Dwunasty

659 28 6
                                    

Hayden

W środę po zajęciach od razu wracam do domu. Po południu ma przyjechać młodsza siostra Riley, żeby pouczyć się matematyki.

Sam do końca nadal nie wiem, dlaczego się zgodziłem. Znaczy, bardzo dobrze wiem, ale nie chcę tego przyznać. Jeśli się przyznam to będzie to coś oznaczać. Dopóki tego nie stwierdziłem mogę udawać, że to nieprawda. Jest ciężko.

Robię to, ponieważ chcę ją uszczęśliwić, tak mi się wydaję. Zbliżyć się do niej, poznać rodzinę, cokolwiek.

Od tego przeklętego weekendu, od tej całej bójki w pubie, Riley nieustannie siedzi mi w głowie.

Jakby coś się zmieniło. Ale ani ja, ani ona się nie zmieniliśmy. Zmieniło się coś pomiędzy nami.

Mam wrażenie, że pojawiła się chemia, której wcześniej nie dostrzegałem albo chciałem odepchnąć.

Co prawda ten fakt nic nie zmienia. Dosłownie nic. Nadal siedzę w tym gównie zwanym Angie i nie potrafię się wygramolić. A może nie chcę. Nie wiem. Riley jest na pewno ostatnim o kim myślę w postaci innej niż współlokatorka. Mam za dużo swojego gówna na głowie, żeby teraz się tym przejmować.

Kiedy wchodzę do mieszkania słyszę rozmowy.

Nasze drzwi są na wprost salonu, więc widzę dwie postaci siedzące na kanapie.

Jedną z nich jest Riley.

Rudowłosa ma włosy związane luźno w coś co nie wiem jak nazwać. Ubrana jest w czarne spodnie z szerokimi nogawkami (chyba nigdy nie widziałem, żeby nosiła rurki) i fioletową, obcisłą bluzkę w cekiny.

Dla porównania jej siostra ma na sobie właśnie rurki i zwykłą bluzę z Gapa. Zupełnie dwie inne osobowości.

Staram się być jak najciszej, ale szybko mnie zauważają.

Wchodzę do salonu i kiedy dostrzegam uśmiech Riley, nie potrafię nie odwzajemnić gestu.

- Gotowa? – pytam Ryan, a dziewczyna z rumieńcami na policzkach ochoczo kiwa głową.

Bierze swoją torbę i wstaje z kanapy.

- Będę w kuchni, jakby co – mówi swojej siostrze.

Prowadzę Ryan do pokoju, ale zanim wchodzę wychylam się i patrzę na rudzielca zdziwiony.

- W kuchni?

- Och, zamknij się – warczy i gestem wskazuje, abym zniknął w pokoju.

Śmieje się pod nosem i wykonuje jej polecenie.

*

Mija już godzina. Obawiałem się, że Ryan może być jakaś uwsteczniona i nie będę miał cierpliwości do tłumaczenia jej najważniejszych zasad, ale mylę się.

Dziewczyna jest skupiona i zdeterminowana. Widzę, że jej zależy i całkiem nieźle jej idzie. Szybko łapie podstawowe rzeczy.

Jedynym minusem w tym wszystkim jest Riley, która Bóg wie co odpierdala w tej kuchni.

Nie możemy powstrzymać śmiechu, kiedy słyszymy jak mówi do siebie pod nosem.

- Kurwa, co to znaczy trochę oleju? Pół butelki, czy łyżkę... Co to za instrukcja?

- Gdzie w tym domu są cholerne patelnie?

- Mamo? Co to znaczy trochę oleju?

- Dobra, jebać to.

- Halo? Chciałabym zamówić dwie duże pizze...

Razem z Ryan prawie kładziemy się ze śmiechu, kiedy słyszymy poczynania dziewczyny, ale staramy się być tak cicho jak potrafimy.

WspółlokatorzyWhere stories live. Discover now