Przeklinam swój styl, kiedy popołudniu siedzę przy otwartej szafie i stercie ciuchów na podłodze.
Walizkę na wyjazd mam już spakowaną, to najmniejszy problem. Nie muszę się zastanawiać co wziąć do ubrania, bo Hayden już wystarczająco jest przyzwyczajony do mojego gustu.
Pakuję najwygodniejsze rzeczy i ewentualnie kilka bardziej wieczorowych, na wszelki wypadek.
Gorsza sprawa. Co założyć na kolację do jego mamy? Nie chcę zakładać tej samej czerwonej sukienki. Nie jest zbyt wygodna.
Okazuje się, że mam nie wiele rzeczy, które są jednolitych barw.
Wszystko jest zbyt kolorowe, zbyt wieśniackie (według Haydena) lub zbyt wyzywające ( według mojej mamy).
Jest jedna rzecz. Ostateczność, której jednak wolałabym uniknąć, ale to jest niemożliwe.
Sięgam po wieszak, na której wisi czarna sukienka, którą dostałam od mamy na urodziny.
Nie jest brzydka. Jest prosta. Do kolana, z rękawkami trzy czwarte i zabudowanym dekoltem.
To jest na pewno coś co moja mama chciałaby, żebym nosiła. Nigdy w życiu.
Wzdycham ciężko i zakładam ją na siebie.
Nawet nie chcę przejrzeć się w lustrze. Nakładam delikatny makijaż i rezygnuję z czarnej kredki wokół oczu.
Czuję się trochę naga.
Wychodzę z pokoju i biorę ze sobą walizkę.
Hayden wychodzi z kuchni z butelką wody w ręce. Jego rzeczy są już na korytarzu.
Ma na sobie czarne jeansy i tego samego koloru sweter. Wygląda zwyczajnie, ale elegancko.
Patrzy na mnie i przekrzywia głowę.
- To jest niedorzeczne – prycha. – Przebieraj się.
- Aż tak źle? – pytam, obciągając rękawki, które jak na złość podciągają się do góry.
- Nie! – mówi od razu. – Po prostu... Jest zwyczajna. Nie w twoim stylu całkowicie. Nie musisz ubierać się normalnie, tylko ze względu na moją mamę, okej?
Podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło. Mimowolnie się uśmiecham i kiwam głową.
Odwracam się z powrotem do sypialni zadowolona.
Wrzucam czarną sukienkę w głąb szafy i wyciągam jedną w panterkę. Nie mogę się powstrzymać, ponieważ od dawna chciałam ją założyć.
Ma szerokie rękawy, dekolt w literę V, ozdobiony falbankami i w pasie wiązana jest lakierowanym, czarnym paskiem.
Zakładam zielone, skórzane botki i całkiem odmieniona wychodzę z pokoju.
Hayden parska śmiechem, widząc mnie, ale z uznaniem kiwa głową.
- Ta mi się nawet podoba – komplementuje. – Wyglądasz pięknie.
*
Jestem przygotowana na reakcję mamy Haydena lub Boba. W samochodzie tłumaczę sobie, że przecież mnie nie skrytykują za to jak się ubieram. A przynajmniej nie wyglądają na takich.
Wiem też, że Hayden na pewno nie pozwoliłby mnie obrazić w jakikolwiek sposób.
Kristen kiedy mnie widzi jest lekko zaskoczona, ale wita mnie ciepło.
Wszyscy już siedzą przy stole i na talerzach mają jedzenie. Okazuje się, że spóźniliśmy się dłuższą chwilę, ale nikt się tym nie przejmuje. Na pewno nie Hayden.
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Romance- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?