Pov. Rye
Długo czekałem aż Andy przestał płakać i wreszcie wstaliśmy z podłogi i ponownie się przytuliliśmy.
- To był błąd, że Cię zostawiłem. To się już nie powtórzy- objąłem go
- Obiecujesz?
- Przysięgam
Trzymając się za ręce usiedlismy na łóżku i Andy od razu zaczął jeść ulubione czekoladki. Czas mijał bardzo szybko i nie myśleliśmy o tym fakcie, że jesteśmy w domu Jack'a i Brook'a dopóki Andy nie odzyskał kontaktu z rzeczywistością. Postanowiliśmy sobie wreszcie pójść i nie zawracać im głowy. Weszliśmy na dół i ubieraliśmy kurtki.
- To wy już sobie idziecie? - zapytał Jack
- Jak widzisz. Jutro przyjedziemy i spędzimy razem czas. - powiedziałem
- No dobra. Posiedź sobie z Andy'm. Do jutra
- Cześć- wyszliśmy
W drodze obawialismy się jak zwykle jednego. Postanowiliśmy, że ja będę iść wolniej, a Andy szybciej żeby nie było, że idziemy razem.Pov. Mikey
Rye zerwał z Andy'm. No świetnie! Wczoraj go widziałem jak z kwiatami szedł do Jacklyn'a. Czy on nie wie że oni są razem? Może chcę któreś z nich poderwać? Dowiem się tego! Chwyciłem telefon i wybrałem numer do Brooklyn'a.
- Halo?
- Hej Brook
- Mikey? No cześć
- Co tam?
- Dobrze, a u-u Ciebie?
- Super. Mam pewne pytanie, ale nie jestem pewien czy udzielisz mi na nie odpowiedzi. To raczej nie moja sprawa, ale po prostu chce to wiedzieć
- No mów. Zobaczymy
- Tak się składa, że widziałem wczoraj Rye'a jak szedł do was z kwiatami? Czy ja o czymś nie wiem?
- Eeee. Znaczy...nie. To nic takiego. Po prostu...on...on był po kwiaty bo z Jack'iem się r-rozchorowaliśmy a o-on do nas przyszedł i chcieliśmy do salonu nowe kwiaty w-więc zaproponował, że nam...no kupi. Tak...Tak było.
- Aha. Okej. No to...pa
- NaraziePov. Brooklyn
Co to kuźwa było? Co on sobie wyobraża? Że wszystko można mu wiedzieć? Jakiś porąbany?
- Brook. Kto To był? Kto dzwonił? - zapytał zaniepokojony Jack
- To Mikey
- Czego chciał?
- "Czemu Rye był u was kwiatami?" - powiedziałem udając jego głos
- Ja pierdziele. Prywatność? I co mu powiedziałeś ?
- Mega mu naściemniałem i totalnie bez sensu, ale chyba to łyknął bo nie zdawał już pytań i po prostu się rozłączył
- Musimy powiadomić chłopaków. Mikey nie jest taki głupi i może się domyślić. Sam nie wiem jak ale coś czuje, że to się wydarzy
- Też tak uważam
Zadzwonilismy do Rye'a i powiedzieliśmy mu o zaistniałej sytuacji. Był bardzo zdenerwowany i przejęty. Ustaliliśmy żeby jeden z nich przyszedł do nas dzisiaj, a drugi jutro. Żeby nie było podejrzeń niech lepiej nie przyjeżdżają samochodami bo Mikey pewnie wie jakie mają i będzie to podejrzane, że akurat ich samochody stoją na naszej posesji. Może przyjmie wersję, że Andy przyszedł do nas na wieczór, a wrócił w nocy chociaż tak naprawdę nocował u nas.Pov. Andy
No dobra zbliża się 19. Szykuje się do wyjścia. Jeszcze tylko pożegnam się z Rye'm i mam nadzieję, że Mikey do niego nie zawita.
- To cześć Ryanku. Do jutra - pocałowałem go w policzek i wyszedłem
Było dość zimno jak na kwiecień więc narzuciłem kaptur na głowę. Było pochmurno jakby miała być zaraz niezła burza, ale powietrze zapowiadało tylko deszcz, no chyba, że się mylę. Nie lubię burzy i wręcz się jej boję, a do tego to wilgotne powietrze źle wpływa na moją astmę.
Po kilku minutach marszu w niewielkiej odległości zobaczyłem dom moich przyjaciół, uśmiechnąłem się delikatnie
- Kogo my tu mamy? - usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos
- Czego chcesz Mike?
- Nic takiego. Powiedz mi tylko czemu Rye przyszedł tu wczoraj z kwiatami
Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się
- Ale...Ja nie wiem o żadnych kwiatach. Nie jesteśmy razem...
- Kogo Ty oszukujesz?
- Nic nie wiem. Daj mi spokój
- Powiedz mi po prostu, że wciąż jesteście razem, a wtedy będę wiedział co mam robić
- Odczep się ode mnie i od Rye'a! Co Ci do tego czy jesteśmy razem czy nie?! Nic Ci nie powiem! Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać! Żegnam! - pobiegłem do domu Jacklyn'a i bez uprzedzenia wpadłem do środka. Zamknąłem oczy i ciężko oddychając wyciągnąłem inhalator z kieszeni.
- Andy?! - rzucił Jack
- T-tak to j-ja
- Coś się stało? Jakiś taki wystraszony jesteś
- Mikey mnie zaczepił
- Czego on znowu chcę?
- On chyba wie, że wróciłem do Rye'a
- O Nie!
- Boję się o niego. Jest sam
- Może warto go ostrzec?
- Tak. Masz rację
Ściągnąłem buty i kurtkę. Usiadłem z chłopakiem w jadalni i wybrałem numer do mojego chłopaka.
- Cześć Anduś. Coś się dzieje?
- Rye. Mike mnie zaczepił po drodze i wypytywał mnie czy jesteśmy razem, czy wróciliśmy do siebie. Nic mu nie powiedziałem
- Bardzo dobrze...
- Ale Rye...on...
- Co?
- On pewnie idzie teraz do Ciebie. Proszę Cię zgaś wszystkie światła, zasłoń okna i zamknij drzwi
- Dobrze. Tak zrobię.
- To do jutra. Boję się, że się jakoś dostanie do Ciebie
- Nie martw się o mnie. Dobranoc. Śpij dobrze
- Dobranoc Rye
Rozłączyłem się, odłożyłem telefon i odetchnąłem głęboko
- Wszystko będzie dobrze Andy - powiedział Jack kładąc mi rękę na ramieniu
- Mam taką nadzieję
Poszedłem na górę i położyłem się do łóżka, chciałem odpocząć i w końcu zasnąć.Niby wsztstko już było okej, a tu znowu drama 😅
To chyba moja specjalność
Do następnego
Pa 😘

CZYTASZ
Loving You Had Consequenses | Randy | RoadTrip
FanfictionByło normalnie, ale nagle zjawiłeś się Ty i wszystko się zmieniło Chciałem po prostu miłości Szukałem wszystkich możliwych rozwiązań To mnie przerasta Nie daje rady Kochanie Ciebie miało konsekwencje Zapraszam do czytania LOVING YOU HAD CONSEQ...