Pojawi się dzisiaj jeszcze jeden!! ;3
____________________________________________
RILEY
- To jest wręcz niemożliwe, żeby znaleźć mieszkanie w tak krótkim czasie – jęczę, ślęcząc przed ekranem laptopa przy śniadaniu.
Niedzielny poranek i rodzinne śniadanie. Coś za czym na pewno będę tęsknić, kiedy wyniosę się do Nowego Jorku.
- Gdybyś mnie posłuchała, to już miałabyś miejsce w akademiku – wyrzuca mama pod nosem, nakładając sobie na talerz jajecznicę z patelni.
Piorunuję ją wzrokiem, na co ona jakby nigdy nic uśmiecha się.
- Skarbie, może znajdź jakiekolwiek mieszkanie, a ja z mamą po prostu opłacimy je za miesiąc czy dwa z góry, dopóki sama nie znajdziesz współlokatorki – proponuje tata po raz setny w przeciągu ostatnich dwóch tygodni.
- Nie ma mowy – oznajmiam stanowczo i zamykam laptopa. – Wkraczam właśnie w dorosłość i nie mogę być nadal prowadzona za rączkę przez rodziców. Doceniam waszą pomoc, ale nie mogę jej przyjąć, przepraszam. Prześpię się może kilka nocy w moim złomku.
Mama patrzy na mnie z politowaniem.
- Może to znak, żebyś jednak została – wtrąca Ryan, moja młodsza siostra. – Nowy Jork to niebezpieczne miasto.
- Zgadzam się – wtóruje jej mama. – Zostań z nami.
- Mamo – jęczę.
- Jesteś stanowczo za młoda, żeby mieszkać sama w obcym mieście – dodaje.
Szukam ratunku u taty, ale on unika mojego spojrzenia. Przenoszę je na Josepha, mając nadzieję, że on stanie po mojej stronie.
Kopię go w kostkę pod stołem.
- Au! No, hm... Właśnie. Myślę, że Riley powinna się w końcu usamodzielnić, a wy musicie jej zaufać. To w końcu nasz promyczek. Jest odpowiedzialnym promyczkiem, a wy jesteście rodzicami, którzy znają swoje dzieci i chcecie dla nich jak najlepiej, prawda? Pamiętacie jak dwa lata temu sam przeprowadzałem się na NYU?
Czy on kiedyś przestanie włazić rodzicom w dupę?
Dziękuję jednak Bogu, że udaje mu się przenieść rozmowę na inny tor.
*
- Napisałem nowy kawałek wczoraj w nocy – oznajmia Tyler, kiedy rozkładamy sprzęt na scenie we wtorkowy wieczór.
Pięć dni do rozpoczęcia roku akademickiego a ja jedyne co dzisiaj znalazłam to przytulny pokój u 65-letniej pani Braverman, której chyba doskwiera brak towarzystwa, bo jak to powiedziała: „Chętnie poznam twoich znajomych, jeśli będziesz chciała ich zaprosić. Mam Sherry!"
Nie przeszkadza jej, że jestem studentką. Szczerze to sama pomyślałam, że może jej brakuje emocji w życiu dlatego jest skłonna przyjąć obcą dziewczynę pod dach.
Nie wspominając, że chce częstować alkoholem nieletnich.
Jestem tak zdesperowana, że prawie się zgodziłam. Prawie.
Na szczęście zdrowy rozsądek zapukał do drzwi i w porę grzecznie odmówiłam.
To jakiś koszmar. W taki sposób nigdy nie znajdę mieszkania. Zostanę bezdomna w wieku 19 lat. Nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko a jednak.
Jestem załamana, zdesperowana i skłonna do przyjęcia najbardziej absurdalnej propozycji. Może pani Braverman nie okaże się taka zła?
Tyler podaje każdemu kartkę.
Uważnie studiuje słowa i melodie.
- Nie jest jeszcze dopracowana, posiedzę nad w nią w tym tygodniu, a w następnym moglibyśmy ją przećwiczyć – proponuje, na co wszyscy się zgadzamy.
Wkrótce zaczynamy grać.
Bar zapełnia się różnymi grupami ludzi. Jest to raczej przedział wiekowy od 21 lat do maksymalnie 30.
Coraz swobodniej czujemy się występując tu. Byłoby jeszcze lepiej gdybym miała gdzie w końcu mieszkać.
Dzisiaj przenocuję u chłopaków, ale wiem, że nie mogę ciągle też wykorzystywać ani ich, ani Josepha, żeby po nocach odwoził mnie do domu.
W przerwie zeskakuję ze sceny aby wziąć wodę z baru.
- Super kawałek! – słyszę za sobą znajomy głos.
Odwracam się i widzę znajomą twarz. Brunetka tym razem ma rozpuszczone włosy, które opadają jej na ramiona. Od razu ją rozpoznaje.
- Wren?
- Siemka!
Biorę wodę z baru i prowadzę ją do stolika, który zajmują chłopcy.
- Ej, słuchajcie to jest Wren – przedstawiam ją.
Tyler i Adam spokojnie się witają, natomiast Jeremy wstaje jak oparzony od stołu i niemal podbiega do dziewczyny.
Ujmuje jej dłoń i składa pocałunek na zewnętrznej części.
Marszczę brwi i kręcę z niedowierzaniem głową.
Wren chichocze na dziwne zachowanie Jeremy'ego i zajmuje miejsce obok mnie.
Przez chwilę rozmawiamy o tłumie jaki się zrobił, o naszym występie i o nadchodzącym roku akademickim. Nagle chłopców zajmuje jakiś inny temat, więc Wren podejmuje próbę rozmowy ze mną:
- Znalazłaś mieszkanie?
- Chciałabym – wzdycham. – Moją nową współlokatorką może zostać pani Braverman. Ciągle chce mnie częstować Sherry. Wygląda też na kogoś kto szuka własnego dilera. A, nie wspomniałam. Ma też 65 lat.
Wren parska śmiechem, a ja dołączam do niej, zdając sobie sprawę jak niewiarygodnie brzmi moja wypowiedź.
- Gdybym mogła wykopać swoją współlokatorkę, to z chęcią bym to zrobiła, żebyś mogła mieszkać ze mną – mówi mi, na co uśmiecham się z wdzięcznością.
Kilka chwil później musimy znowu wracać na scenę. Dokańczamy grać ostatnie kilka kawałków dla widowni, która chyba nie ma dosyć, ale też nie wie co się wokół niej dzieje, bo jedna para prawie wbiła do nas na scenę.
To było całkiem zabawne.
Po skończonej grze zaczęliśmy pakować sprzęt.
- Mam dla ciebie mieszkanie! – krzyczy Wren, wskakując na scenę.
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Romance- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?