Miłego wieczoru
_____________________________________
Riley
- Musisz przestać traktować mnie jak jajko – mówię, kiedy wchodzimy do domu, a Hayden podtrzymuje mnie za łokieć. – Nic mi nie jest.
Ignoruje moje słowa i zapala wszędzie światła.
Mrużę oczy i bez słowa idę do salonu. Po drodze gaszę tam światło i opadam na kanapę.
Czuję się naprawdę dziwacznie. Jakbym przebiegła co najmniej z kilkanaście kilometrów, ale wiem, że to sprawka adrenaliny i innych wydarzeń z tego wieczoru.
Oczywiście powinnam się przejmować teraz sytuacją rodzinną, ale wcześniej czy później musiałabym się z tym zmierzyć. Co prawda nie są to najlepsze okoliczności, ale najgorsze mam już z głowy.
Co bardziej zaprzątało mi głowę to Hayden.
Hayden i to co dla mnie dzisiaj zrobił. To jak rzucił się na tamtego kolesia, jak zaczął go bić, dosłownie jakby był w transie. Nie widziałam go jeszcze w takim stanie i byłam w najprawdziwszym szoku.
To wszystko nie mieściło mi się w głowie.
- Potrzebujesz czegoś? – pyta mnie, stojąc w progu pokoju.
To dziwne, widząc go takie zestresowanego i poddenerwowanego.
On chyba naprawdę się o mnie martwi. Kto by pomyślał?
- Nie, dziękuje – odpowiadam uprzejmie.
- Powinnaś pić teraz dużo wody – stwierdza. – Może jesteś głodna?
- Hayden! – wołam. – Wrzuć na luz, błagam! Po fantastycznej kłótni z moją mamą jedyne czego potrzebuje to pooglądać głupią telewizje.
- Jest już pierwsza, może powinnaś się położyć – proponuje.
Piorunuje go wzrokiem.
- Ty powinieneś usiąść koło mnie i obejrzeć ze mną Słodki Biznes – mówię i poklepuje miejsce obok siebie.
- Zapomnij, nie będę oglądać tego gówna – prycha.
- Właśnie miałam poważny wypadek, a ty nie chcesz obejrzeć ze mną mojego ulubionego programu?
Brunet ugina się pod moim spojrzeniem, wzdycha z irytacją, ale dołącza do mnie.
Przyznaję, że sprawia mi to przyjemność. Okazuje się, że lubię przebywać w jego towarzystwie.
Skupiam się na odcinku, w którym Buddy Valastro przygotowuje tort w kształcie automatu do grania w kasynie.
- Wow – komentuje. – Chciałabym mieć talent do takich rzeczy.
Podkulam kolana pod brodę i z zaciekawieniem podziwiam arcydzieło Buddy'ego.
- Nie musisz – odzywa się nagle Hayden. – Masz inne talenty.
Bawi się swoimi poranionymi dłoniami.
Czuje, że krew napływa mi do policzków i dziękuje Bogu, że tu jest ciemno.
- Podobał ci się występ? – pytam go.
Jestem ciekawa co pomyślał, kiedy zobaczył mnie na scenie. Znaczy nasz zespół, rzecz jasna.
- Tak – odpowiada krótko.
Nie tego się spodziewałam. Ale z drugiej strony nie mogę od niego za dużo oczekiwać. To nadal jest ten sam Hayden.
YOU ARE READING
Współlokatorzy
Romance- Czy ty kiedyś widziałeś jak wygląda klaun? - zauczynam się puszyć. - Widzę go codziennie - uśmiecha się sztucznie i puszcza mi oczko. - Potrafisz nie być dupkiem? - warczę. - Potrafisz nie wyglądać jak przedszkolak?