Drugi

1K 33 1
                                    

HAYDEN

- Przesadzasz z wykorzystywaniem mojej dobroci, Wren – warczę, wpychając dziewczynę na miejsce pasażera.

- A byłeś zajęty? – bełkocze, bezwładnie opadając na fotel.

Milczę. Trzaskam drzwiami i obchodzę samochód dookoła.

Wsiadam za kółko i widząc jak brunetka się trzęsie podkręcam ogrzewanie.

Zanim odpalam samochód Wren usypia, a mój wzrok przyciąga rudowłosa dziewczyna z dziwacznych spodniach z frędzlami.

Wygląda jakby przyjechała wprost z rancza w Tennessee. Nieświadomie przyglądam jej się, jak podąża za wysokim brunetem do czarnej Mazdy.

Mój wzrok przyciągają też skórzane, czerwone kowbojki.

Nie jestem w stanie uwierzyć własnym oczom. Kręcę głową i śmieje się pod nosem, po czym ruszam z parkingu.

*

Kiedy docieram w końcu do domu z Wren uwieszoną u mojej szyi mija prawie godzina.

Bylibyśmy w domu o wiele szybciej, gdyby dziewczyna nie zrzygała się na parkingu przed blokiem.

Byłem wściekły na to jak się spiła. Dlaczego ona musi być tak cholernie nieodpowiedzialna?

Wkurwiało mnie jej zachowanie ostatnimi czasy i fakt, że muszę się nią opiekować.

Jaka rozsądna dziewczyna idzie z przypadkowymi ludźmi do baru i spija się w trupa?

Moja głupia, młodsza siostra.

W domu kładę ją w pokoju gościnnym.

Przynoszę szklankę wody oraz miskę, jeśli w nocy by potrzebowała.

Przy okazji piszę esemesa do Daniela, że już dzisiaj nie dam rady się z nim spotkać i do mamy, że Wren nocuje dziś u mnie.

Wiem, że już nie dostanę odpowiedzi. Na pewno śpi, a przynajmniej mam taką nadzieję.

Wkrótce sam kładę się do swojego łóżka.

*

Budzą mnie odgłosy, które wydobywają się z gardła Wren.

Zrywam się na łokciach i patrzę na zegarek, który stoi na komodzie.

Jest ósma.

Wstaję z łóżka i przecieram twarz dłońmi.

Mam wrażenie, że przed chwilą dopiero się położyłem. Bolało mnie ciało. Ostatnio nic nowego.

Dwudziesty piąty sierpnia. Dzisiaj mija cztery miesiące.

Karcę się w myślach, że nadal to liczę. Przygryzam wnętrze policzka tak mocno, aż czuje metaliczny posmak krwi.

Wychodzę z pokoju i kieruje się do łazienki, skąd Wren częstuje mnie melodią swoich wymiocin.

Uchylam drzwi i znajduję ją kwitnącą przy sedesie.

- Ani słowa – warczy, trzymając włosy na karku.

- Jesteś taka głupia – śmieje się z niej.

- Zrób mi zupkę chińską – prosi i spuszcza wodę.

Kręcę głową z politowaniem i kieruje się do kuchni.

Sięgam do szafki, w której zwykle trzymam jakieś pierdoły i oprócz opakowania z zupką chińską znajduję też pudełko z resztką herbaty jaśminowej.

Automatycznie mięśnie mojego ciała się napinają. Czuję skurcz w żołądku. Mam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Uderza mnie fala gorąca.

Nawet nie wiem, kiedy zgniatam pudełko i cisnę je w kosz.

Czy jest jeszcze coś w tym pierdolonym domu co musi mi przypominać o niej?

Nie znoszę tego, kiedy mam wrażenie, że odzyskuję kontrolę nad sobą i swoim życiem i nagle napotykam gówno takie jak te.

Czy kiedykolwiek się do tego uwolnię? Czuję się więźniem. Czuję jakbym przestał być sobą.

Jakbym stał się jej niewolnikiem.

Z transu wyrywa mnie Wren, która wchodzi do kuchni i wyciąga miskę na swoją zupkę.

Wsypuje zawartość opakowania i nastawia czajnik na wodę.

- Nie wsypałeś mnie mamie? – pyta, opierając się o blat.

Kręcę głową.

- Ale następnym razem to zrobię – ostrzegam. – Zwariowałaś chyba, żeby iść z obcymi ludźmi pić.

- Nie byli tacy obcy – broni się.

- Zostawili cię najebaną na chodniku – wspominam.

- Może faktycznie trzeba było zostać z tym rudzielcem – mruczy pod nosem.

Natychmiast przed oczami pojawia mi się obraz kowbojki z poprzedniego wieczoru.

Czy mówi o tej samej dziewczynie? Kim ona jest?

- Wiesz co – odzywa się ponownie. – Powinieneś znaleźć sobie współlokatora.

- Nie, dzięki.

Kiedy czajnika pstryka, zalewam miskę wrzątkiem.

- Myślę, że dobrze by ci to zrobiło. Poza tym. Masz duże mieszkanie, wolny pokój. Na pewno przyda ci się dodatkowa kasa. Nadal jesteś studentem.

- Ale z dobrą pracą.

- Udzielasz korepetycji – mruży oczy.

- I zgarniam 200 dolarów tygodniowo siostrzyczko – posyłam jej sztuczny uśmiech. – Nie zamierzam z nikim mieszkać. A ty nikomu nie podrzucaj tego pomysłu.

- Hayden, jestem pewna, że gdybyś z kimś mieszkał może byłoby ci łatwiej uporać się z... No wiesz... - zacina się.

- Powiedziałem nie! – warczę.

Wren niewzruszona patrzy na mnie. Bierze miskę i wychodzi z kuchni.

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now