że mój najlepszy od 3 lat przyjaciel jest w stanie zrobić coś takiego. Rye to mój chłopak, a jego przyjaciel i musi się z tym pogodzić czy mu się to podoba czy nie!
Razem z Rye'm postanowiliśmy wyjść na mały spacer. Pogoda była dzisiaj taka wiosenna i ciepła. Cieszyliśmy się sobą gdy na drugim końcu ulicy w oczy rzucił nam się znajomy brunet.
Odwróciłem wzrok, a Rye złapał mnie za rękę i próbował mnie pocałować.
- Ej Andy
- Tam jest Mikey
- Dlatego chcę mu pokazać, że należysz do mnie, a ja do Ciebie- pocałował mnie
Chyba zadziałało bo spojrzałem w miejsce gdzie stał chłopak i już go tam nie było.
Idąc z Rye'm przez ulicę on wydawał się zupełnie obojętny na poranną sytuację, a ja...ja byłem zdezorientowany i wręcz trochę wystraszony, że Mikey może mi coś zrobić i chociaż Rye jest przy mnie to moje obawy nie ustępują.
Wróciliśmy do domu i ruszyliśmy do kuchni w celu przygotowania pizzy którą kupiliśmy. Oczekując na posiłek usiedlismy w salonie w ciszy którą przerwał RyePov. Rye
Nie boję się Mikey'ego bo nic nie może mi zrobić, a już tym bardziej niech nie dotyka Andy'ego. Będę go chronić bo on się naprawdę boi, ale jest ze mną i nie powinien się bać.
Przerwalem cieszę panującą między nami
- Andy wiesz, że nie musisz się niczego bać?
- Nie mam pewności. Wszystko może się wydarzyć i my nie mamy na to wpływu
- Spokojnie. Mikey Ci nic nie zrobi
Złapałem go za rękę żeby go uspokoić.
Zjedliśmy pizzę i gdy nastał wieczór zmęczony Andy udał się od razu spać. Kazał mi iść do domu, ale ja go nie opuszczę. Moje obawy się potwierdziły gdy wyjrzałem przez okno.
Mikey stał pod naszym domem
Wyszedłem z domu nie wahając się.
- Ile razy mam Ci powtarzać? Nie zbliżaj się!
- Czemu mnie odrzucasz?
- Bo mam Andy'ego! Zostaw nas w spokoju i się odczep! Pogódź się z tym!
- Jeszcze pożałujesz, że z nim jesteś. To się nie skończy dobrze
Przeraziły mnie jego słowaWkrótce będzie się działo nieźle
Kto czeka?
Do następnego
Pa 😘
![](https://img.wattpad.com/cover/182021260-288-k77872.jpg)
CZYTASZ
Loving You Had Consequenses | Randy | RoadTrip
FanfictionByło normalnie, ale nagle zjawiłeś się Ty i wszystko się zmieniło Chciałem po prostu miłości Szukałem wszystkich możliwych rozwiązań To mnie przerasta Nie daje rady Kochanie Ciebie miało konsekwencje Zapraszam do czytania LOVING YOU HAD CONSEQ...